Reklama

Różnorodność a la Żakowski

Wolność słowa – rzecz piękna i pożądana? Tak, jeśli tylko można nią sterować i kontrolować. Oto wniosek, jaki wyciągam, przysłuchując się przebiegowi debaty medialnej po katastrofie pod Smoleńskiem.

Publikacja: 22.05.2010 02:00

Co mnie uderza, to to, że w roli żandarmów zdają się wstępować co bardziej znani dziennikarze i publicyści. I jednocześnie znikąd nie słychać głosów oburzenia.

O tak, wszystko byłoby w porządku i w Polsce panowałaby prawdziwa różnorodność opinii, poglądów, podejść, spojrzeń i tłumaczeń, gdyby – tyle potrafię wyczytać z „Gazety Wyborczej” czy „Polityki” – nie taki na przykład Pospieszalski. Albo Wildstein. Albo Ziemkiewicz. Albo... Tak, trzeba się różnić i spierać, byle tylko bez tych, których nie lubimy, z którymi nam nie po drodze. Ci – to propagandyści. My – dziennikarze. Kpię? Skądże znowu. Wystarczy, że przypomnę sobie choćby wywiad z Jackiem Żakowskim w „Fakcie”.

Jeden jest wróg Żakowskiego – PiS. Nie widzi ani jednostronności, ani nieuczciwości po swojej stronie politycznej. Nie. Każdy środek, zdaje się mówić, który pomaga w pognębieniu PiS, może być dobry. Publicysta „Polityki” nie pozwala na neutralność. Kto nie jest z Żakowskim, jest przeciwko demokracji i za autorytaryzmem. Taki drobiazg jak udowodnienie, że PiS to partia autorytarna, zdaje się w ogóle Żakowskiego nie zaprzątać.

A teraz garść cytatów. Czy „GW” zbyt angażuje się politycznie? – pyta dziennikarka. Gdzieżby tam. Żakowski: „(...) Nie widzę aż tak ostrego zaangażowania »Gazety« jak »Wiadomości« TVP. Nie dostrzegam tego też tak ostro w »Polityce«”. Wolne żarty. Czyli wielomiesięczna propagandowa kampania, w której tyle tytułów, artykułów, wypowiedzi ocieka nienawiścią i agresją, okazuje się... złudzeniem. Chociaż może nie całkiem. Nawet Żakowski zdaje się widzieć przesadne zaangażowanie swoich, tyle że „chodziło o zatrzymanie autorytarnego projektu braci Kaczyńskich”. No tak, taki cel dużo potrafi uświęcić.

Żakowski też chce różnorodności. Oto jakiej: „Dziennikarze »Wyborczej« są bardzo zróżnicowani (...)”. Zaiste. Ale gdyby ktoś miał wątpliwości, czy owa różnorodność między np. Stasińskim a Michnikiem i Pacewiczem nie jest zbyt mała, oferta Żakowskiego jest bogatsza. „Między mną a Janką Paradowską jest polityczny spór w bardzo wielu sprawach. Między mną a Dominiką Wielowieyską też są bardzo duże różnice”. To tyle w odpowiedzi na pytanie o wyrzucenie z Radia TOK FM Igora Janke. Ktoś powie, że tak to się Żakowskiemu powiedziało. Bynajmniej. On reprezentuje, gotów jestem się założyć, sposób pojmowania całego środowiska. W końcu nie kto inny jak Monika Olejnik zasugerowała, że Janke został słusznie wyrzucony z TOK FM, bo... prawił złośliwości na temat artykułu z „Wyborczej”.

Myślę sobie, że to, co mówi Żakowski, jest stokroć bardziej niebezpieczne dla demokracji niż żale wszystkich razem bohaterów filmu „Solidarni 2010”. Koszmarna wizja różnorodności, której granice wyznaczają Paradowska,

Reklama
Reklama
Plus Minus
„Wszystko jak leci. Polski pop 1990-2000”: Za sceną tamtych czasów
Plus Minus
„Eksplodujące kotki. Gra planszowa”: Wrednie i losowo
Plus Minus
„Jesteś tylko ty”: Miłość w czasach algorytmów
Plus Minus
„Harry Angel”: Kryminał w królestwie ciemności
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Sebastian Jagielski: Czego boją się twórcy
Reklama
Reklama