Do tego momentu wojny były uważane za naturalny dla człowieka sposób spędzania czasu na równi z innymi zajęciami, jego naturalną potrzebę. Krytyka wojny ze strony pacyfistów była zjawiskiem marginalnym i przejawem słabej woli.Mężczyzna-wojownik był wzorcem społecznym i płciowym.
Koszmar II wojny przeszedł wszystkie oczekiwania, wywołał niespotykany impuls humanistyczny w powojennej Europie, unicestwił pozytywny wizerunek wojny jako zjawiska. Stało się jasne, że nie można uważać jej za przedłużenie polityki, niezależnie od tego, jakie cele by tej polityce przyświecały. Wojna stała się historycznym przeżytkiem i jeśli nawet mieliśmy w ostatnim półwieczu do czynienia z wieloma konfliktami zbrojnymi, to tak czy inaczej były oceniane dwuznacznie, nawet jeśli jakieś starcie uważano za sprawę słuszną.
Wojna sowiecko-niemiecka, a także amerykańska bomba atomowa zniszczyły wojnę jako ideę. Mundur wojskowy przestał być wyróżnieniem dla mężczyzny. Zastąpił go w tej roli nowy archetyp wizerunku obywatelskiego, który do tej pory znajduje się w stadium przymiarek.
I chociaż jako dzieci wciąż lubimy bawić się w wojnę, to i tak nie odczuwamy dawnej frajdy. Pod koniec szkolnych lat parady wojskowe na placu Czerwonym przerażały mnie jako przejawy anachronicznej świadomości. Kilka dni temu, gdy utknąłem w dwugodzinnym korku obok Sadowego Kolca w Moskwie z powodu nocnej próby przed paradą zwycięstwa, stałem się mimowolnym świadkiem zabawy dorosłych w wojnę najwyższej jakości. Postanowiłem więc sprawdzić swoje dzisiejsze emocje.
W porównaniu z dzieciństwem czołgi znacznie się powiększyły, wyrosły w porównaniu ze zwycięskimi T-34. Zrobiły się dosłownie dwupiętrowe. Dziwiłem się, że te narzędzia śmierci ktoś może przyjmować z naiwną dumą. Swoją drogą, gapiów na ulicach było mało, kierowcy zablokowanych przez korek samochodów zachowywali się wobec próby dość obojętnie, chociaż na niektórych autach powiewały wstążki symbolizujące order św. Jerzego. Na chwilę wydało mi się, że wojskowi na całym świecie zamienili się w ołowianych żołnierzyków, i to wzbudziło jednocześnie śmiech i mdłości. Czołgi jako samochody wyprodukowane specjalnie do zabijania ludzi, których i tak zabijają w dużej ilości zwykłe samochody, są dla mnie wielkim nieporozumieniem. Po przejściu parady na Sadowe Kolco wyjechała ogromna ilość podobnych do wielkich owadów ciężarówek z polewaczkami, które starły wszelkie ślady wojskowego nawozu.
Oto dlaczego świętowanie zwycięstwa traktuję z mieszanymi uczuciami. Z okazji święta nasi weterani mieli dostać mieszkania. Można się tylko domyślać, w jakich warunkach mieszkali wcześniej. A tym, którzy coś przeskrobali, obiecano amnestię. Do tej pory po Rżewem szukają niepochowanych wcześniej ciał żołnierzy, a po całym mieście rozklejono plakaty z mitycznym żołnierzem-zwycięzcą: dobrodusznie uśmiechniętym facetem o słowiańskiej twarzy, bez szczególnych oznak intelektu. W przerwie między strzelaniem taki chłopiec w Europie lat 40. mógł tylko kręcić głową w hełmie ze zdziwienia na widok nieznanych sobie porządków.