Samemu artyście podobał się do tego stopnia, że nie chciał go sprzedać, nawet gdy do drzwi stukali wierzyciele. Przez kilka pokoleń należał do holenderskiej rodziny van Swieten. Gdy trafił do kolekcji Czerninów, arystokratów z czesko-austriackim rodowodem, był jej ozdobą przez półtora stulecia. Potem kłócili się o niego władcy III Rzeszy. A teraz hrabia Czernin domaga się, by wiedeńskie muzeum oddało mu płótno.
„Sztuka malowania ” (De Schilderconst) znana jest pod dwoma jeszcze tytułami: „Alegoria malarstwa” albo „Malarz w swej pracowni”. Nie wiadomo, kiedy dokładnie powstała ani dla kogo. Przez długie lata uważano zresztą, że jej autorem był inny Holender, Pieter de Hoogh. To jego podpis zdobił płótno, a o Vermeerze – artyście i człowieku – niemal zapomniano. Dlaczego? Niedźwiedzią przysługę oddał mu jego patron i sponsor Pieter van Ruijven, który kupował na pniu obrazy malarza i trzymał je w domu. W Delft pracowało wtedy kilku zacnych artystów – wspomniany de Hoogh, jego szwagier Hendrik van der Burch, Jan Steen, Balthasar van der Ast, Carel Fabritius, u którego uczył się autor „Sztuki malowania”. Ich prace miały wielu nabywców, wędrowały w świat. Obrazy Vermeera podziwiali tylko goście van Ruijvena.
Być może „Sztukę malowania” miał na myśli możny lokalny kolekcjoner Pieter Teding van Berkhout, który w 1669 roku dwukrotnie odwiedził pracownię artysty. W dzienniku zapisał, że widział obraz z „niezwykłym i ciekawym ujęciem perspektywy”. Musiało to zwrócić jego uwagę, sam bowiem utrzymywał kontakty z ówczesnym środowiskiem naukowym i w swych zbiorach miał takie przyrządy, jak kamera obskura – a z tej podobno korzystał również Vermeer. Jego zapis pozwala ustalić w przybliżeniu czas powstania dzieła. Datowano je na okres od 1660 do 1670 roku, zawężając to w końcu do roku 1666 albo 1667.
[wyimek] Hermann Göring bardzo pragnął zdobyć „Sztukę malowania”, ale musiał ustąpić Adolfowi Hitlerowi, który zapragnął mieć obraz Vermeera w swojej kolekcji dzieł sztuki[/wyimek]
Dopiero w połowie XIX wieku postać malarza przypomniał francuski dziennikarz i krytyk sztuki Théophile Thoré-Bürger. Zafascynowany obejrzanym „Widokiem Delft”, zaczął szukać innych prac Vermeera. W sumie przypisał mu aż 66 dzieł, trzeba to było później prostować. W 1860, wespół z niemieckim historykiem sztuki Gustavem Friedrichem Waagenem, ustalili, że „Sztuka malowania” nie wyszła spod pędzla de Hoogha – badacze odkryli podpis Vermeera umieszczony na brzegu mapy przedstawionej na obrazie. Sygnatura de Hoogha okazała się sfałszowana.
Catharina, żona artysty, odziedziczyła obraz po nagłym zgonie Johannesa w grudniu 1675 roku. Zostawił jej zbyt małą schedę i zbyt duże długi. Prosiła sąd o umorzenie spłat u licznych wierzycieli. Dostała na to zgodę, ale i tak musiała sprzedać obrazy, by utrzymać jedenaścioro dzieci. Aby uniknąć wystawienia na aukcję „Sztuki malowania”, przepisała ją na matkę. Nic to nie dało, nie uznano ważności daru i 15 marca 1677 roku płótno wystawiono w Delft na sprzedaż. Kupił je najpewniej Jacobus Dissius, drukarz i introligator, szwagier van Ruijvena, który zapisał córce Magdalenie całą swą kolekcję prac Vermeera, liczącą już 20 sztuk.