Katapultowanie kryzysu

Czasem fakty same w sobie stanowią opowieść. I Europa pełna jest tych faktów, tyle tylko, że mało kto dziś chce słuchać tej opowieści.

Publikacja: 05.10.2012 20:00

Katapultowanie kryzysu

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Wychodzić poza pojedyncze zdarzenia, wyciągać wspólny mianownik z kolejnych demonstracji od Madrytu po Warszawę. Oderwać się na chwilę od wskaźników makroekonomicznych, kolejnych doniesień o spadających płacach, rosnącym bezrobociu.

Przez ostatnie trzy lata żyjemy od zadymy ulicznej do pakietu pomocowego. Kolejne rządy i instytucje europejskie katapultują kryzys z jednego miejsca w inne miejsce. Z banków do rządów, z rządów do centralnych banków, z funduszy do firm i z powrotem do banków. Byle zyskać na czasie.

Na zewnątrz widać tylko zdarzenia. Kilkuzdaniowe relacje z Brukseli. Idiotycznie powtarzające się, ale przez to mało groźne. Niepokój zamiast narastać, powszednieje. Żyjemy w epoce kryzysu odkładanego w czasie. W czasach uwiądu od czasu do czasu przerywanych napływaniem pakietów pomocowych.

Przywykliśmy do życia w świecie znikających programów socjalnych, poradników lifestylowych dla bezrobotnych, komicznie czasem wyglądającej obrony statusu społecznego. I tak długo, jak patrzymy tylko na pojedyncze historie, możemy sobie mówić, że nic się nie dzieje. Dołączamy do facebookowej grupy „Kryzys? Jaki kryzys?". Takie jest po prostu życie.

Gorzej kiedy te wszystkie wskaźniki i pojedyncze fakty zaczną się układać w zupełnie inną historię o trwałości Europy. O tym, co tak naprawdę stanowi dziś oś konfliktu. Czyli o niemieckiej niechęci do finansowania obcych deficytów, o animozjach Północ-Południe.

W Polsce mamy tendencję do minimalizowania zagrożeń. W końcu żyjemy w kraju, który nigdy nie utracił wzrostu gospodarczego. Ale nawet u nas silniej brzmią dziś akcenty izolacjonistyczne. Antykorporacyjne, narodowe – nazwijmy to secesjonizmem europejskim. Rosnąca niechęć do euro, europejskiej biurokracji i jej regulacyjnych absurdów. Do niedawna te akcenty silne były jedynie w przesłaniach PiS, dziś również głośno wypowiadane są przez członków rządzącej koalicji.

W Hiszpanii cała energia rządu koncentruje się obecnie na tym, żeby nie dopuścić europejskiego nadzoru do finansów państwa. Niezależność ponad wszystko – mówi premier. Stąd coraz drastyczniejsze programy oszczędnościowe prowadzące do jeszcze głębszych podziałów wewnętrznych. Katalońscy przywódcy, zmęczeni programami cięć, domagają się referendum nad oddzieleniem regionu od Madrytu.

Pierwszy raz od wojny mamy protesty w południowym włoskim Tyrolu, nieakceptującym władzy w Rzymie. Ruch na rzecz oddzielenia Grecji od UE dzieli już nie tylko samych Greków, ale też Niemców i Francuzów. Pomysł wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, do niedawna popularny wyłącznie w skrajnie konserwatywnych środowiskach, dziś stał się na Wyspach tematem narodowej debaty, a kto wie czy nie referendum. Do tego dochodzą malejące szanse Ukrainy na podpisanie traktatu stowarzyszeniowego, którego nie chcą Niemcy. I ponadnarodowa niechęć do brukselskiej biurokracji.

Nie istnieje coś takiego jak spójna paneuropejska wizja. To co eurocentryści do niedawna wypisywali na sztandarach – tygiel różnorodnych społeczności, tradycji, zachowań – w rzeczywistości jest potężną siłą odśrodkową. W jednym kotle zwalczają się sprzeczne interesy narodów i grup etnicznych. Ożywają dawne uprzedzenia i niechęci. Wspólnota, którą udało się zbudować przez ostatnie dekady, jest konsekwentnie demontowana.

George Friedman, z którym miałem okazję spędzić kilka godzin w zeszłym tygodniu, opowiadał mi o swojej nowej książce. Pracuje nad wizją przyszłej Europy. Wielkiego powrotu do państw narodowych targanych starymi konfliktami. Odkładany w czasie kryzys, narastające poczucie niemocy europejskiego projektu, każe nam szukać rozwiązań w starych narodowych modelach. Czy ze wszystkimi ich konsekwencjami? To zdaje się zależeć od tego, jak długo jeszcze będziemy bawić się w katapultowanie kryzysu.

Wychodzić poza pojedyncze zdarzenia, wyciągać wspólny mianownik z kolejnych demonstracji od Madrytu po Warszawę. Oderwać się na chwilę od wskaźników makroekonomicznych, kolejnych doniesień o spadających płacach, rosnącym bezrobociu.

Przez ostatnie trzy lata żyjemy od zadymy ulicznej do pakietu pomocowego. Kolejne rządy i instytucje europejskie katapultują kryzys z jednego miejsca w inne miejsce. Z banków do rządów, z rządów do centralnych banków, z funduszy do firm i z powrotem do banków. Byle zyskać na czasie.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą