Jakie działania musimy podjąć, by zachować świat, który odchodzi? – pyta badacz Górnego Śląska Kamil Iwanicki w książce „Familoki. Śląskie mikrokosmosy. Opowieści o mieszkańcach ceglanych domów”. W szkole lubił wycieczki po dzielnicy, teraz sam jako przewodnik stara się budować w młodym pokoleniu pamięć o tożsamości. Familoki – ceglane domy rodzinne, są dla niego punktem wyjścia, aby pokazać Górny Śląsk, jego mieszkańców i fenomen kultury robotniczej.

Czytaj więcej

„Antidotum. Historia amerykańskich seriali komediowych”: Coś więcej niż żarty

Familoki na wielką skale budowano od połowy XIX wieku. Huty i kopalnie potrzebowały rąk do pracy, a ludziom trzeba było zapewnić miejsce do życia. Niemal samowystarczalne miasteczka, jak Nikiszowiec czy Giszowiec, miały przywiązać robotników do jednego pracodawcy na całe życie. Były budowane w różnych stylach architektonicznych, a wokół nich tworzono centra usługowo-handlowe, parki, gospody, kościoły, przedszkola, a nawet kasyna. Życie w familoku toczyło się według harmonogramu pracy ojca. A centralnym punktem każdego mieszkania była kuchnia, w której toczyło się życie rodzinne i towarzyskie.

Iwanicki opowiada, także poprzez zdjęcia, jak transformacja ustrojowa zmieniała styl i jakość życia na Śląsku. Zżyte ze sobą społeczności w familokach były kiedyś niczym jedna wielka rodzina. Dzisiaj budynki mogą być zamieszkane przez każdego, wystarczy kupić mieszkanie (dobrze zlokalizowane i atrakcyjne cenowo). Jaka przyszłość je czeka? Kto będzie w nich spędzał życie?