W krajach postkomunistycznych tematy leżą na ulicy. Ostatnie 20 lat to w świecie, który dotąd żył odgrodzony od Zachodu murem berlińskim, czas wielkich, gwałtownych zmian. Filmowcy, zwłaszcza młodzi, zmiany te rejestrują. Zwykle kierują kamerę na tych, których transformacja zepchnęła na margines. Powstają filmy o bezrobotnych z małych miasteczek, o wykolejonych dzieciach lądujących w poprawczaku, o młodych, którzy nie mają żadnych perspektyw, decydują się wyemigrować na Zachód lub szukają łatwych pieniędzy, wchodząc w gangsterskie układy. A wreszcie o ludziach, którzy przeżyli szok wolności, a do nowej rzeczywistości wnoszą dawną mentalność.
Ze wschodnioeuropejskich obrazów wieje pesymizmem, dużo tu zagubienia, samotności, dramatów. Ale jest to kino interesujące, zapisujące problemy tej części świata, a czasem mówiące też coś ważnego o kondycji współczesnego człowieka. Znacznie trudniej idą artystom rozliczenia z przeszłością. Przez blisko pół wieku ci, którzy nie całkiem dali się wciągnąć w komunistyczną ideologię, wykorzystywali każdą odwilż, by pokazywać narody oszukane przez nową władzę. Ludzi żyjących w podwójnej moralności, bez paszportu w szufladzie, bez wolności słowa, wśród partyjnych układów i korupcji. Dzisiaj ze świecą szukać wielkich fresków w rodzaju „Człowieka z marmuru” Andrzeja Wajdy czy „Matki Królów” Janusza Zaorskiego.
[srodtytul]Ostrożność w wyrokach[/srodtytul]
Ale przecież co jakiś czas pojawiają się próby spojrzenia na drugą połowę XX wieku. Ci, którzy żyli lub dorastali w socjalizmie, wracają do świata znanego z autopsji, młodsi traktują tamten czas jak swoiste laboratorium totalitaryzmu. Ale jedni i drudzy zdają sobie sprawę, że w historii nie ma grubych kresek ani całkowicie jednoznacznych ocen.
Tę ostrożność w ferowaniu wyroków szczególnie czuje się w filmach opowiadających o inwigilacji obywateli i o tajnych współpracownikach służb specjalnych w czasach komunizmu. To dla społeczeństw krajów postkomunistycznych temat drażliwy i ogromnie ważny. Sprawa ujawniania akt Stasi, Służby Bezpieczeństwa, Securitate czy Statni Bezpiecnosti wszędzie wywołuje polityczne dyskusje. Artyści jednak, w przeciwieństwie do polityków, przypominają, że życie bywa bardziej złożone niż lustracyjne przepisy, pokazują skomplikowane, nierzadko tragiczne losy ludzi, którzy dostali się w tryby systemu totalitarnego. Fala takich filmów pojawiła się niedawno, i to właśnie one należą do najciekawszych dzisiejszych spojrzeń wstecz.
Cztery lata temu Florian Henckel von Donnersmarck dostał Europejską Nagrodę Filmową, a potem również Oscara za „Życie na podsłuchu”. To była historia agenta Stasi, który w 1984 roku dostał zadanie inwigilowania znanego dramaturga. Założył podsłuch w jego mieszkaniu, wdarł się w jego prywatność. Ale codzienne „obcowanie” z artystą zmieniło go. Von Donnersmarck odwrócił karty. Funkcjonariusz zaczął chronić swoją ofiarę, pisząc fałszywe raporty, donosicielką była partnerka pisarza, aktorka.