Pamięta pan, z jakim namaszczeniem Stan Tymiński pokazywał tajemniczą „czarną teczkę"?
Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny:
Aktualizacja: 13.06.2014 18:19 Publikacja: 13.06.2014 18:19
Foto: Reporter, Andrzej Wawok Andrzej Wawok
Pamięta pan, z jakim namaszczeniem Stan Tymiński pokazywał tajemniczą „czarną teczkę"?
Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny:
On robił to naprawdę świetnie! To było wydarzenie. Porywający spektakl, emocjonujący performance. Ten jego dumny, pawi krok i piękna żona Peruwianka, Myrna Graciela u boku...
To było szalenie egzotyczne. Do dziś słyszę poszepty: „Zobacz, jaką ma żonę – zagraniczną!". Bawią pana tacy ekscentrycy? Janusz Korwin-Mikke, Janusz Palikot, niegdyś Andrzej Lepper – motyle polskiej polityki...
Nie bawią, bo w każdej chwili mogą sięgnąć po władzę, a to może się okazać bardzo niebezpieczne. Jeśli taki ekscentryk wykręci się z kontroli społecznej, zbuduje obozy koncentracyjne dla tych, którzy nie będą się zachwycać np. hasłami powrotu kobiet do garów i będziemy mieli to, co w krajach islamskich. Polityczni ekscentrycy to fundamentaliści przekonani o bezkrytycznej i kompletnej słuszności swych idei. Demagogiczni i... bardzo atrakcyjni zewnętrznie.
Są nienormalni?
Z punktu widzenia psychiatrii w dużym stopniu. Zdecydowanie odstają od reszty, łamiąc wszelkie kanony społeczne, począwszy od nietypowego ubranka, a skończywszy na treści wypowiedzi. Norma społeczna w polityce to garnitur i krawat – taki dress code, którego większość przestrzega. A oni mają z tym problem. Eksponują swą odmienność w sposobie ubierania: bardziej artystycznym niż merytorycznym. Innym wspólnym rysem jest tendencja do gry aktorskiej – gwiazdorzenie. Artysta musi zaskakiwać, a oni wchodzą do polityki jak na scenę.
Palikot latający z głową świni, Lepper sypiący ziarnem po torach?
To gra o uwagę i przyciąganie wyborców. Oni tworzą wydarzenie, eksces obyczajowo-społeczny. A treść tego, co mówią, jest sprzeczna z innymi – neguje polityczny establishment i odbiega od...zdrowego rozsądku: „trzeba wysadzić Unię" albo Tymiński: „każdy będzie bogaty". A nasz naród durnowaty prawie by go wybrał...
23,10 proc. poparcia w pierwszej turze i wejście do drugiej jakimś cudem...
Wcale nie cudem! Treści politycznych ekscentryków są sprzeczne z rozumem, ale oryginalne i zaskakujące, bo sprzeniewierzają się na przykład wartościom społecznym: kobiety do garów, homosie na traktory i tak dalej. To kulturowy szok. Podobnie jak forma wypowiedzi – nie staranne, poprawne wyrażanie myśli w odpowiednich normach kontekstowych, ale show: wiec zwolenników, trzepoczące chorągwie, blokady dróg. W mowie albo patos, albo wulgaryzmy. Oni nie mówią – oni grają na scenie.
To nie dowodzi jeszcze choroby psychicznej, zresztą ludzie „normalni" ponoć nie istnieją...
Wiemy, że istnieją. Psychiatria dość jasno stara się precyzować, co jest normą, a co nie. Wynika to też z definicji zdrowia psychicznego. Pierwszym kryterium normy są statystyki – normalne jest to, co najczęstsze. Równie ważna jest zgodność z modelem społecznym. Normals chodzi do pracy, śpi w nocy, pije rzadko, troszczy się o dzieci. Dba o dochody i zyski. To model ukształtowany kulturowo i zaakceptowany społecznie. Znajomy nauczyciel buddyjski nie gromadzi pieniędzy...
Jak w łacińskim przysłowiu: omnia mea mecum porto...
Właśnie. Ale Amerykanie mają go za osobę nienormalną, bo jak się można nie dorabiać w pocie czoła rezydencji z ogrodem? A on się włóczy i już. Albo młodzieżowy ruch minimalistów – jak najmniej pracy, pieniędzy, wydatków, a duuużo czasu. Dziwne! Trzecim kryterium definiowania normy są wskaźniki zwane symptomami sugerujące zaburzenia diagnostyczne. Pojawienie się nieuzasadnionych lęków, depresja, smutek bez powodu, czyli symptom za dużego smutku, bezsenność i tym podobne.
