[b]Premier Tusk też tak powiedział.[/b]
Wiadomo: przykład idzie z góry, od cezara, z Kapitolu. Jeżeli moją jedyną reakcją na kryzys ma być pójście do sklepu i kupowanie towarów, które są mi niepotrzebne, mam problem. Jestem uzależniony. A jeśli nie chcę żyć na rauszu napędzanym ciągłą konsumpcją, niczym nieusprawiedliwioną? Co by było, gdyby ludzie uświadomili sobie, że nie potrzebują większości towarów, jakie kupują? Apokalipsa. System by się przewrócił. Wszyscy straciliby pracę. Dlatego wymyśla się nowe, lepsze, całkowicie absurdalne potrzeby i jakoś to leci. Telefony komórkowe już są inteligentniejsze od właścicieli, programy komputerowe roją się od funkcji, z których nigdy nie korzystamy. Itp. Wracając do bohaterów „Ziemi obiecanej”, w ewolucji systemu trzeba mówić o infantylizacji i kierowaniu się wyłącznie popędem. U Reymonta kapitalizm jest bardzo mocno podszyty seksualnością. Nie wystarczy wygrać czyjeś pieniądze. Trzeba jeszcze zdobyć kobietę konkurenta.
[b]To jest stan nieustającej ekscytacji. Orgazm.[/b]
Dążenie do serii natychmiastowych orgazmów. Niełatwe, nieprawdaż? Nawet Borowieckiemu się nie udało.
[b]Na koniec zniechęca się do kapitalizmu, odczuwa pustkę.[/b]
I spotyka narzeczoną sprzed lat. Walczy z ociepleniem klimatu. Wspiera fair trade. Przestaje nosić futra... Pożar jest dla mnie znacznie ciekawszym finałem. Całopalenie.
[b]Wychodzi na to, że nie może być dużego uczciwego biznesu?[/b]
To, co widzimy od czasów Reymonta, wskazuje, że jest to prawie niemożliwe. Są inne interesujące pytania: czy można być uczciwym politykiem?
[b] To jest naiwne pytanie.[/b]
No właśnie.
[b]To i milionerem nie można zostać uczciwie.[/b]
Odpowiem następująco: pytania, czy możliwy jest duży uczciwy biznes, na pewno nie można zadawać milionerom. Odpowiedzą, że można.
[b]O politykach ma pan bardziej wyrobione zdanie.[/b]
O ludziach. Niech będzie: wszystkim jest trudno żyć uczciwie. A jak trudno być uczciwym reżyserem! To jest dopiero bezprzykładnie heroiczne!
[b]Niech pan powie.[/b]
No to przecież mówię!
[b]Na czym polega ta trudność?[/b]
Na tzw. czynniku ludzkim. Tylko tyle i aż tyle...
[b]O co grają reżyserzy tacy jak pan, pracujący za granicą, jeżdżący na zagraniczne festiwale z polskimi spektaklami?[/b]
Żeby zagraniczni widzowie je zrozumieli i przejęli się tym, co pokazujemy. Czasami jest już dobrze, jeśli w ogóle ukończy się zawody. Pamiętam zwłaszcza te ważne przedstawienia bez stojących owacji. Taki był „Transfer!” w Moskwie. Stalina nie gra się w Moskwie łatwo. Jego ofiary miały jeszcze trudniej, mówiąc o swoim dramacie ze sceny.
[b]Rosjanie nie przyjęli tego dobrze.[/b]
Powiedzmy, że nie najlepiej... Wychodzili demonstracyjnie, trzaskali drzwiami. Ale po spektaklu zostali widzowie, z którymi rozmawiało się wspaniale. Chcieli, żeby w końcu Rosjanin zrobił spektakl o Stalinie, o wojnie.
[b]A jakie były reakcje Niemców?[/b]
Przyjmowali spektakl z większym zrozumieniem. Niektórzy po raz pierwszy mieli okazję usłyszeć, że Polacy zamieszkali na Dolnym Śląsku, Pomorzu, Warmii i Mazurach tylko dlatego, że stracili swoje domy i majątki na Kresach.
[b]Nazwa Łódź nie padnie w spektaklu, ale miasto robi dziś przerażające wrażenie, tak jak gdańska stocznia.[/b]
Być w Łodzi to naprawdę smutne doświadczenie. Miały tu powstać fabryki komputerów. Ale nie wiem, gdzie są ci wszyscy programiści, gdzie jest ta światowa sieć komputerowa. Zamiast niej widać bezrobotnych ludzi, którzy wystają na rogach ulic, w bramach i marnują swoje życie. Pijane kobiety, zaniedbane dzieci. Strach chodzić po ulicach. Wszystko robi wrażenie klątwy rzuconej na tę ziemię, rzekomo, obiecaną. Zaczynałem w Wałbrzychu, gdzie było podobnie. Tyle że to koniec Polski. Tymczasem Łódź jest w samym centrum.
[b]Co dziś jest albo może być naszą ziemią obiecaną?[/b]
– Tytuł Reymonta był ironiczny. Chodziło o przemysłowe piekło na ziemi, a sprawstwo kierownicze Żydów miało sugerować, kto narzuca wyniszczające zasady gry. Kto odbiera duszę. Dziś „Ziemia obiecana” też może brzmieć ironicznie, jeśli pomyśleć o spełnieniu konsumenckich życzeń. Tylko dziecko może powiedzieć: chcę wszystko natychmiast. Instant karma!
[b]A jak pan walczy z tym infantylizmem, wychowując dzieci, które stykają się ciągle z reklamą, nie mając takiej świadomości jak my?[/b]
Nie mamy w domu telewizora. To załatwia część sprawy.
[b]Ale koleżanki córek przynoszą pewnie do szkoły różne gadżety.[/b]
Na razie wciąż jesteśmy ważniejsi od kolegów i koleżanek. Później trzeba będzie rozmawiać i tłumaczyć. Zaczęliśmy już rozbrajać tę konsumencką minę, chcąc nie chcąc, oglądając kiepskie seriale i reklamy podczas wizyt u znajomych, u rodziców. Śmiejemy się. Mówimy o tym, co jest tandetą, a co kłamstwem.
[b]Dzieci nie domagają się telewizora?[/b]
Nie. Mamy komputery. Możemy oglądać stare filmy animowane wydane przez Polskie Wydawnictwo Audiowizualne, zawsze można znaleźć coś ciekawego w Internecie. To jest plus globalizującej się gospodarki: zawsze można znaleźć dla siebie niszę. Dopóki system toleruje niszowe zachowania nie jest źle.
[b]Premiera „Ziemi Obiecanej” w reżyserii Jana Klaty z Teatru Polskiego we Wrocławiu odbędzie się 10 września podczas Festiwalu 4 Kultur w Łodzi. więcej: [link=http://www.4kultury.pl/]www.4kultury.pl[/link][/b]