Trzymam oto w ręku wydaną sto lat temu w Bibliotece Nauczyciela Ludowego „Historię Polski w nauczaniu analfabetów dorosłych" doktor Natalii Gąsiorowskiej. Książka ta zwróciła moją uwagę mniej przez temat, o jakim traktuje, a bardziej ze względu na adresata, do którego się zwraca. Jako że od jakiegoś czasu borykam się z wtórnym analfabetyzmem na wyższych uczelniach, sięgnąłem do niej z myślą, że znajdę między wierszami receptę, jak uczyć osoby w ogóle do tego nieprzygotowane.
Uczyć przystępnie i bezstresowo
W książce tej kładzie się zrazu nacisk na doświadczenie życiowe oraz zawodowe dorosłego analfabety. U podstaw nauczania wiedza książkowa nie odgrywa – nie powinna odgrywać – żadnej roli, ponieważ mamy do czynienia z „umysłem niewyćwiczonym w myśleniu, pozbawionym wiedzy szkolnej całkowicie, o mniej lub więcej ciasnym horyzoncie ideowym (...) Analfabeta dorosły przedewszystkim ma doświadczenie życiowe, stąd zna on różne strony życia nawet publicznego, choć wiedza książkowa była dlań niedostępna" [pisownia oryg.]. Zajęcia z tak ukształtowanymi osobami należy prowadzić hałaśliwie, przebojowo, oddziaływać nie na rozum, tylko na uczucia. Mówiąc skrótem, mamy nauczać, bawiąc, przedstawiając kolorowe ryciny, naśladując ustami tętent koni, ich rżenie czy dźwięk trąbki bojowej. „Analfabeta dorosły ma umysł przeważnie bierny, przytępiony, a co najmniej zmęczony, więc należy pogadanki historyczne wyłożyć mu barwnie, żywo (ważna jest nawet dykcya wykładającego) oddziałać na uczucie, jak to zazwyczaj czynimy z dziećmi". Następnie zabawa w naukę kończy się wakacjami.
Czytaj dalej. Tylko 29,90 zł miesięcznie
Dostęp do serwisu rp.pl, w tym artykuły z Rzeczpospolitej i Plus Minus.
Możesz zrezygnować w każdej chwili.