W Szwecji życie jest tak uporządkowane, poczucie bezpieczeństwa tak powszechne, że każdy rozgrywający się w tej scenerii kryminał powinien być odbierany jako niewiarygodny. A tak się nie dzieje. Mało tego, zagraniczni odbiorcy tej twórczości bardzo sobie cenią jej autentyzm i wierność szczegółom.
David Fincher, reżyser „Dziewczyny z tatuażem", filmu na podstawie jednej części trylogii Stiega Larssona „Millenium", odkrył, że drzwi wejściowe do mieszkań w Sztokholmie otwierają się na zewnątrz. Jest to istotna okoliczność dla kryminalistów posługujących się w swojej codziennej pracy przemocą oraz ścigających ich policjantów: takie drzwi nie dają się wyważyć! Stały efektowny element filmów akcji – wywalanie potężnym kopniakiem drzwi – w scenach rozgrywających się w Sztokholmie nie ma prawa się pojawić.
„Z dnia na dzień zostałem milionerem. I to dzięki książce, której nikt nie zdążył jeszcze przeczytać" – wyznał Jan Wallentin, autor „Gwiazdy Strindberga" wydanej w 2010 roku swojej pierwszej i jak dotąd jedynej powieści. Nie odmawiając wartości książce, trzeba stwierdzić, że jej międzynarodowy sukces jest przede wszystkim triumfem szwedzkiej umiejętności promowania swojej kultury popularnej i komercyjnej.
Debiutancka powieść Wallentina została przyjęta przez renomowane wydawnictwo, ale zanim jeszcze ukazała się w Szwecji drukiem, jego agent zawiózł książkę na targi we Frankfurcie i tam na pniu sprzedał do kilkunastu krajów. Zaliczki za sprzedaż praw pozwoliły na wypłacenie autorowi już na początek 16 mln koron (ok. 7 mln złotych). Taka jest siła marki pod nazwą szwedzka literatura kryminalna: nieznaną nikomu powieść nieznanego nikomu debiutanta można sprzedawać wydawnictwom na całym świecie, niemal jak na aukcji, wołając, kto da więcej.
A przecież Szwedzi nie stworzyli właściwie własnego nurtu czy gatunku: zapożyczyli tylko najlepsze i najbardziej sprawdzone recepty.