Robert Mazurek: Tylko jedna ciąża

Świeże groby zawsze wzruszą/ Obojętnie, gdzie kopane/ Jak porosną, wyjdzie na jaw/ Kto szczuł i co było grane. Niby taki mądry ten Kleyff, a jednak taki głupi. Wszak nie wszystkie groby równie mocno wzruszają.

Publikacja: 17.02.2023 17:00

Robert Mazurek: Tylko jedna ciąża

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Pani Justyna źle się poczuła. Na tyle źle, że młoda, ledwie 32-letnia zdrowa kobieta trafiła do szpitala w Dębicy. Precyzyjniej byłoby powiedzieć: trafiła do poczekalni na oddziale ratunkowym. Spędziła tam bite siedem godzin, ostatnie, jak się miało okazać, siedem godzin jej życia. Nie miał kto jej podać wody, nikt jej nawet nie przykrył. Tak sobie leżała i czekała. Nie była nikim ważnym, nikt w jej sprawie nie interweniował, więc ją zostawiono. Stwierdzono, że ma tętniaka, ale zamiast natychmiast przewieźć do Rzeszowa, kazano jej czekać kolejne dwie godziny. Do kliniki nie dojechała. No, przykra sprawa, ale przecież wszyscy niewinni, wszyscy chcieli dobrze. Zostawiła męża z dwójką małych jeszcze chłopaków. Młodszy codziennie płacze i pyta ojca, co z mamą. Zostali sami, nikt im nie chce pomóc. Wszystko dlatego, że pani Justyna nie była w ciąży.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Pomarańcze w listopadzie

To nie do końca prawda, że nikt – od razu wyjaśnijmy – bo przecież ludzie na miejscu są poruszeni. Nie tylko protestowali przed starostwem, właścicielem szpitala, ale znaleźli się psychologowie, którzy chcą zająć się chłopcami, znaleźli się specjaliści gotowi zrobić im badania genetyczne. To dlaczego napisałem, że ich opuszczono? Bo milczeli politycy, celebryci, dziennikarze. Sprawą nie zajął się ani Parlament Europejski, ani międzynarodowe organizacje praw człowieka, nie zająknęły się feministki krajowe i międzynarodowe, żadna wielka fundacja kobieca, nikt taki. Nie zorganizowano wreszcie manifestacji w dziesiątkach miast Polski. Bo pani Justyna nie była w ciąży.

 To dlaczego napisałem, że ich opuszczono? Bo milczeli politycy, celebryci, dziennikarze. Sprawą nie zajął się ani Parlament Europejski, ani międzynarodowe organizacje praw człowieka, nie zająknęły się feministki krajowe i międzynarodowe, żadna wielka fundacja kobieca, nikt taki. 

Półtora roku temu w Pszczynie zmarła pani Iza. Po roku śledztwa dwóm lekarzom, już w medialnej ciszy, postawiono zarzuty, a na szpital nałożono karę, uznając, że do tragedii doszło z powodu błędu medycznego. Wtedy jednak wszystko wyglądało inaczej. „Ani jednej więcej!” – krzyczały media. Na protestach stawili się, a spróbowaliby nie, wszyscy liderzy opozycji. Był więc Donald Tusk i Szymon Hołownia, był Rafał Trzaskowski i liderzy lewicy, ale przede wszystkim były one. Niedoszła prezydent Polski z partyjną liderką, która karierę polityczną zawdzięcza znanej matce, posłanka debiutantka, która właśnie żegluje do trzeciej partii, i panie znane z kanapkowego puczu. Wszystkie głęboko poruszone losem pani Izy. Bo pani Iza była w ciąży.

Tak na marginesie, ciekawe, czy któraś z protestujących pamięta, że pani Iza osierociła córeczkę? Któraś z pań posłanek interesuje się może, czy rodzinie trzeba pomóc? Zaproszono ich do Brukseli i co dalej? Jak długo przetrwa pamięć o pani Izie?

W szpitalach zmarły dwie młode kobiety, matki. Osierociły rodziny. Ale tylko o jednej mówiło pół Polski. Dlaczego? Bo tylko jednego przypadku można użyć do polityki? Używając tylko jedną, można zaatakować PiS, Kościół, Trybunał, każdego, kto się napatoczy? Co z tego, że właściwie bez powodu, bo – jeśli wierzyć prokuraturze – akurat lekarze, nie Przyłębska, byli winni, no, ale zaatakować można, zwłaszcza jeśli mamy aborcję w tle. Losem zgwałconej przez wujka niepełnosprawnej umysłowo 14-latki, której odmówiono aborcji, zasłaniając się klauzulą sumienia, też żyła cała Polska. Zdążyli się wypowiedzieć politycy i celebryci maści wszelkiej. Nie minęły dwa tygodnie i okazało się, że nie 14-latka, a kobieta 24-letnia, a aborcji nie odmówiono, tylko ją przeprowadzono. Radio Erywań? Niestety, brak tu jakiejkolwiek krotochwili, nic śmiesznego. O niepełnosprawnej 24-latce wszyscy chętnie zapomną.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Bóstwo o milionie twarzy

Zainteresowanie wzbudza bowiem aborcja, a największe ta niedokonana, na przeszkodzie której stanęli bezlitośni urzędnicy i lekarze bez serca. To dlatego tylko pani Iza z Pszczyny doczekała się uwagi aktywistek, nawet jeśli – powtórzę – tu też nie o aborcję chodziło. „Ani jednej więcej!” – obiecywałyście wówczas na placach i ulicach, w konferencyjnych salach i telewizyjnych studiach. To proszę, jest kolejna, pani Justyna. I co, tą się nie interesujecie? Niefotogeniczna? Zaiste, jednak rację miał Kleyff. Doskonale widać, kto szczuł i co było grane.

Pani Justyna źle się poczuła. Na tyle źle, że młoda, ledwie 32-letnia zdrowa kobieta trafiła do szpitala w Dębicy. Precyzyjniej byłoby powiedzieć: trafiła do poczekalni na oddziale ratunkowym. Spędziła tam bite siedem godzin, ostatnie, jak się miało okazać, siedem godzin jej życia. Nie miał kto jej podać wody, nikt jej nawet nie przykrył. Tak sobie leżała i czekała. Nie była nikim ważnym, nikt w jej sprawie nie interweniował, więc ją zostawiono. Stwierdzono, że ma tętniaka, ale zamiast natychmiast przewieźć do Rzeszowa, kazano jej czekać kolejne dwie godziny. Do kliniki nie dojechała. No, przykra sprawa, ale przecież wszyscy niewinni, wszyscy chcieli dobrze. Zostawiła męża z dwójką małych jeszcze chłopaków. Młodszy codziennie płacze i pyta ojca, co z mamą. Zostali sami, nikt im nie chce pomóc. Wszystko dlatego, że pani Justyna nie była w ciąży.

Pozostało 81% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał