Wreszcie mamy w mediach Afrykę z ludzką twarzą. Żadne tam wojny, korupcja, głodujące dzieci i susze. Zamiast tego z telewizorów patrzy na nas najpiękniejsza kobieta świata z delikatnym makijażem. I wyborną figurą. Ubrana w kremowy kostium, skromny, ale każdy widz wie, że taka skromność kosztuje najmniej parę tysięcy dolarów. Naomi Campbell, supermodelka z południowego Londynu, specjalistka od seksownej bielizny i zabójczych perfum, zeznaje w Hadze w procesie jednego z najokrutniejszych zbrodniarzy afrykańskich.
Ba, jeśli wierzyć sądowi, to jej zeznanie może mieć kluczowe znaczenie dla dalszego ciągu procesu byłego prezydenta Liberii Charlesa Taylora. Kto wie, może odpowiedź na pytanie, czy Naomi dostała od Taylora diamenty czy też nie, zdecyduje o naszej ostatecznej ocenie jego działań. Taylor – morderca, gwałciciel, twórca armii odpowiedzialnej za śmierć dziesiątków tysięcy ludzi, wcielanie do wojska kilkuletnich dzieci zmuszanych potem do mordowania – pójdzie siedzieć, bo kiedyś w przypływie samczej pasji podarował Naomi Campbell kilka nieoszlifowanych diamentów.
Sprawa nie jest prosta, bo Naomi mówi, że nie wie, od kogo je dostała, a jej przyjaciółka Mia Farrow (współczesna Matka Teresa Afryki, jak ją nazwał obrońca Taylora) twierdzi, że wiedziała, iż mężczyźni, którzy w 1997 roku po przyjęciu wydanym przez Nelsona Mandelę w RPA przekazali Campbell kamienie, byli wysłannikami Taylora. Agentka modelki też mówi, że Naomi kłamie, no więc nie wiadomo, jak to jest, ale jest przynajmniej temat do spekulacji. Flirtowała z tym bandytą czy nie? A jeśli flirtowała, to jak? Tylko przy stole czy może jakoś inaczej? Z zapartym tchem czekać będziemy na dalszy ciąg potyczki dwóch przyjaciółek i tytuły w kolorowej prasie: „Mia pogrąża Naomi na procesie liberyjskiego potwora”.
W sumie drwiny są nie na miejscu, bo najbardziej się liczy Afryka. Obrońca Charlesa Taylora słusznie zauważył: „Zanim pani nie pojawiła się w tym sądzie, wielu ludzi na świecie nie słyszało o Liberii”.
[srodtytul]Zatroskane sławy[/srodtytul]
W ogóle pomysł postawienia przed Sądem Specjalnym ds. Sierra Leone kogoś takiego jak Naomi Campbell – na pozór kosmiczny i kompletnie pozbawiony sensu – był strzałem w dziesiątkę. Nie można było lepiej przekonać światowej opinii publicznej, że sędziom rzeczywiście zależy na wyjaśnieniu sprawy. A przy okazji przypomniano światu, czym były „krwawe diamenty”, jak okrutną rzeczą jest wojna – zwłaszcza w Afryce. Co prawda wyjaśnił to już kilka lata temu Leonardo di Caprio w filmie „Krwawy diament”, ale przypominania o tym, że świat Zachodu troszczy się o los Afryki, nigdy dość.