Reklama

Cła: Trump cofa rozwój Ameryki

Skokowy wzrost ceł i radykalne cięcia podatków: prezydent marzy o powrocie do USA z XIX wieku. To nie zadziała.

Publikacja: 04.08.2025 04:40

Donald Trump

Donald Trump

Foto: REUTERS/Ken Cedeno

Wielostronna współpraca gospodarcza oparta na regułach Światowej Organizacji Handlu (WTO) jest już tylko dalekim wspomnieniem. Od czwartku Ameryka wprowadzi nowe stawki celne, które są pochodną woli, żeby nie powiedzieć – kaprysu jednego człowieka: Donalda Trumpa. Tak stanowi dekret podpisany w ten weekend przez prezydenta. 

Dla wielu krajów i ich przedsiębiorców to prawdziwy dramat. Brazylia na około połowę eksportu do Stanów zapłaci stawki w wysokości 50 proc., co w praktyce wykluczy ją z rynku. Szwajcarzy będą musieli pogodzić się ze stawką 39 proc., Hindusi – 25 proc. Kanadyjczycy będą płacili daninę 35 proc. wprowadzając swoje produkty na rynek swojego potężnego, południowego sąsiada. Na RPA czekają stawki 30 proc., na Serbię 35 proc., a na Algierię – 30 proc. 

Czytaj więcej

Świat u stóp Trumpa. Negocjuj albo płać 50 proc.

Z punktu widzenia ekonomicznego nie ma w tym żadnej logiki. Niektóre malutkie kraje, jak Lesotho po prostu nie zdołały się dobić do Białego Domu, aby cofnąć stawki wprowadzone przez Trumpa w „dniu wyzwolenia” 2 kwietnia. Inne zapłaciły za rzekome przewinienia, które nie mają nic wspólnego z gospodarką. Kanada za to, że jej premier Mark Carney zapowiedział uznanie państwa palestyńskiego oraz za wyimaginowany przez amerykańskiego prezydenta brak gotowości do powstrzymania przemytu fentanylu. Brazylia za to, że zgodnie ze swoim prawem chce osądzić byłego prezydenta Jaira Bolsonaro („Trumpa tropików”) za próbę zamachu stanu w styczniu 2023 r. Tajlandia została z kolei nagrodzona za wstrzymanie starć granicznych z Kambodżą, za co niektórzy zwolennicy Trumpa chcieliby przyznania swojemu idolowi Nagrody Nobla.

Za chaotycznymi stawkami wprowadzonymi przez Trumpa kryją się jego głębokie przekonania

Tylko kraje, którym udało się wcześniej uzgodnić z USA nowe warunki handlu, jak Wielka Brytania, Unia, Japonia czy Korea Południowa wywalczyły obniżenie stawek (do 10-15 proc.) choć za zobowiązanie do zakupu ze Stanów energii i uzbrojenia za setki miliardów dol.. Z kolei nad Chinami, drugą gospodarką świata, wisi groźba stawek w wysokości ponad 40 proc., choć jej wprowadzenie zostało odłożone o prawie 2 tygodnie. Dłuższą, 90-dniową zwłokę zdołała uzyskać prezydent Meksyku, Claudia Sheinbaum, która ma potężne narzędzie nacisku na Trumpa: współpraca w sprawach migracyjnych. 

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Joe Biden w emocjonalnym przemówieniu ostrzegł przed „mrocznymi dniami” pod rządami Donalda Trumpa

Za tym chaosem kryją się jednak głębokie przekonania Trumpa. Od lat spoglądał on z rozrzewnieniem na warunki, w jakich Ameryce przyszło działać jeszcze pod koniec XIX w. Państwo praktycznie nie pobierało wtedy od obywateli podatków, za to potężnym źródłem dochodów były opłaty celne. Teraz rzeczywiste (efektywne) średnie amerykańskie stawki celne skoczą do 18 proc., osiem razy więcej, niż rok temu. Za tym idzie spektakularny wzrost dochodów dla skarbu państwa z tego tytułu. W lipcu zgarnął on z ceł prawie 30 mld dol., trzy razy więcej, niż miesięcznie rok temu. A przecież wyższe stawki dla wielu krajów wejdą w życie dopiero w sierpniu. 

Biały Dom szacuje, że w ciągu dekady amerykańskie państwo zarobi na opłatach nałożonych na import dwa biliony dol. Miałoby to zrekompensować znaczną część kosztów radykalnego obniżenia podatków, jakie wprowadziła niedawno Piękna Wielka Ustawa (Big Beautiful Bill), zwiększając dług państwa o ponad trzy biliony dol. również w ciągu dekady. 

Ogromny sukces Trumpa? O tym mogłyby też świadczyć rekordowe notowania giełdy nowojorskiej, nawet jeśli fatalne dane z rynku pracy doprowadziły w piątek do znaczącego tąpnięcia indeksu S&P 500. 

Większość Amerykanów uważa, że Trump nie daje sobie rady z gospodarką

Większość ekonomistów ostrzega jednak, że polityka Trumpa prowadzi do katastrofy tak dla świata, jak i samej Ameryki. Ich zdaniem dotychczasowy entuzjazm rynków finansowych nie wynikał z nowej polityki celnej Trumpa, ale nadziei, jakie inwestorzy wiążą z rozpowszechnieniem się sztucznej inteligencji (AI). Z kolei Bank Goldman Sachs wskazuje, że 3/5 kosztów wyższych ceł spadnie na amerykańskich konsumentów, którzy choćby za nowe komputery zapłacą teraz o 1/6 więcej. Kolejną 1/5 kosztów poniosą amerykańscy importerzy. Pozostanie więc również 1/5 obciążeń dla europejskich czy japońskich eksporterów. Tak się dzieje przede wszystkim dlatego, że zastąpienie produktów z importu wymaga inwestycji, których realizacja zajmie lata. O ile w ogóle nastąpi. Sama Unia obiecała Trumpowi zaangażowanie przez europejskie firmy 600 mld dol. w produkcję w Stanach. Jest jednak duże ryzyko, że pozostaną to słowa bez pokrycia z zasadniczego powodu: przedsiębiorcy nie będą ryzykować ogromnych nakładów w oparciu o warunki rynkowe, które w każdej chwili mogą się zmienić. 

Czytaj więcej

Brazylia udziela Stanom Zjednoczonym lekcji demokracji
Reklama
Reklama

Dla Amerykanów gospodarka (33 proc.) jest dziś dalece najważniejszym problemem, daleko przed państwem prawa (15 proc.), ochroną zdrowia (11 proc.), imigracją (9 proc.) i bezpieczeństwem kraju (5 proc.). Na tym froncie, przejmując władzę 20 stycznia, Trump obiecywał „złoty wiek Ameryki”. Tego jednak spełnić nie zdołał. Inflacja (2,7 proc.) pozostaje uporczywie wysoka, a wzrost gospodarczy (1,9 proc. według MFW) mierny. Przede wszystkim jednak system, jaki wprowadza Trump zwiększa i tak już o wiele większą, niż w Polsce polaryzację dochodów w Stanach (indeks Giniego wynosi w USA 41,8 proc. wobec 28,5 proc. w naszym kraju). O ile na masowej obniżce podatków korzystają przede wszystkim bogacze, to za skok w cenach produktów konsumpcyjnych z powodu wyższych ceł zapłacą w nieproporcjonalnym stopniu ubożsi.

To zaczyna docierać do Amerykanów. O ile 40 proc. z nich wciąż ufa Trumpowi, to 55 proc. odnosi się już do niego nieufnie. To jest więc deficyt aż 15 punktów procentowych. Jednak w sprawach gospodarczych ten deficyt wynosi aż 28 punktów procentowych. Ocena polityki gospodarczej prezydenta przez wyborców jest więc miażdżąca. Jeszcze tylko w sprawie ochrony zdrowia, gdzie Trump doprowadził do dalszego wzrostu osób bez ubezpieczenia zdrowotnego, jest ona równie zła. 

Od Trumpa dawno odwrócili się Afroamerykanie: liczba tych, którzy mu nie ufają jest już o 60 pkt proc. wyższa od tych, którzy darzą go zaufaniem. Ale i wśród latynosów, którzy z uwagi na religijny konserwatyzm, w znacznym stopniu popierali Trumpa, wspomniany deficyt poparcia wynosi już 30 pkt proc. Wśród białych, filaru trumpizmu, udział popierających prezydenta jest o 5 pkt proc. niższy niż tych, co się od niego odwrócili. Im lepsze wykształcenie i im niższy wiek ankietowanych, tym nieufność do amerykańskiego prezydenta rośnie. 

Wielostronna współpraca gospodarcza oparta na regułach Światowej Organizacji Handlu (WTO) jest już tylko dalekim wspomnieniem. Od czwartku Ameryka wprowadzi nowe stawki celne, które są pochodną woli, żeby nie powiedzieć – kaprysu jednego człowieka: Donalda Trumpa. Tak stanowi dekret podpisany w ten weekend przez prezydenta. 

Dla wielu krajów i ich przedsiębiorców to prawdziwy dramat. Brazylia na około połowę eksportu do Stanów zapłaci stawki w wysokości 50 proc., co w praktyce wykluczy ją z rynku. Szwajcarzy będą musieli pogodzić się ze stawką 39 proc., Hindusi – 25 proc. Kanadyjczycy będą płacili daninę 35 proc. wprowadzając swoje produkty na rynek swojego potężnego, południowego sąsiada. Na RPA czekają stawki 30 proc., na Serbię 35 proc., a na Algierię – 30 proc. 

Pozostało jeszcze 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Polityka
Kolejny kraj chce Nobla dla Donalda Trumpa. „Doceniamy jego wielkie wysiłki”
Polityka
Uznanie Palestyny? Johnson krytykuje Starmera: Zabiega o głosy muzułmańskch wyborców
Polityka
Widmo kolejnego konfliktu etnicznego w Indiach? Indyjska prawica naciska na premiera
Polityka
Joe Biden w emocjonalnym przemówieniu ostrzegł przed „mrocznymi dniami” pod rządami Donalda Trumpa
Polityka
Donald Trump znów pisze o wojnie na Ukrainie. Wspomniał o stratach Rosjan
Reklama
Reklama