W Krzywym Rogu, przemysłowym mieście na wschodniej Ukrainie, było do niedawna 38 firm pogrzebowych. Żeby działać w tym biznesie, trzeba mieć specjalne pozwolenia. Co roku trzeba zabiegać o nowe. Jednego dnia prawie wszystkie firmy je straciły. Zamknięto im dostęp do cmentarza. Wszystkie, poza jedną, która dzięki decyzji urzędnika przejęła cały rynek w 700-tysięcznym mieście.
Przez rok przedsiębiorcy protestowali. Bez skutku. Zapowiedzieli więc, że jadą do Kijowa z 450 trumnami, dla 450 posłów, które postawią przed parlamentem. Miejscowe władze się przestraszyły, zapowiedziały, że przywrócą licencję. Ale do dziś tego nie zrobiły. Tę historię opowiedziała szefowa związku lokalnych biznesmenów w mieście. Narzeka, że administracja utrudnia działania drobnych przedsiębiorców.
– Niemal w każdej branży możesz znaleźć takie przypadki – mówi ekspert jednej z zachodnich fundacji mieszkający w Kijowie. – Urzędnicy podejmują decyzję, która utrudnia życie wielu firmom, ale promuje jedną. Lokalna administracja często wspiera jedna firmę, która jej się opłaca, albo z którą ma jakiś deal. Niemal każde prawo, jakie uchwala parlament, jest w czyimś interesie. Ktoś konkretny na tym zarabia.
Krzywy Róg to jedno z wielu przemysłowych, brzydkich miast, w których znajdujemy zawsze podobne miejsca. McDonald's, plac Lenina, zrujnowane domy, szerokie, dziurawe ulice. Ponad 50 tys. ludzi pracuje w ogromnej hucie stali, jednej z największych w Europie. Powietrze śmierdzi. Z ogromnych kominów unosi się dym, nad miastem wiszą rude chmury. Zimą śnieg ma kolor rudy. – Na jednego mieszkańca spada ponad tona zanieczyszczeń rocznie – mówi mi Olena Klementiewa, działaczka nowej partii Młoda Ukraina, która wyłamała się z ugrupowania Julii Tymoszenko. – Ludzie chorują, mają kłopoty z układem oddechowym, wielu zapada na raka.
Hutę kupił słynny hinduski przemysłowiec Lakszmi Mittal. Dziś jest to więc prywatna firma. Ale pył unoszący się w powietrzu od tego się nie zmienił.
Wszyscy są w systemie
Podczas podróży po wschodniej Ukrainie wszędzie słyszę o korupcji. Tamara z Dniepropietrowska opowiada, że zapadła decyzja, żeby wymienić w jej mieście tramwaje. Kupiono używane, niemieckie. Okazało się, że trzeba jednocześnie wymienić wszystkie tory, bo są za wąskie. Ale okazało się też, że te używane tramwaje były droższe od nowych, które pasowały do istniejących torów. „Był skandal, ale bez żadnych konsekwencji".
Andriej, inżynier, mówi o koledze, który ma sklep ze sprzętem komputerowym. Nagle, bez zapowiedzi wszedł do niego urzędnik. Stanął na środku sklepu. – Przyszedłem – powiedział z ironicznym uśmiechem. Zażądał wielu dokumentów, których właściciel nie miał w sklepie, bo trzyma je w domu. – Od razu nałożył na niego karę i czekał, aż padnie propozycja łapówki. To ich stara metoda. Takich przypadków jest wiele – mówi.
– Tu działa cały system korupcyjny – stwierdza Andriej. – Niemal wszyscy są w systemie. Nikt nie może się wyłamać. Nikt się nie wyłamuje, bo się boi.
Konstanty Pisarewski, szef stowarzyszenia niezależnych organizacji społecznych w Dniepropietrowsku: – W ciągu ostatnich dwóch lat zamknięto tu 50 tysięcy prywatnych firm, 26 szpitali i wiele szkół. W naszym regionie jest 20 tysięcy sierot. W ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy dziewięcioro nastolatków popełniło samobójstwo.
Wielkie emocje wywołuje oczywiście aresztowanie Julii Tymoszenko. Twarda Julia z luksusowego maybacha trafiła do XVII-wiecznego więzienia, gdzie siedzi w kamiennej celi. Znajomi nie mogą jej odwiedzać. Widuje się z nią tylko córka, która jest jej prawnikiem, więc ma zgodę. – Janukowycz chce ją złamać, ale to mu się nie udaje. Ona jest twarda, a jej popularność rośnie – ocenia jeden z miejscowych analityków. Podobno ma większe poparcie niż Janukowycz, ale jest to poparcie nieznaczne. Oboje mają po kilkanaście procent. Na Ukrainie nie ma dziś polityka, który wzbudzałby powszechne zaufanie.