Pani Justyna źle się poczuła. Na tyle źle, że młoda, ledwie 32-letnia zdrowa kobieta trafiła do szpitala w Dębicy. Precyzyjniej byłoby powiedzieć: trafiła do poczekalni na oddziale ratunkowym. Spędziła tam bite siedem godzin, ostatnie, jak się miało okazać, siedem godzin jej życia. Nie miał kto jej podać wody, nikt jej nawet nie przykrył. Tak sobie leżała i czekała. Nie była nikim ważnym, nikt w jej sprawie nie interweniował, więc ją zostawiono. Stwierdzono, że ma tętniaka, ale zamiast natychmiast przewieźć do Rzeszowa, kazano jej czekać kolejne dwie godziny. Do kliniki nie dojechała. No, przykra sprawa, ale przecież wszyscy niewinni, wszyscy chcieli dobrze. Zostawiła męża z dwójką małych jeszcze chłopaków. Młodszy codziennie płacze i pyta ojca, co z mamą. Zostali sami, nikt im nie chce pomóc. Wszystko dlatego, że pani Justyna nie była w ciąży.
Czytaj więcej
Gdybym nie był Żydem, byłbym antysemitem, powtarzał. Ale właściwie, dlaczego antysemitem, skoro wszyscy prawdziwi Żydzi i tak byli Polakami? On przede wszystkim.
To nie do końca prawda, że nikt – od razu wyjaśnijmy – bo przecież ludzie na miejscu są poruszeni. Nie tylko protestowali przed starostwem, właścicielem szpitala, ale znaleźli się psychologowie, którzy chcą zająć się chłopcami, znaleźli się specjaliści gotowi zrobić im badania genetyczne. To dlaczego napisałem, że ich opuszczono? Bo milczeli politycy, celebryci, dziennikarze. Sprawą nie zajął się ani Parlament Europejski, ani międzynarodowe organizacje praw człowieka, nie zająknęły się feministki krajowe i międzynarodowe, żadna wielka fundacja kobieca, nikt taki. Nie zorganizowano wreszcie manifestacji w dziesiątkach miast Polski. Bo pani Justyna nie była w ciąży.
To dlaczego napisałem, że ich opuszczono? Bo milczeli politycy, celebryci, dziennikarze. Sprawą nie zajął się ani Parlament Europejski, ani międzynarodowe organizacje praw człowieka, nie zająknęły się feministki krajowe i międzynarodowe, żadna wielka fundacja kobieca, nikt taki.
Półtora roku temu w Pszczynie zmarła pani Iza. Po roku śledztwa dwóm lekarzom, już w medialnej ciszy, postawiono zarzuty, a na szpital nałożono karę, uznając, że do tragedii doszło z powodu błędu medycznego. Wtedy jednak wszystko wyglądało inaczej. „Ani jednej więcej!” – krzyczały media. Na protestach stawili się, a spróbowaliby nie, wszyscy liderzy opozycji. Był więc Donald Tusk i Szymon Hołownia, był Rafał Trzaskowski i liderzy lewicy, ale przede wszystkim były one. Niedoszła prezydent Polski z partyjną liderką, która karierę polityczną zawdzięcza znanej matce, posłanka debiutantka, która właśnie żegluje do trzeciej partii, i panie znane z kanapkowego puczu. Wszystkie głęboko poruszone losem pani Izy. Bo pani Iza była w ciąży.