W „1984” George’a Orwella, powieści o systemie totalitarnym, której wielkim błędem było podkreślenie łotrostwa władców społeczeństwa przy jednoczesnym zbagatelizowaniu słabości mas, cel technologii komunikacyjnej był brutalny i jasny: chodziło o zapewnienie dominacji państwa.
Ponure teleekrany umieszczone w ludzkich domach wypluwały propagandę i prowadziły nadzór, dzięki czemu społeczeństwo pozostawało pasywne, a kierownictwo miało nad nim pełną kontrolę. W obliczu nieustannego monitoringu ludzie mogli jedynie sterylizować swoje zachowania czy myśli i zachowywać się jak modelowi obywatele.
[srodtytul]*[/srodtytul]
Okazało się jednak, że to staroświecki scenariusz, w dużej mierze uproszczony i głęboko melodramatyczny. Jak codziennie udowadnia Internet, nie ma surowego i monolitycznego Wielkiego Brata, na którego musielibyśmy uważać każdego dnia. Jest liczna kohorta figlarnych małych braci wyposażonych w urządzenia, o których Orwellowi się nie śniło 60 lat temu, którzy nie są lojalni wobec żadnej zorganizowanej władzy. Inwazja na prywatność – cudzą, ale także na naszą własną, bo staramy się wszelkimi sposobami skupić na sobie uwagę – została zdemokratyzowana.
Dla Tylera Clementi, studenta Rutgers University, który niedawno popełnił samobójstwo, kiedy zapis jego intymnej randki został wrzucony do sieci, mały brat przybrał formę wścibskiego kolegi z pokoju wyposażonego w kamerę internetową. Ten szpieg nie miał innego dostrzegalnego celu niż głupi, szczeniacki wybryk, przez co jego działania były pod pewnymi względami bardziej dotkliwe niż opresyjny nadzór dyktatury.
Wydaje się, że kolega z pokoju, przynajmniej na początku, działał pod wpływem impulsu, więc jego występku nie dało się przewidzieć, nie mówiąc już o uchronieniu się przed nim. Clementi w przeciwieństwie do orwellowskiego Winstona Smitha, który ukrywał się przed teleekranami, kiedy tylko było to możliwe, i rozumiał, że ceną za zachowanie osobowości jest nieustanna czujność i autocenzura, nie mógł wiedzieć, że ściany mają oczy. Podobnie jego niewidzialny obserwator nie mógł przewidzieć ostatecznych konsekwencji swojego czynu.