Jej bohaterami są legendy sztuki ulicy, 30-, 40-latkowie, nadal działający w tym nurcie, choć w większości to dziś absolwenci ASP, artyści znani też z galeryjnego obiegu. Jak M-City (Mariusz Waras), którego katastroficzne, zmechanizowane i odczłowieczone wizje miast spotkać można na murach nie tylko w Gdańsku czy Warszawie, ale też w Paryżu, Londynie czy Rio de Janeiro.

Paweł Kwiatkowski odwiedzał artystów w ich pracowniach – wśród nich takie streetartowe sławy, jak Zbiok, Chazme 718 czy Sepe. Książkę oparł na pełnych życia rozmowach z nimi. Już we wstępie zastanawia się, czy street art w ogóle istnieje, co zakrawa na prowokację. A jednak pytanie ma rację bytu. Bo przecież jeśli artyści malują na postindustrialnych pustostanach po to, żeby stworzone przez nich murale zafunkcjonowały wyłącznie w internecie jako murale wirtualne, to nie jest pewne, czy te dzieła mają jeszcze coś wspólnego ze street artem, czyli sztuką ulicy.