To jak się diagnozuje chorobę psychiczną?
Proszę bardzo: jest symptom smutku, a na dodatek histeryczne, nieadekwatne do sytuacji reakcje, czyli symptomy psychozy, nerwicy, psychopatii. Liczymy, ile ich? Cztery – to wariat.
A jak jeden?
To się zastanawiamy. Zresztą, jak widać po Justynie Kowalczyk, nawet z symptomem depresji można świetnie funkcjonować. Zresztą każdy cierpi czasem na bezsenność, każdy popije czy zareaguje nieadekwatnie do sytuacji. Hasła politycznych ekscentryków też są nieadekwatne: „Nie będzie Wersalu w tym Sejmie!" (Lepper). Miało być dziadowsko. I było. Oni w każdej dziedzinie przejawiają symptomy, ale nie zawsze są one wiązką objawów, którą możemy oficjalnie uznać za patologię. Na całym świecie są dziwacy, indywidua, oryginały, oszołomy, wszyscy nietypowi i rzadcy, ale bardzo mnie niepokoi, że zamiast ich wyciszyć, ewentualnie leczyć, dajemy im władzę.
To jednak można ich uznać za wariatów?
A pamięta pani Pol Pota? To kambodżański dyktator, a dla mnie psychologiczna zagadka. Bardzo mądry, wykształcony, bystry gość. Wyeliminował kambodżańską inteligencję i wymordował połowę narodu. Był, jak widać, bardzo skuteczny, realizował swój przerażający, chory plan konsekwentnie i spójnie. Sprawnie robił swoje. Oto co się dzieje, gdy osobnik ciężki psychicznie i niezrównoważony znajdzie się u władzy. Widzi pani, ekscentrycy są fajni jako chwilowa atrakcja: tu bimbrem zalatuje, tam swetrem. Są ciekawi jako wydarzenie, ale nie wolno im dawać władzy, bo wyrastają z nich mali führerzy.
Ekscentryczny motyl ma stać się jeźdźcem burzy?
Owszem, może się z tego zrobić jak w „Riders on the storm". A dlaczego? Bo taki ktoś, inaczej niż reszta ludzi, ma poczucie misji. Proszę zrozumieć, normalny człowiek ma tylko potrzebę uzupełnienia jakiejś części świata: chce naprawić pielęgniarstwo albo drogi czy huty. Człowiek z misją ma proroczą wizję – chce zmiany świata w całości. Wizja Leppera: zamknąć złych, nagrodzić dobrych, była piękną misją. Szedłbym za nią pierwszy, ale on, podobnie jak wszyscy demagodzy, nie mówił, jak to zrobić. Misja była marzeniem, bez drogi do celu. W każdej zdrowej ideologii jest misja naprawiania świata, ale nikt nie próbuje przewrócić go na lewą stronę.
Zagazować katoli razem z pedałami?
Właśnie. Dlatego gdy taki osobnik już dojdzie do władzy, zrobi nam to samo co Pol Pot. Pamięta pani „Heban" Kapuścińskiego? Dużo tam o Liberii – kraju założonym przez wyzwolonych amerykańskich niewolników. To znamienne, że oni sami założyli najbardziej niewolniczy kraj na świecie, zapędzając do pracy rdzennych Afrykańczyków. Dorwawszy się do władzy, tak dali niewolniczego czadu, że wszyscy się przed nimi czołgali w proch. A książka Muammara Kaddafiego o ratowaniu ludzkości? Wszyscy wiemy, jak skończył, ale przetłumaczono na polski jego słynną „Zieloną książkę".
Tyle że to kompletna utopia.
Właśnie. Tu wychodzi ich dziwactwo, surrealizm i fakt, że to wszystko są aktorskie pogrywki. Lech Wałęsa też miał taki epizod: „sto milionów dla wszystkich". Pięknie. Tylko skąd je wziąć? Są to programy nośne, ale nierealne. A problemem jest to, o czym mówił mnich ojciec Leon Knabit: brak prawdziwej struktury wartości społecznych i moralnych podstaw. Jest za to sztuka zdobywania władzy dla niej samej, znaczenia i oklasków, a to nie wartości, tylko narzędzie. Czy któryś z nich powiedział, jak zmniejszyć dług narodowy?
Nie słyszałam.
Żaden. Tylko czary-mary – będzie lepiej. Zaprogramują ludziom poczucie szczęścia, jeśli ci ich posłuchają i wybiorą. Politycznych ekscentryków łączy, jak powiedziałem, poczucie misji, konsekwencja w poglądach, różne cechy aktorskie i umiejętność ekspozycji społecznej bez śladu niepewności. Pamięta pani odwagę Palikota machającego prezerwatywami?
Dla mnie to nie jest odwaga.
A jednak to się łączy. A skłonność do przesady i histerii? Jak cierpi, to krańcowo: do władzy lub na cmentarz...
Myśli pan o samobójstwie Leppera, o „upadku z wysokiego konia"?
Tak. Ekscentryczni ludzie równie mocno i spektakularnie cierpią. Trzeba przyznać, że to są ogromne koszty. Ich działalność polityczna czy społeczna to nie tylko frajda, ale też zaangażowanie, dużo niepewności i ryzyka. Oczywiście ich umiejętności aktorskie są na tyle duże, że pozwalają wszystko zamaskować i gęba wciąż się śmieje...
To element marketingu, kształtowanie słynnego „wizerunku"?
Niezupełnie. Ekscentryka trudno jest udać. Niektórzy ludzie są bowiem genetycznie skazani na pewne formy działania. Mam brata, który jest plastykiem, a miał być geodetą. Ale oprócz malowania obrazeczków męczyło go właściwie wszystko. Widzi pani, mamy taką naiwną wiarę, że możemy kierować całością swojego życia, ale mimo że jakaś część faktycznie od nas zależy, reszta jest określona przez biologię. Wiele drobnych przeżyć, wydarzeń mikrodoświadczeń może wywrzeć ogromny wpływ na nasze preferencje. Procesy zachodzące w psychice są na kształt efektu motyla – gdy drobny ruch jego skrzydeł zmienia kierunki tajfunów. Nie możemy urosnąć wyżej, niż zapisano w genach. Albo są nerwusy, albo spokojni. Zmienić któregoś z nich prawie niepodobna.
Skazano ich zatem na muchy, swetry i prezerwatywy...
To naprawdę wynika w dużym stopniu z rozwoju predyspozycji genetycznych. A one potęgują się w trakcie ćwiczeń. Niektórzy w ciągu życia dostrzegają u siebie zdolności przywódcze – Lepper zauważył, że ludzie go słuchają i idą za nim. Rozwijają zatem w sobie zdecydowanie, poczucie sprawczości, wysoką samoocenę. Preferencje nakładają się tu na doświadczenie indywidualne i wsparcie środowiska. Statystycznie 3 proc. ludzi jest dziwakami.
Jak to zbadano?
Każde społeczeństwo ma centrum, okolice centrum, czyli większość i marginesy. Oni biorą się z tych marginesów. Genetyczno-?-kulturowo i historycznie część ludzi nie mieści się w głównym nurcie. Ale są na tyle silni psychicznie i osobowościowo, że docierają do nurtu centralnego.
Ale dlaczego dziwak ciągnie za sobą tłumy?...
Bo potrafi nimi manipulować. Podobnie jak guru sekty jest charyzmatyczny i potrafi otoczyć ludzi mitem. Dla pewnych grup społecznych tacy ludzie mają znamiona boskości i anielskości, a to prototyp prawdziwego wodza. Erich Fromm mówił, że ludzie uwielbiają naśladować wielkich wodzów, bo to pozwala im uciec od dylematu, co robić – czyli wolności wyboru. A gdy nie masz modelu, sam musisz decydować, co robić.
To chyba przywilej?
Widać nie dla wszystkich. Zdaniem Fromma boimy się odpowiedzialności za własne wybory i swoje życie. A jak dostaniesz przywódców, którzy powiedzą, co robić – masz łatwiej i uciekasz od własnych dylematów. Masz zwalczać kolorowych, bo czarny to śmieć? Zwalczasz. Ojciec Rydzyk mówi: Alleluja i do przodu? Super, idziesz. Ale jaki jest ten przód – bez znaczenia. Ważny jest rozwój...
... byle nie dżumy!
Właśnie. A tu zamiast wyśmiać, wygwizdać, że „cyrk przyjechał" – poparcie. Ciągną ludzi, bo ich działania są fantazyjne, a ludzie także żyją marzeniami. Zbadano też, że społeczeństwo reaguje na dwa typy informacji. Pierwsze to te ważne: podwyżki, emerytury, kwestie długości pracy i tak dalej. Drugie to ciekawostki: nieważne, ale ciekawe. Pytałem studentów, co jadł na obiad Obama w czasie wizyty w Polsce.
Jagnięcinę?
Brawo! Jagnięcy stek. To jest ten kapitalny wątek przyciągający nie lada widownię. „Jak piesek królowej ma na imię?". Okazuje się, że w każdym, nawet najdoroślejszym człowieku siedzi dziecko. Wszyscy byliśmy dziećmi i ono dalej w nas jest...
Czy to źle? Tracąc ciekawość świata, człowiek przestaje być.
To prawda, staje się smutny i mechaniczny. Toteż dziecko figluje nam w narodzie. „Wojna na Ukrainie będzie albo nie, ale jak ta jagnięcina była zrobiona?". Takie ploteczki tworzą folklor, są wydarzeniem na skalę domowego talerza, co świetnie wykorzystują polityczni ekscentrycy. Obiecaj dziecku: jutro dostaniesz misie, ono uwierzy. „Dobra mama, kocha" – pomyśli. A jutro się powie: „Eee, tam, miśki uciekły". Będzie dzień smutku i... do przodu. Tak to działa. Inny powód poparcia dla takich dziwaków to szukanie sensacji.
Nudzi nas rutyna?
Żyjesz i żyjesz, wychowujesz dzieci, wciąż ta sama żona, ten sam mąż. Włączasz telewizor – zawsze Tusk. To wreszcie się opatrzy. Zresztą jak 300 lat temu palili czarownicę pod Krakowem, to już wtedy pół miasta zbiegło się oglądać. A im bardziej dynamiczna sytuacja, tym lepiej, bo w naszym żmudnym życiu chcemy mieć trochę rodzynków. Jest zatem „news", ale uwaga ! To news dobry, kontrolowany. To nie ma być nic w stylu: budują mi dom przed nosem albo burzą drogę. Nic z tych rzeczy. Dlatego dziwaczni politycy zwłaszcza z dala od centrów są urozmaiceniem i sensacją z pozoru nieszkodliwą...
To chore. Polityk nie jest „newsem", a to nie są kryteria wyboru męża stanu.
To niech pani zrobi z narodu dojrzałych ludzi! A na razie szaleje w nas dzieciak i kochamy newsy. A poza nimi kręci nas rozrywka i zabawa. Jak polityczny establishment mówi: „integracja unijna", to ekscentryk: „rozsadzić, rozproszyć". I już z samego słyszenia jest „śmich".
Jak w piosence Piersi: „Będzie, będzie zabawa! Będzie się działo! I znowu nocy będzie mało...".
Widzi pani, naród nie składa się z uczonych mężów, panuje w nim chaos i żądza emocji, dlatego działalność politycznych ekscentryków daje urozmaicenie. Ale to nie wszystko. Stabilna sytuacja polityczna jest jak gotująca się kasza. Raz ta sama część na górze, raz na dnie i tak w kółko. Wciąż ci sami – raz w opozycji, raz przy władzy.
Pan mówi o teorii cyrkulacji elit Vilfredo Pareto?
Tak. Taka stabilizacja wywołuje nudę i stagnację. Ale nagłe jej załamanie wpuszcza nowe wiatry i nowe poglądy. Wprowadza też zagadkę psychologiczną pod tytułem: jak to się skończy? Tylu głosuje, czy zatem wybiorą, poprą, będzie rozróba, co jeszcze się stanie? I jest o czym myśleć. A dalej to tak jak w kinie. Obserwując film, myślimy, jak on się skończy. Jak pani oglądała „Pod Mocnym Aniołem" Smarzowskiego, myślała pani o głównym bohaterze: przestanie pić czy nie?
Domyśliłam się, że nie.
I o to chodzi. Miała pani logiczne przesłanki, by zbudować sobie oczekiwania i sprawdzić, czy ma rację. I to jest dobry film, bo widz może sobie zbudować wizję przyszłości. Nie wiedząc, jak film się skończy, jest w stanie to przewidzieć. Są także filmy złe: to takie, gdy już po pierwszej scenie wiemy, jak to się skończy, lub takie, w których nikt nie wie, o co chodzi.
Czeski film!
Właśnie. Nie można budować oczekiwań wobec wydarzeń, bo wszyscy ganiają, skaczą i niczego przewidzieć nie sposób. Ekscentryczni politycy fundują nam często dobrą zagadkę średnio trudną jak w serialu. Jak to się rozwinie, kto kogo załatwi i tak dalej. Jest pewna logika, ale też i niepewność oraz zaskoczenie – jest się czym nacieszyć. Mało tego, człowiek potrzebuje do życia stymulacji i pobudzenia. To się nazywa sensation seeking behaviour, poszukiwanie bodźców.
...a patrząc na Palikota, nikt nie ziewa?
A pani ziewa?
Ja nie patrzę.
Ale ma pani kogo cytować i o kim mówić. Puszczamy to w sieć komunikacji lokalnej: komentujemy, oburzamy się, wzbogacając tematykę rozmów. Przecież nie każdy czyta tylko Pismo Święte. To taki egzamin: czy jesteś na bieżąco. Podobnie jak w świecie literackim wypada znać pewne pozycje, tak w świecie ludowym trzeba znać owych ekscentryków. Prostactwo ku temu leci, bo się cieszy, chociaż nie rozumie. A tu nie ma nic do rozumienia, bo to tylko demagogia. „Ale wreszcie ktoś, psia mać, zrobi porządek na tym świecie!".
Wyleczy nieuleczalne jak Boży Człowiek z Nowego Sącza?
Oni to też takie boże ludki. Tamten leczył ciało, oni społeczeństwo. Mamy piekielny problem z wieczną nadzieją i oczekiwaniem lepszych czasów, które się w codziennej polityce po prostu gdzieś rozmazują. W budżecie dziura, w służbie zdrowia – kolejki. Sama nuda. A pojawienie się takiego „cudotwórcy" społecznie nas uskrzydla, mimo że to tylko błazen, co skacze wysoko, ale w dobrych piórkach.
Większość tylko się im przygląda, i to z uśmiechem...
I to mnie przeraża, bo bierność wobec ich haseł to zgoda i akceptacja. Historia uczy, że takim politykom trzeba się przeciwstawiać od razu, zanim dojdą do władzy i wiele zniszczą, bo wtedy na wszelkie działanie będzie już za późno. Warto pamiętać, że Girolamo Savonarola porywał tłumy, paląc przy tym swoich przeciwników na stosie.
Zbigniew Nęcki jest profesorem psychologii na Uniwersytecie Jagiellońskim
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Plus Minus
Pamięta pan, z jakim namaszczeniem Stan Tymiński pokazywał tajemniczą „czarną teczkę"?
Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny:
Czy Europa uczestniczy w rewolucji AI? W jaki sposób Stary Kontynent może skorzystać na rozwiązaniach opartych o sztuczną inteligencję? Czy unijne prawodawstwo sprzyja wdrażaniu innowacji?
„Psy gończe” Joanny Ufnalskiej miały wszystko, aby stać się hitem. Dlaczego tak się nie stało?
W „Miastach marzeń” gracze rozbudowują metropolię… trudem robotniczych rąk.
Spektakl „Kochany, najukochańszy” powstał z miłości do twórczości Wiesława Myśliwskiego.
Bank wspiera rozwój pasji, dlatego miał już w swojej ofercie konto gamingowe, atrakcyjne wizerunki kart płatniczych oraz skórek w aplikacji nawiązujących do gier. Teraz, chcąc dotrzeć do młodych, stworzył w ramach trybu kreatywnego swoją mapę symulacyjną w Fortnite, łącząc innowacyjną rozgrywkę z edukacją finansową i udostępniając graczom możliwość stworzenia w wirtualnym świecie własnego banku.
Choć nie znamy jego prawdziwej skali, występuje wszędzie i dotyka wszystkich.
Czwartek na rynku walutowym będzie upływał pod znakiem decyzji banków centralnych. Jak zareaguje na nie złoty?
Olefiny Daniela Obajtka, dwie wieże w Ostrołęce, przekop Mierzei Wiślanej, lotnisko w Radomiu. Wszyscy już wiedzą, że miliardy wydane na te inwestycje to pieniądze wyrzucone w błoto. A kiedy dowiemy się, kto poniesie za to odpowiedzialność?
Czy prawo do wypowiedzi jest współcześnie nadużywane, czy skuteczniej tłumione?
Z naszą demokracją jest trochę jak z reprezentacją w piłkę nożną – ciągle w defensywie, a my powtarzamy: „nic się nie stało”.
Trudno uniknąć wrażenia, że kwalifikacja prawna zdarzeń z udziałem funkcjonariuszy policji może zależeć od tego, czy występują oni po stronie potencjalnych sprawców, czy też pokrzywdzonych feralnym postrzeleniem.
Niektóre pomysły na usprawnienie sądownictwa mogą prowadzić do kuriozalnych wręcz skutków.
Hasło „Ja-ro-sław! Polskę zbaw!” dobrze ilustruje kłopot części wyborców z rozróżnieniem wyborów politycznych i religijnych.
Ugody frankowe jawią się jako szalupa ratunkowa w czasie fali spraw, przytłaczają nie tylko sądy cywilne, ale chyba też wielu uczestników tych sporów.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas