Kto wam pomoże, jak zachorujecie? Rodzina? Przecież oni mają własne zajęcia. Sąsiadka? Owszem, miło z nią wypić kawkę i na pewno raz i drugi wpadnie, żeby pomóc, ale na więcej nie liczcie – mówi pan Roman. Prowadzi prezentację w warszawskim hotelu MDM i wprost emanuje troską o zgromadzonych. Oczywiście czysto altruistyczną, bo wcale nie musi sprzedać reklamowanego przez siebie produktu. Tak przecież oświadczył: zarabia tyle, że nie zależy mu na pieniądzach. Biorąc pod uwagę, że zarabia, sprzedając, to oświadczenie jest zaskakujące, lecz nikt go nie podważa.
Opowieść pana Romana toczy się płynnie, nie brak w niej akcentów osobistych. Podła żona, która go porzuciła, gdy zachorował na bliżej nieokreśloną, lecz poważną chorobę. Ale jest i wspaniała babcia, która zawsze pomagała wnuczkowi, hojnie go finansując, opłacając nawet jego edukację za granicą. Sala wyraźnie przeżywa te perypetie – szmer oburzenia towarzyszy opowieści o żonie, westchnienia aprobaty zwierzeniom o bogatej babci.
Dlaczego pan Roman czuje taką potrzebę opowiadania o swym życiu obcym ludziom? To oczywiste. Gdy zaczął swą opowieść, był dla nich nieznajomym, który będzie usiłował im coś sprzedać. Ale dzięki spreparowanym zwierzeniom stał się znajomym i wzbudza empatię.
Wątek babci jest nieprzypadkowy – prawie wszystkie zgromadzone panie mają już zapewne spore wnuki i wdzięczność wnuka chwyta je za serce.
Nie budzi niczyjej refleksji fakt, że pan Roman ma z pewnością ponad 50 lat, a w PRL babcie nie wysyłały wnuków na zachodnie uczelnie. Pan Roman jest w ogóle światowym człowiekiem: regularnie zjawia się w Niemczech u prezesa von Toepecka i żąda, by udostępniał Polakom cenne materace lecznicze.
– Wyrywam tym hitlerowcom towar. Są wściekli, bo nie mogą znieść, że Polak sprzedaje więcej niż oni – mówi pan Roman, a siwowłose panie kiwają ze zrozumieniem głowami.
Jeśli spojrzeć na prezentację w kategoriach spektaklu, to pan Roman z firmy noszącej imponującą nazwę GPK Financial Group, a czasem występującą pod nazwą GPK Vital, zasługuje z pewnością na Złotą Malinę. Brawurowo przekracza granice dobrego smaku, nie liczy się z jakąkolwiek logiką. Czy można się dziwić, że po „Uroczystości jubileuszu firmy, połączonej z wypłatą rocznych zysków”, jak napisano w zaproszeniu, w charakterze „pysznego obiadu przygotowanego dla gości” wręczano puszkę zupy?
[srodtytul]W pogoni za okazją [/srodtytul]
Proszę państwa, niektórzy na wszystko znajdują pieniądze. Na wycieczki zagraniczne, ubrania. Ale żeby się zatroszczyć o zdrowie, to już nie pamiętają. Aż jest za późno – przestrzega pani Ewa z Perfect Harmony.
Ale nie udaje mi się dowiedzieć, ile muszę znaleźć pieniędzy, by dbać o zdrowie z Perfect Harmony i nabyć materac wzmacniający promieniowanie skorupy ziemskiej. „To zależy, jakie są pani zarobki” – słyszę i lekko mnie zatyka, bo nie sądziłam, że firma zajmuje się też działalnością charytatywną.
Ceny w sprzedaży bezpośredniej mogą lecieć w górę i spadać z kosmiczną szybkością, i naprawdę nawet uzdolnione matematycznie jednostki będą mieć kłopoty z wywnioskowaniem, jaka jest rzeczywista wartość towaru.
To zadanie z zakresu matematyki bardzo nietypowej – jeśli akwizytor odkurzacza Roboclean proponuje, że przy cenie 5 tysięcy dorzuci turboszczotkę wartą 1300 złotych i zestaw do czyszczenia za tysiąc złotych, to ile wart jest sam odkurzacz? Weźmy również pod uwagę, że jeśli zdecydujemy się na zakup natychmiast, to dostaniemy zestaw garnków o wartości 1600 euro.
W zasadzie powinno się dojść do wniosku, że firma jest filantropem, ale jednostki podejrzliwe mogą uznać, iż każda z tych cen jest wzięta z sufitu.
Naczelna zasada sprzedaży bezpośredniej brzmi: zdecyduj się natychmiast, bo jutro będzie za późno. – To wykorzystanie zasady niedostępności. Jeśli coś może nam umknąć, jest zdecydowanie bardziej atrakcyjne. Boimy się, że przepadnie nam niepowtarzalna okazja, a my okażemy się frajerami, którzy ją przegapili – mówi prof. Dariusz Doliński, dziekan wrocławskiej Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej.
[srodtytul]Zarzucanie sieci [/srodtytul]
Pojawił się u nas mężczyzna. Niemal osiwiał od nadmiaru tego szczęścia, kiedy jego matka wróciła z pokazu firmy EkoStyl z pościelą kosztującą 4 tysiące. Plus 1500 złotych odsetek kredytu – opowiada Grzegorz Pietruczuk, wiceburmistrz warszawskich Bielan.
Pokaz zorganizowano w bielańskim domu kultury z okazji Dnia Matki, jak napisano na zaproszeniu. Po tym incydencie burmistrz wziął podobne firmy pod lupę.
– Mają doskonałe rozeznanie. Wiedzą, gdzie są koła seniora, stowarzyszenia kombatanckie i tam zarzucają sieci. Wysłałem na taki pokaz jednego z pracowników, wrócił pod wrażeniem prania mózgu, jakim poddano tych staruszków. Co więcej, wyznał, że sam niemal nie dokonał zakupu – relacjonuje Grzegorz Pietruczuk.
Rozwiązał umowy zawarte z podobnymi firmami, posłał na emeryturę kierowniczkę domu kultury. Ma nadzieję, że w jego ślady pójdą inne instytucje.
Nie wydaje się to jednak oczywiste. Jak ustaliła „Rz”, firmy prowadzące pokazy bez mrugnięcia okiem płacą 1800 złotych za możliwość zorganizowania pokazu w nawet skromnej sali. Wyraźnie starają się przy tym, by sale należały do instytucji dobrze się starszym ludziom kojarzących.
Jak Polską długa i szeroka w sanatoriach, domach kultury, a także domach parafialnych odbywają się podobne pokazy.
„Dowiedziałam się po powrocie mojej mamy z sanatorium w Busku-Zdroju, jakich korzystnych zakupów dokonała. Kupiła pościel wełnianą, maszynkę indukcyjną (choć nie ma do tego odpowiednich garnków) oraz lampę leczącą światłem, wszystko na kredyt. Jestem przerażona. Ktoś powie: »widziały gały, co brały«. To prawda, tylko matka ma 83 lata i większość oszukanych jest mniej więcej w tym samym wieku” – pisze internautka na jednym z forów.
[srodtytul]Być jak Scarlett O’Hara [/srodtytul]
Niektórzy chodzą do teatru na „Hamleta”, inni pójdą na prezentację. Dotyczy to starszych ludzi, którzy się nudzą w swoich domach i jest to dla nich atrakcją – mówi prof. Rafał Ohme. – Nie postawiłabym tezy, że każda prezentacją jest zła. Problemem jest to, jak do niej podchodzimy.
Ludzie starsi znacznie bardziej ulegają manipulacjom. Wychowany na reklamie młody człowiek wie, że mężczyzna w białym fartuchu mówiący o zaletach pasty do zębów jest po prostu wynajętym aktorem.
Starsze pokolenie traktuje wszystko znacznie bardziej dosłownie. Firmy sprzedaży bezpośredniej wiedzą o tym znakomicie. „Zaproszenie przeznaczone dla osób powyżej 45. roku życia” – napisano na jednym z druków, co skłania do smutnych przypuszczeń, że zapewne jacyś szwajcarscy naukowcy ustalili, iż już w tym wieku maleje zdolność krytycznego myślenia.
A jednak nawet wśród seniorów nie brak osób, które nigdy nie dadzą się uwieść najlepszym specom od marketingu. Na każdej prezentacji pojawiają się stali bywalcy takich imprez. Starsze panie nieufnie patrzą na czarujące osoby roztaczające uroki wspaniałych produktów, przeczekują pogadankę i cierpliwie siedzą na krzesłach, gdy przy stolikach prezenterzy urabiają potencjalnych klientów.
W końcu następuje moment, na który czekają – już bez uśmiechów, a nawet jakby niechętnie przedstawiciele firm wręczają gościom prezenty, o których pisano w zaproszeniu.
– Takie panie budzą mój szacunek. Umieją sobie radzić w nowej rzeczywistości. Bo morał, jaki wypływa z takich prezentacji, brzmi: niezwykłe okazje zdarzają się rzadko.
I nigdy nie należy wierzyć, że jeśli nie zdecydujemy się natychmiast, to wszystko przepadnie – mówi prof. Dariusz Doliński. – Nie działajmy pod wpływem impulsu. Bierzmy przykład z bohaterki powieści „Przeminęło z wiatrem” Scarlett O’Hary, której dewizą było „pomyślę o tym jutro”.