Reklama

Liam Drew. Czy samcowi opłaca się zostać przy jednej samicy

Samiec ssaka, widząc samicę oddalającą się od niego po kopulacji, nie ma pojęcia, co będzie robiła. Z tego powodu nie może mieć pewności, że potomstwo, które urodzi, jest jego. A przy braku pewności nie będzie inwestował w opiekę nad młodymi.

Publikacja: 31.08.2018 18:00

U 90 procent gatunków ptaków samicy w opiece nad młodymi pomaga jej partner. Natomiast 95 procent sa

U 90 procent gatunków ptaków samicy w opiece nad młodymi pomaga jej partner. Natomiast 95 procent samców ssaków nie zajmuje się swoim potomstwem

Foto: AdobeStock

Szczury doskonale radzą sobie z obsługą dźwigni, zwłaszcza te laboratoryjne, które nauczyły się, że jej naciśnięcie przynosi korzyści. Neurobiolodzy behawioralni wykorzystują ten mechanizm, żeby dowiedzieć się, co ma znaczenie dla zwierzęcia. Im częściej naciska ono dźwignię, tym bardziej pożąda tego, co dzięki niej dostaje. Szczury naciskały dźwignię jak szalone, żeby otrzymać uzależniające narkotyki i słodzoną żywność, kiedy jednak nagrodą było m ł o d e ich gatunku, zachowanie zwierząt radykalnie się różniło. Samce i dziewicze samice zupełnie straciły zainteresowanie dźwignią, natomiast świeże matki naciskały mechanizm do stu razy na godzinę, żeby wypełnić swoje gniazdo nawet dwudziestoma noworodkami.

Używając języka naukowego, u dziewiczych samic młode budziły awersję, zwykle po prostu ich unikały, ale zdarzało się, że tratowały lub atakowały noworodki. Kiedy samica szczura zostaje matką, dochodzi do głębokich zmian w jej mózgu, które skłaniają ją do opieki nad potomstwem.

Pewnie sobie myślisz: „To bardzo interesujące. Rozumiem, jak przekłada się to na ludzi". Trzeba jednak być bardzo ostrożnym, przenosząc wyniki eksperymentów z gryzoni na człowieka – nie jesteśmy przecież przerośniętymi szczurami. Neurobiolodzy odkryli spore różnice w sposobie reagowania samic gryzoni i kobiet na młode (wiele bezdzietnych osób bardzo lubi dzieci). Kiedy jednak trafiłem na opis tego eksperymentu, poczułem się zupełnie jak szczur.

Mam przyjaciółkę, która po dziesięciu latach n a d a l wybucha śmiechem, gdy przypomina sobie moją próbę wzięcia na ręce jej nowo narodzonego synka i starania, by uwierzyła, że sprawia mi to przyjemność. Naprawdę robiłem, co w mojej mocy, ale nic z tego nie wyszło. Próbowałem naśladować innych, to czułe gruchanie: „Oooooch, jaki on jest słodki, mogłabym go schrupać!". Czułem się zdezorientowany. Co mogłabyś zrobić? Miałabyś ochotę z j e ś ć dziecko?

A później pojawiły się moje dwie córki. Wspominałem już, że rodzicielstwo zmienia, jednak siła tego procesu była niewiarygodna. W noc, kiedy urodziła się Isabella, wszedłem na oddział dla noworodków, żeby zobaczyć swoją liczącą kilka godzin córkę. Gdy dotknąłem sterylnie czystym palcem jej rączki, a ona go złapała, to był właśnie ten moment. Mój punkt widzenia i priorytety całkowicie się zmieniły. Przestałem postrzegać świat z jednoosobowej perspektywy. Przestałem być dla siebie najważniejszą osobą na świecie. „Wydawało nam się, że mieliśmy ciężki dzień – powiedziałem do niej – ale przez co ty dzisiaj przeszłaś!".

Reklama
Reklama

Od tej pory Isabella miała inaczej nawiązywać kontakt z rodzicami. W czysto kalorycznych kategoriach najważniejsze były gruczoły mlekowe, jednak wraz z przyjściem na świat otworzyły się przed nią liczne kanały wymiany międzypokoleniowej.

