Gdyby istniała symboliczna brama do współczesnych czasów, to mógłby nad nią zawisnąć efektowny napis: „Zabawa czyni wolnym". Kłopotem byłoby jednak rzetelnie odpowiedzieć na pytanie: wolnym od czego?
Susan Shell, znana amerykańska filozof polityki, z której wykładu owe spostrzeżenie na temat współczesnej wolności pochodzi (a zacytowane zostało we wstępie do najnowszego rocznika „Teologii Politycznej"), stwierdza, że wbrew pozorom zabawa nie odpowiada na żadne ze znaczących pytań współczesności. Może najwyżej tymczasowo pozwolić o ważnych sprawach zapomnieć.
Wolność, którą daje rozrywka, jest więc jedynie ułudą –co warto skonstatować w ostatnich dniach tego najdłuższego weekendu nowoczesnej Europy. Grillowanie nad Wisłą, opalanie się w Zakopanem czy kitesurfing na dominikańskiej plaży to dla wielu tylko próba chwilowej ucieczki od zła tego świata: od niepokoju po rodzinnej kłótni, od strachu przed utratą pracy, od przerażenia chorobą czy od smutku po śmierci przyjaciela.
Kiedy byłem dzieckiem, czasami chowałem głowę pod kołdrę. W ciemności wszystkie kłopoty świata przestawały mnie dotyczyć. Parę lat temu także mój synek, gdy chował twarz pod kocyk, myślał, że jest niewidzialny. Czym gorszy jest świat wokół nas, tym chętniej uciekamy w nierzeczywistość, tym chętniej powracamy do krainy dzieciństwa, do czasu, gdy niedojrzałość była jeszcze zaletą, a beztroska – przywilejem.
Rozsądniejsi z nas rozumieją, że to tylko iluzja. Że przed powagą spraw doczesnych nie da się uciec. Że w ludzkim życiu prawdziwą wartością jest odpowiedzialność i umiejętność przeciwstawienia się kłopotom.