Polacy cierpieli z rąk Ukraińców i Ukraińcy cierpieli z rąk Polaków. Ukraińcy mordowali Polaków i Polacy mordowali Ukraińców. Ukraińcy wypędzali Polaków i Polacy wypędzali Ukraińców. Nie ma mniej i bardziej doświadczonych cierpieniem. Nie ma mniej i bardziej winnych. Unika się przy stawiania pytań o to, kto rozkręcił spiralę przemocy. Kto atakował, a kto się tylko bronił. Unika się też liczenia i porównywania ofiar po obu stronach.
Lektura najnowszej pracy Grzegorza Motyki „Od rzezi wołyńskiej do akcji »Wisła«. Konflikt polsko-ukraiński 1943 – 1947" przynosi odpowiedź na powyższe pytania oraz przedstawia bilans ofiar. Książka zawiera wiele polemicznych stwierdzeń pod adresem ukraińskich historyków. Motyka pisze, że z większości ukraińskich publikacji, i to bynajmniej niepisanych przez nacjonalistów, wyłania się obraz odległy od tego, jaki jest dziełem polskich badaczy. Ukraińscy historycy sugerują czy wręcz twierdzą, że na Wołyniu i w Galicji Wschodniej doszło do równorzędnej wojny partyzanckiej, a pacyfikacjom podlegały tylko wioski bronione przez silne formacje zbrojne. „Z tak skonstruowanej narracji czytelnik nie zorientuje się przecież, że to UPA przeprowadziła zorganizowaną na imponującą skalę i niezwykle krwawą ludobójczą czystkę etniczną". Ukraińscy historycy uchylają się też od jednoznacznej oceny poczynań UPA wobec Polaków. Autor stwierdza, że wypracowanie wspólnego spojrzenia na tamte lata jest trudne, jeśli nie niemożliwe.
Przed Wołyniem
Zapowiedzią rzezi, do jakiej doszło w latach 1943 – 1944, były mordy dokonywane na ludności polskiej we wrześniu 1939 roku przez członków OUN. Na południowo-wschodnich kresach Rzeczypospolitej zginęło 3 tys. Polaków, a na skutek tłumienia rebelii OUN – kilkuset Ukraińców. Kolejna fala dokonywanych przez Ukraińców zabójstw Polaków nastąpiła latem 1941 roku po wkroczeniu wojsk niemieckich. Ofiar było kilkaset, w tym ok. 100 polskich studentów we Lwowie. 30 czerwca powstał ukraiński rząd. „Znane dziś plany OUN-B skłaniają do wniosku, że rząd Jarosława Stećki, gdyby został uznany przez Niemców, postępowałby z Polakami równie brutalnie jak władze ustaszowskiej Chorwacji z Serbami".
Zagłada Żydów stworzyła atmosferę, w której możliwe było dokonanie masowych zbrodni na Polakach, jak bowiem pisze Motyka, „pokazywała, że można usuwać duże grupy ludzi, łamiąc podstawowe zasady moralne". Dochodziła do tego łatwość bogacenia się na ofiarach. „»Rozwiązanie kwestii żydowskiej« zapewne rodziło pokusę przeprowadzenia podobnej akcji wobec ludności polskiej. Tym bardziej że członkami OUN-B było wielu policjantów zaangażowanych w eksterminację ludności żydowskiej".
Gdy Ukraińcy porzucili służbę w szeregach niemieckich, w formacjach policyjnych pojawili się Polacy spośród miejscowej ludności oraz batalion policji z Generalnego Gubernatorstwa. Grzegorz Motyka polemizuje z ukraińskim historykiem Iliuszynem, który twierdzi, że decyzję o „antypolskiej akcji" podjęto dopiero pod wpływem działań polskiej policji pomocniczej, którą obciążają zbrodnie na ludności ukraińskiej. „Zdecydowanie trudno zgodzić się z tym poglądem. W hipotezie tej zupełnie nie bierze się pod uwagę znanych nam planów »wysiedlenia Polaków« przygotowywanych przez OUN-B na długo przed pojawieniem się na Wołyniu formacji polskiej policji". Motyka stwierdza, że udział tych formacji w pacyfikowaniu wsi ukraińskich jest wyolbrzymiany, a uczestnictwo w niektórych zbrodniach bezpodstawnie przypisuje się Polakom.
Nie zgadza się również z twierdzeniem, że mordy Polaków na Wołyniu były przejawem buntu ludowego wywołanego długoletnią polską dominacją i poczuciem krzywdy. Mordy były bowiem organizowane przez OUN-UPA. Co więcej, UPA mobilizowała i przymuszała ludność ukraińską do udziału w nich, nawet grożąc śmiercią. „Wydaje się, że celem ukraińskiego podziemia był jak najliczniejszy udział miejscowej ludności ukraińskiej w napadach".
Grzegorz Motyka odrzuca także twierdzenia, że to sowiecka prowokacja rozpaliła konflikt polsko-ukraiński. Według tego scenariusza czerwoni partyzanci podszywający się pod UPA mieli napadać na polskie wsie, co z kolei wywoływało polski odwet. Sowiecka partyzantka pomagała natomiast przetrwać polskim placówkom samoobrony atakowanym przez UPA. Jak pisze Motyka, doszło do paradoksalnej sytuacji: tworzenie baz samoobrony, korzystanie z pomocy sowieckiej partyzantki oraz ucieczka pod opiekę niemieckich garnizonów skutkowały ukraińskimi oskarżeniami o kolaborację Polaków.