Marginalizowane samce ssaków

Od lat 60. XX wieku występowanie opieki rodzicielskiej u zwierząt lub jej brak wyraża się suchym, chłodnym językiem matematyki. Dobór naturalny nie interesuje się tym, jak poświęcenie matki lub ojca porusza nasze czułe struny, i to samo powinno dotyczyć biologów. Opieka rodzicielska przynosi oczywiste korzyści wyrażające się w silniejszym, lepiej przystosowanym do życia potomstwie – zwierzętach, które dają rodzicom większe szanse na doczekanie się wnuków. Jednak najważniejszą kwestią dla teoretyków próbujących określić niemal nieograniczoną różnorodność zachowań rodzicielskich w kategoriach matematyki jest fakt, że opieka ta odbywa się na koszt rodzica.

Wyliczenia naukowców pokazują, do jakiego stopnia poświęcenie się rodzicielstwu stanowi wypadkową kosztów i korzyści. Korzyści to wyższa przeżywalność potomstwa i jego późniejszy sukces reprodukcyjny, co zwiększa całościowy sukces ewolucyjny rodziców. Koszty wynikają z poświęconego czasu i energii zużytkowanej na opiekę nad młodymi, ograniczających możliwość opuszczenia ich i ponownego spłodzenia potomków. Interakcja między tymi siłami pozwoliła doborowi naturalnemu znaleźć kompromis między opieką nad potomstwem a staraniami o spłodzenie kolejnych młodych. To z tego typu prac wyłonił się pomysł Roberta Triversa dotyczący konfliktu między rodzicem a potomstwem. Jego obserwacje odstawionych od piersi małp wyraźnie pokazują, jak koszty i korzyści z opieki nad młodymi wpływają na matkę. Karmienie mlekiem przynosi samicy korzyść w postaci wspomagania rozwoju dziecka, dzieje się to jednak jej kosztem, ponieważ w czasie laktacji nie może spłodzić kolejnego potomka.

Najważniejsze jest to, że koszty i korzyści nie są stałe, zmieniają się w czasie. Dostarczanie mleka nowo narodzonej małpie (i każdemu innemu ssakowi) ma podstawowe znaczenie, a płynące z tego korzyści są bezsporne. Jednak wraz z rozwojem młodych i zwiększaniem się ich umiejętności zadbania o siebie korzyści z karmienia piersią stają się coraz mniejsze dla matki, aż w końcu inwestycje, które ponosi w związku z produkcją mleka, przewyższają uzyskiwany zwrot nakładów.

Dotyczy to nie tylko małp. Teoria mówi, że u wszystkich ssaków karmienie mlekiem (...) jest kształtowane przez koszty i korzyści, zmieniające się wraz z biologią każdego zwierzęcia. Na przykład ssaki mające dostęp do bogatych źródeł pokarmu w sezonie rozrodczym produkują więcej mleka dziennie niż te, które muszą radzić sobie z niedoborem żywności. Te ostatnie jednak dłużej wytwarzają odżywczy płyn. W odpowiedzi na specyficzne warunki życia na dryfującym lodzie w arktycznych temperaturach kapturniki morskie dostarczają młodym siedem kilogramów mleka dziennie w ciągu zaledwie czterech dni. Orangutany natomiast, które karmią piersią potomka przez okres trwający od sześciu do ośmiu lat, robią to w kontekście grupy naczelnych odznaczających się złożonym życiem społecznym, w którym więź między matką a dzieckiem wychodzi daleko poza zależność pokarmową.

Podobnie wygląda sprawa z każdym innym aspektem inwestycji rodzicielskiej. To, czy opieka rodzicielska występuje i w jakim zakresie, będzie ściśle uzależnione od warunków, w jakich żyje dany gatunek. Jeśli spojrzymy na ten problem szerzej i uwzględnimy rzadkie przypadki, kiedy ewolucja doprowadziła do wykształcenia opieki rodzicielskiej u ryb, gadów i ptaków, okaże się, że często pojawia się ona w niebezpiecznym lub nieprzewidywalnym środowisku, zwykle zamieszkanym przez liczne drapieżniki. W takich okolicznościach korzyści z obrony rodzicielskiej wyraźnie przewyższają poniesione koszty.

