Zjednoczone siły postępu wezwały do bojkotu D&G, jednej z najbardziej rozpoznawalnych firm świata mody, bo jej współzałożyciel – gej Domenico Dolce – wypowiedział się przeciw kupowaniu dzieci od surogatek i wychowywaniu ich przez pary homoseksualne.
Zakotłowało się w necie! Tweety, retweety, hashtagi „#boycottD&G". Facebook pęka w szwach, nie mówiąc o radiu, telewizji i światowej prasie. Z ofensywą ruszyli celebryci wagi ciężkiej – awangarda walki o tolerancję, poszanowanie odmienności, swobody poglądów i obyczajów: Elton John, Martina Navratilova, Ryan Murphy, Ricky Martin, Sharon Stone, Matthew Pateman, Victoria Beckham, Al Roker, żeby wymienić najważniejszych, a też cała armia pomniejszych milionerów, progresistów i naturalnie środowiska LGBT. Słowem, fajerwerki hipokryzji i egotyzmu gejowskiego lobby, odpalone w dodatku w ataku na „swoich" – D&G, ikonę gejowskiej subkultury i światowego designu: obaj dyktatorzy mody mają przestać być modni, bo nie wyznają jedynie słusznych poglądów!
Ale po trwającym tydzień seansie nienawiści postępowcy znaleźli się w stanie ogromnej konfuzji, bo wódz krucjaty Elton John skompromitował się i podał tyły. W Los Angeles paparazzi zdemaskowali inicjatora bojkotu, gdy wraz z małżonkiem z białymi papierowymi torebkami ze złotym logo D&G wchodzi do studia nagrań. Sir Elton John wyjaśnił, że nie szedł z torebeczką na miasto, a w środku miał kanapki, czyli, że się broń Boże z produktem D&G nie afiszował, a nawet go spostponował. Niemniej jednak akolici poczuli się zdradzeni, a współcelebryci, którzy tak ochoczo do bojkotu przystąpili, wystrychnięci na dudka.