Państwo zawiodło. To przekonanie łączy demonstrantów – tych, którzy bronią krzyża, i tych, którzy chcą jego przeniesienia. Ale inne są podstawy tej diagnozy, inny jej sens. Dla jednych nie zdało egzaminu, bo 3 sierpnia nie przeniesiono krzyża z powodu oporu tłumu. W ich przekonaniu chodzi tylko o garstkę oszołomów, którzy terroryzują współobywateli, o fanatyków, których należy usunąć sprzed pałacu. Chcą – jak twierdzą – aby prawo było respektowane.
Ponieważ państwo nie działa, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Na szczęście nie zrealizowali tej groźby do końca. Niektórym z nich przeszkadza tylko ten konkretny krzyż, innym – a było ich w czasie tej demonstracji wielu – krzyż w ogóle. Ten krzyż jest dla nich symbolem wszystkich krzyży, które powinny zniknąć z przestrzeni publicznej. Sądzą oni, że państwo powinno być świeckie, a świeckość miałaby polegać na tym, żeby krzyże przenieść do kościołów, a chrześcijan zamknąć w katakumbach. Natomiast na ulicach jest miejsce na owe radosne happeningi, jakie odbywają się co noc na Krakowskim Przedmieściu.
Niektórym już w czasie żałoby przeszkadzały symbole i nabożeństwa chrześcijańskie. Tyle że od czasu, gdy zaprzestano twórczo rozwijać obrzędowość świecką, nie wiadomo, jak się zachować w czasie pogrzebu. Trudno zamiast krzyżem posługiwać się kółkiem, jak proponują demonstranci, lepsza byłaby już chyba tradycyjna czerwona gwiazda, znak zasłużony w walce o pełny laicyzm. Nie przypadkiem większość ofiar katastrofy, nawet te znane z postępowych poglądów, miała pochówek chrześcijański. Nikt nie skakał na ich pogrzebach, nie pił piwa i się nie obnażał. Miałem okazję obserwować posłów lewicy w czasie uroczystości pogrzebowej na placu Piłsudskiego. Nie był to budujący widok, ale zachowywali się z powagą.
[wyimek]Jak pisał Adam Michnik w 1983 roku w „Liście z Białołęki”: „sens bycia Polakiem niemożliwy jest do zrozumienia i ogarnięcia bez zrozumienia sensu Krzyża”[/wyimek]
Według grupy ludzi czuwającej przy krzyżu, ale także tysięcy tych, którzy ich wspierają, państwo polskie zawiodło, bo 10 kwietnia pod Smoleńskiem zdarzyła się okropna katastrofa, jaka się nie przydarza państwom cywilizowanym, a śledztwo w sprawie jej przyczyn nie jest prowadzone w odpowiedni sposób. Ich nieufność pogłębiają obecne działania rządu. Pamiętają także o kampanii nienawiści skierowanej przeciw prezydentowi Kaczyńskiemu.
Tak więc i jedni, i drudzy odwołują się do Polski i do państwa. I to o nie walczą. Krzyż jest potrzebny tylko jednej stronie. Trzeba zatem odpowiedzieć sobie na pytanie: Co jest większym problemem Polski, co jest świadectwem tego, że państwo polskie nie działa: drewniany krzyż przed Pałacem Prezydenckim czy niewyjaśniona tragiczna śmierć lżonego za życia prezydenta, jego małżonki i wybitnych przedstawicieli polskiego państwa i życia publicznego, posłów i generałów, którą ten krzyż upamiętnia. Kto tu jest fanatykiem, a kto realistą?