Reklama
Reklama

U ptaków i ssaków konieczność opieki nad świeżo wyklutymi pisklętami lub noworodkami jest bezsporna. Wymogi związane z funkcjonowaniem stałocieplnej fizjologii sprawiają, że młode, którym rodzice nie dostarczają pożywienia, skazane są na śmierć. Samice wszystkich gatunków ssaków – i większości ptaków – opiekują się potomstwem. W kategoriach czysto energetycznych ciekawe jest, że młode ssaki mimo to żyją na deficycie kalorycznym. To znaczy, że zatrzymują mniej energii, niż zużywają, natomiast samice starają się przyjmować więcej energii, niż potrzebują, żeby utrzymać się przy życiu.

Dotarliśmy do podstawowej różnicy między ptakami i ssakami. U 90 procent gatunków ptaków samicy w opiece nad młodymi pomaga jej partner, natomiast u ssaków, jak już wcześniej wspomnieliśmy, 95 procent samców nie zajmuje się swoim potomstwem. Wysoki udział ojcowskiej opieki u ptaków zwykle łączony jest z energetycznym zapotrzebowaniem piskląt, które wymaga zaangażowania obojga rodziców. Ptaki często muszą znacznie oddalić się od gniazda, żeby zdobyć pożywienie, a matka nie może wcześniej zgromadzić zapasów, żeby dostarczyć młodym pokarm, jak dzieje się to u ssaków. Co więcej, drapieżniki mają łatwy dostęp do piskląt, a zatem podział ról między rodziców, z których jedno szuka pożywienia, a drugie strzeże młodych, przynosi bezsporną korzyść.

Biorąc pod uwagę, jak wielu mężczyzn lubi mieć poczucie, że są potrzebni, sytuacja u ssaków jest niemal krępująca. Powtórzę jednak: dobór naturalny nie przejmuje się tym, co myślimy na ten temat. Pojawiają się dwa pytania w związku z brakiem opieki ojcowskiej u ssaków. Po pierwsze, dlaczego samce z reguły nie biorą udziału w wychowaniu młodych? Po drugie, z jakiego powodu 5 procent angażuje się w opiekę nad potomstwem?

Na początek trzeba zaznaczyć, że zapłodnienie wewnętrzne z reguły przeciwdziała ojcowskiemu zaangażowaniu. Kiedy samiec ciernika obleje spermą ikrę, wie, że młode, których będzie strzegł, są jego. Samiec ssaka, widząc samicę oddalającą się od niego po kopulacji, nie ma pojęcia, co będzie robiła, i z tego powodu nie może mieć pewności, że potomstwo, które urodzi, jest jego. A przy braku pewności nie będzie inwestował w opiekę nad młodymi.

Sposób, w jaki reprodukcja ewoluowała u ssaków, sprawił, że samce były coraz bardziej marginalizowane. Partner ma ograniczone możliwości pomocy podczas ciąży samicy i kiedy karmi ona młode mlekiem. Stąd korzyści z zaangażowania ojcowskiego są dość niewielkie. Czy dwoje rodziców znacznie skuteczniej będzie bronić miotu niż jedno? Czy istnieją umiejętności, które młodym może przekazać tylko samiec?

U ssaków korzyści z opieki ojcowskiej muszą być poważne, ponieważ dla samca jej k o s z t y są olbrzymie. Mówiąc bez ogródek, załóżmy, że kobieta spała z dziesięcioma partnerami w ciągu miesiąca, a ci mężczyźni w tym samym okresie uprawiali seks z dziesięcioma partnerkami. O ile kobieta nie zwiększyła w ten sposób liczby ewentualnego potomstwa, o tyle mężczyzna ma szansę spłodzenia dziesięciorga dzieci. Potencjał reprodukcyjny samców wzrasta z liczbą zaliczonych partnerek. W wypadku samic nie działa to w podobny sposób.

Reklama
Reklama

Ta różnica w liczbie potomków, którą może spłodzić każda z płci, istnieje niemal u wszystkich zwierząt i związana jest z odmienną naturą wytwarzania dużych komórek jajowych i produkcji mnóstwa niewymagających dużych nakładów, szybkich plemników. U ssaków jednak jest ona szczególnie wyraźnie zaznaczona. Taka rozbieżność ma olbrzymi wpływ na zachowania reprodukcyjne obu płci. Dla samców odejście w poszukiwaniu nowych partnerek jest znacznie bardziej opłacalne, niż pozostanie przy jednej samicy i potomstwie.

Samice ustalają reguły gry

Rozważanie ewolucji zachowania dla nas, homo sapiens, może być trudne, ponieważ mamy skłonność do postrzegania podejmowanych czynów jako zależnych od wolnej woli. Myślimy o mózgu jako o organie, który pozwala zwierzętom d e c y d o w a ć o tym, jak się zachowują. Jednak samiec dziobaka nie dokonuje wyboru porzucenia samicy po kopulacji, bo ma więcej ogonów do zaliczenia, pawiany nie naradzają się nad tym, jak się rozmnożyć i opiekować młodymi, a szczury nie racjonalizują swoich strategii reprodukcyjnych. Zachowanie zwierzęcych gatunków (poza człowiekiem) może do pewnego stopnia się różnić, ale ich najważniejsze działania są niezmienne. U 95 procent ssaków dobór naturalny po prostu zachował cechy samców szukających kolejnych zbliżeń seksualnych kosztem tych, które zostały w pobliżu partnerki i próbowały pomóc w wychowaniu dzieci.

Dlaczego więc mężczyźni i 5 procent pozostałych ojców zachowują się inaczej? Pierwszym zasadniczym warunkiem opieki ojcowskiej nad potomstwem wydaje się pozostawanie w monogamicznym związku z jego matką. Znane są tylko trzy gatunki, u których samiec i samica opiekują się młodymi, nie tworząc stałej pary, są to: mangusta, marmozeta i lemur.

Ssaki tworzą różne układy społeczne z wieloma partnerami seksualnymi. Proporcje płci różnią się w poszczególnych grupach. Samce mogą spółkować z wieloma partnerkami, samice z jednym lub kilkoma partnerami. Kluczem bywa pozycja społeczna osobnika. Samce często, aby zyskać dostęp do samicy, angażują się w najróżniejszego rodzaju walki na poroże, przepychanie, obnażanie kłów, barwę moszny, wydzielanie cuchnących woni, ciosy w kark, ryki i boksowanie. Do stosunku seksualnego może dochodzić tylko w określonym czasie podczas sezonu rozrodczego – samica jeżozwierza na przykład dopuszcza do siebie partnera jedynie przez dwanaście godzin w roku – albo mogą się one odbywać przez cały rok. Teoria głosi, że przy wszystkich tych rozwiązaniach zachowaniem samca i samicy kieruje model strat i zysków. Pośród tej kakofonii strategii seksualnych znajduje się niewielka mniejszość ssaków monogamicznych. Istnieją dwie główne hipotezy wyjaśniające ewolucję monogamii u ssaków. Pierwsza odnosi się przede wszystkim do geografii, druga natomiast bierze pod uwagę najbardziej odrażające z zachowań ssaków.

Samce wielu gatunków ssaków zabijają nie swoje dzieci, żeby spłodzić potomstwo z ich matką. Dzieciobójstwo jest niepokojąco częstym zachowaniem. U niektórych gatunków stanowi najważniejszy powód śmiertelności młodych. Zdarza się przede wszystkich u zwierząt, których samice po śmierci potomstwa znów wchodzą w ruję, dzięki czemu zabójca może je pokryć. Dlatego jedna z teorii wyjaśniających monogamię głosi, że wykształciła się ona jako obronna strategia samców zapobiegająca dzieciobójstwu.

Reklama
Reklama

Nie można też wykluczyć, że opieka ojcowska – inna niż obrona przed wewnątrzgatunkowym uśmiercaniem młodych – ma wystarczająco pozytywny wpływ na przeżywalność i rozwój potomstwa, aby sprawić, że korzyści monogamii i opieki ojcowskiej przeważyły nad kosztami związanymi z utratą możliwości krycia innych samic przez ojca.

Inny pogląd głosi, że monogamia wykształciła się jako strategia pilnowania partnera, kiedy samice są szczególnie rozproszone geograficznie lub „nietolerancyjne" wobec innych dojrzałych płciowo samic. W tym wypadku partner dba o to, aby żaden inny samiec nie pokrył j e g o samicy.

W celu rozróżnienia tych teorii Dieter Lukas i Tim Clutton-Brock z Cambridge przebadali imponującą liczbę 2545 gatunków ssaków (z wyłączeniem człowieka) i umieścili ich zachowania seksualne oraz stopień zaangażowania w ojcowską opiekę nad młodymi na drzewie rodowym naszej gromady. Te badania w 2013 roku pozwoliły Lukasowi i Clutton-Brockowi wywnioskować okoliczności wykształcenia się monogamii u 229 gatunków, czyli 9 procent wszystkich ssaków.

Po pierwsze, u 94 z 229 gatunków monogamicznych samce w żaden sposób nie biorą udziału w opiece nad potomstwem. Na przykład wśród dikdików – małych antylop zamieszkujących południową Afrykę – samce są całkowicie monogamiczne, ale zupełnie nie interesują się swoimi młodymi. Co ważniejsze, fakt, że liczba wszystkich monogamicznych gatunków przewyższa liczbę tych, w których ojciec zajmuje się potomstwem, wskazywałby, że samce zaczęły opiekować się młodymi po wykształceniu się monogamii. Alternatywna teoria głosiła, że opieka ojcowska pojawiła się pierwsza – poza związkami monogamicznymi – a później doprowadziła do tworzenia stałego związku między ojcem i matką. W takim wypadku jednak u niektórych niemonogamicznych gatunków samiec zajmowałby się dziećmi.

Wyniki badań wskazały więc, że najpierw doszło do uformowania par, a później wykształciła się opieka ojcowska. To skłoniło Lukasa i Clutton-Brocka do przyjrzenia się czynnikom sprzyjającym ewolucji monogamii. Naukowcy odkryli, że związki monogamiczne rozwinęły się u gatunków, których samice są rozproszone po rozległym terytorium i przez większą część roku prowadzą samotnicze życie. W takich warunkach samce nie są w stanie zapobiec wielokrotnemu kryciu i najlepszą dla nich strategią reprodukcyjną jest utworzenie pary z jedną samicą. Jak ujął to jeden z komentatorów: „Samice ssaków ustalają reguły gry, a samce się do nich dostosowują".

Reklama
Reklama

Tylko u jednego gatunku – lemura – jak się wydaje, monogamia wykształciła się z życia społecznego. Nierozstrzygniętą kwestią pozostaje, czy ludzi można uznać za drugi taki wyjątek.

Wzorce opieki ojcowskiej wśród ssaków pokazują, że najbardziej rozpowszechniona jest ona u naczelnych i drapieżników, ale występuje też u przedstawicieli innych rzędów. Wilki i afrykańskie likaony często są pełnymi poświęcenia ojcami, którzy oddają młodym przeżute mięso. Młode małpki titi czerwonego znajdują się przede wszystkim pod opieką samca, który oddaje je matce tylko na czas karmienia mlekiem. Lukas i Clutton-Brock odkryli również, że monogamiczne pary, w których ojciec w jakiś sposób zajmuje się potomstwem, mają liczniejsze mioty niż takie same pary z samcem niezaangażowanym w opiekę lub samotne matki.

Książka Liama Drew, „Ja, ssak. Co łączy nas z gorylem i nietoperzem", przeł. Jakub Jedliński, ukaże się za kilka dni nakładem Wydawnictwa Literackiego.

Autor jest pisarzem, neurobiologiem. Przez 12 lat prowadził na University Collage London oraz na Columbia University w Nowym Jorku badania nad schizofrenią, bólem oraz powstawaniem neuronów w mózgach dorosłych ssaków. Publikował m.in. na łamach „Nature", „New Scientist" i „Guardiana"

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus
„Brat”: Bez znieczulenia
Plus Minus
„Twoja stara w stringach”: Niegrzeczne karteczki
Plus Minus
„Sygnaliści”: Nieoczekiwana zmiana zdania
Plus Minus
„Ta dziewczyna”: Kwestia perspektywy
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Hanna Greń: Fascynujące eksperymenty
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama