„Rzeczy Wspólne” powstały po to, aby poważnie mówić o polityce na przekór niepoważnym czasom" – ogłaszał on we wstępie do pierwszego numeru i słowa dotrzymuje.
W pierwszym artykule „Na progu republikańskiego odrodzenia” Radziejewski formułuje kredo swojego środowiska, odwołując się do republikańskich tradycji naszego kraju, która ożywa w romantyzmie i we wszystkich wartościowych nurtach polskiej kultury.
Powrót do tej tradycji jest dziś szczególnie ważny: „Niezwykłe szyderstwo historii tkwi w fakcie, że najbliżej zerwania owej ciągłości znalazła się III RP. Solidarnościowa lewica laicka, gdy tylko objęła »rząd dusz», wypowiedziała wojnę polskiej tradycji republikańsko-romantycznej /…/ nowa elita ogłosiła, że dawnej tożsamości narodowej nie tylko nie należy odbudowywać, ale trzeba jej »demona« za wszelką cenę powstrzymać, gdyby sam zechciał podnieść swój łeb. Cnoty, dzięki którym liderzy »Solidarności« sięgnęli po najwyższe zaszczyty, ogłoszono zagrożeniami dla demokracji /…/Polacy mieli się przede wszystkim bogacić, aby doścignąć »cywilizacyjnie« ludzi Zachodu/…/ Ta rzekomo liberalna perspektywa pomijała jednak jeden istotny fakt, mianowicie, że zanim kraje zachodnie skupiły się na żądzy bogactwa, bardzo długo koncentrowały się na wartościach klasycznego liberalizmu politycznego, który – w przeciwieństwie do liberalizmu gospodarczego – nie był bardzo odległy od republikanizmu”.
Twórca „Rzeczy wspólnych” w pierwszym numerze pisma liczył, że wstrząs po tragedii smoleńskiej może być momentem narodowego przebudzenia. W drugim – nadzieje te rozwiewają się: „Scenariusz pesymistyczny się ziścił, i to w szczególnie groteskowy sposób. Degeneracja polskiej polityki nie powinna jednak skłaniać do zaprzestawania pracy na rzecz jej poprawy”. Zresztą i w pierwszym numerze, w dużej części koncentrującym się wokół znaczenia tragedii smoleńskiej dla polskiej wspólnoty, nie brakowało głosów, które sytuowały ją raczej w długim trwaniu.
Przywrócenie tradycji republikańskiej to proces wychowawczy. Nic więc dziwnego, że wychowanie to jeden z centralnych problemów, które podejmują „Rzeczy Wspólne”. Na początku jednak należy rozpoznać stan, w jakim znaleźli się młodzi Polacy, a więc zdiagnozować ich wychowanie. Blok poświęconych temu tekstów nosi tytuł „Młodzi plemienni” i odwołuje się do formuły francuskiego, postmodernistycznego socjologa Michela Maffesoliego, którego najgłośniejsze dzieło próbujące zobrazować naszą sytuację to „Czas plemion” właśnie.
Nie zabraknie w piśmie wywiadu z nim przeprowadzonego przez Aleksandrę Rybińską. Jej wywiady to zresztą jeden z atutów pisma. W pierwszym numerze Rybińska rozmawia z Jacques'em-Pierrem Gougeonem, francuskim autorytetem w sprawach niemieckich, który, jako oczywistości, mówi rzeczy uznawane w Polsce za nieodpowiedzialne kwestionowanie Unii Europejskiej. Tej samej problematyki dotyczy wywiad Rybińskiej z Markiem Cichockim, który, z rzadką w naszym kraju rzeczowością, analizuje stan Europy dziś.