Choć dla wszystkich partii politycznych resort edukacji nie jest i nigdy nie był kluczowy, to jednak jest on ważny dla życia społecznego. Stąd też, jak wynika z informacji docierających od polityków opozycji demokratycznej, przyszła koalicja dyskutuje o tym, kto posprząta oświatę po ministrze Czarnku i jego poprzednikach. A jest co robić, bo ostatnie osiem lat cechował stale postępujący proces destrukcji szkół.
W jakim stanie PiS pozostawił polskie szkolnictwo? Przede wszystkim nie ma już gimnazjów, które zostały zastąpione przez ośmioletnie szkoły podstawowe. I choć może się wydawać, że – zwłaszcza na prowincji, gdzie wybór szkół jest ograniczony – były one dla dzieci lepszym rozwiązaniem, dziś nie ma już do nich powrotu. – Jeżeli ktoś przyjdzie i powie, że wracają gimnazja, to powiemy nie – mówił kilka dni temu w wywiadzie prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz.
Ale wiele rzeczy można i należy zmienić – sprowadzić kompetentnych i dobrze wynagradzanych nauczycieli, odchudzić podstawę programową, odideologizować szkoły i kuratoria oświaty. No i zatroszczyć się o to, by do szkół wróciły także dzieci, bo dziś coraz więcej z nich znajduje się poza klasycznym systemem edukacji. I wygląda to wszystko tak, jakby gdzieś obok tworzył się system edukacji równoległej.
– Ucieka ten, komu jest źle. Rodzice, kierując się dobrem dziecka, chcą, by szkoła, w której kształcą się ich dzieci, była dla nich miejscem przyjaznym. Tymczasem jest tak, że w szkole publicznej najważniejsze są programy, a nie dziecko. I to najlepiej, żeby było to dziecko zdolne, bo idea jest taka, że szkoła ma dostarczać wiedzę, a potem z niej odpytywać. Jeśli dziecko w jakimś stopniu od tej normy odstaje, jest mniej zdolne czy ma specjalne potrzeby edukacyjne, to ciężko mu w tych ramach funkcjonować – mówi prof. Marek Konopczyński, pedagog, członek Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN.
Ekspert dodaje, że ten drugi system edukacji powstał w kontrze do edukacji klasycznej. – Szkoda tylko, że rozwija się on nie jako alternatywny system, znajdujący się pod merytorycznym, pełnym nadzorem ze strony państwa. Myślę, że przyszły minister powinien rozważyć wprowadzenie tych alternatywnych form do polskiego systemu edukacji – mówi prof. Konopczyński.