Ożywianie republikanizmu

Dwa pierwsze numery kwartalnika „Rzeczy Wspólne”, „Pisma republikańskiego” zadziwiają dojrzałością i konsekwencją, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę młody (26 lat) wiek jego redaktora naczelnego i głównego autora Bartłomieja Radziejewskiego.

Publikacja: 13.11.2010 00:01

Ożywianie republikanizmu

Foto: Rzeczpospolita

„Rzeczy Wspólne” powstały po to, aby poważnie mówić o polityce na przekór niepoważnym czasom" – ogłaszał on we wstępie do pierwszego numeru i słowa dotrzymuje.

W pierwszym artykule „Na progu republikańskiego odrodzenia” Radziejewski formułuje kredo swojego środowiska, odwołując się do republikańskich tradycji naszego kraju, która ożywa w romantyzmie i we wszystkich wartościowych nurtach polskiej kultury.

Powrót do tej tradycji jest dziś szczególnie ważny: „Niezwykłe szyderstwo historii tkwi w fakcie, że najbliżej zerwania owej ciągłości znalazła się III RP. Solidarnościowa lewica laicka, gdy tylko objęła »rząd dusz», wypowiedziała wojnę polskiej tradycji republikańsko-romantycznej /…/ nowa elita ogłosiła, że dawnej tożsamości narodowej nie tylko nie należy odbudowywać, ale trzeba jej »demona« za wszelką cenę powstrzymać, gdyby sam zechciał podnieść swój łeb. Cnoty, dzięki którym liderzy »Solidarności« sięgnęli po najwyższe zaszczyty, ogłoszono zagrożeniami dla demokracji /…/Polacy mieli się przede wszystkim bogacić, aby doścignąć »cywilizacyjnie« ludzi Zachodu/…/ Ta rzekomo liberalna perspektywa pomijała jednak jeden istotny fakt, mianowicie, że zanim kraje zachodnie skupiły się na żądzy bogactwa, bardzo długo koncentrowały się na wartościach klasycznego liberalizmu politycznego, który – w przeciwieństwie do liberalizmu gospodarczego – nie był bardzo odległy od republikanizmu”.

Twórca „Rzeczy wspólnych” w pierwszym numerze pisma liczył, że wstrząs po tragedii smoleńskiej może być momentem narodowego przebudzenia. W drugim – nadzieje te rozwiewają się: „Scenariusz pesymistyczny się ziścił, i to w szczególnie groteskowy sposób. Degeneracja polskiej polityki nie powinna jednak skłaniać do zaprzestawania pracy na rzecz jej poprawy”. Zresztą i w pierwszym numerze, w dużej części koncentrującym się wokół znaczenia tragedii smoleńskiej dla polskiej wspólnoty, nie brakowało głosów, które sytuowały ją raczej w długim trwaniu.

Przywrócenie tradycji republikańskiej to proces wychowawczy. Nic więc dziwnego, że wychowanie to jeden z centralnych problemów, które podejmują „Rzeczy Wspólne”. Na początku jednak należy rozpoznać stan, w jakim znaleźli się młodzi Polacy, a więc zdiagnozować ich wychowanie. Blok poświęconych temu tekstów nosi tytuł „Młodzi plemienni” i odwołuje się do formuły francuskiego, postmodernistycznego socjologa Michela Maffesoliego, którego najgłośniejsze dzieło próbujące zobrazować naszą sytuację to „Czas plemion” właśnie.

Nie zabraknie w piśmie wywiadu z nim przeprowadzonego przez Aleksandrę Rybińską. Jej wywiady to zresztą jeden z atutów pisma. W pierwszym numerze Rybińska rozmawia z Jacques'em-Pierrem Gougeonem, francuskim autorytetem w sprawach niemieckich, który, jako oczywistości, mówi rzeczy uznawane w Polsce za nieodpowiedzialne kwestionowanie Unii Europejskiej. Tej samej problematyki dotyczy wywiad Rybińskiej z Markiem Cichockim, który, z rzadką w naszym kraju rzeczowością, analizuje stan Europy dziś.

W artykule „Oswoić barbarzyńców”, Radziejewski rozważa swoistą dla współczesności „pajdokrację”, która szczególnie dotkliwie daje się nam we znaki w Polsce. Nie chodzi oczywiście o to, że młodzi realnie rządzą, ale o kulturową tyranię niedojrzałości: „Bo niemal wszyscy chcą być być dziś młodzi, nie tylko ciałem, ale i duchem, co oznacza, ni mniej ni więcej, jak życie bez zobowiązań, za to ze wszystkimi możliwymi uprawnieniami”.

Młodego człowieka wychowanego przez III RP autor nazywa „ponowoczesnym barbarzyńcą”. W Polsce ten typ jest szczególnie niebezpieczny, gdyż nie ma stabilizujących państwo instytucji ciągle jeszcze działających na Zachodzie. „To rozpuszczone dziecko nowoczesnego świata, otrzymując w spadku ogromne bogactwo, trwoni je beztrosko w przeświadczeniu, że jest dane raz na zawsze”.

Młodzi odnajdują tożsamość w przypominających plemiona grupach, a etyczne wybory zastępują antyracjonalnymi wyróżnikami estetycznymi. Stąd m.in. kariera kategorii „obciachu” we współczesnym języku politycznym naszego kraju. W przeciwieństwie jednak do Maffesoliego Radziejewski uznaje, że taki wydrążony z sensów świat szybko musi runąć, a młodzi poszukiwać zaczną mocnych identyfikacji, co w polskich warunkach może oznaczać renesans republikanizmu.

Krótkie omówienie siłą rzeczy musi się prześlizgiwać nad bogactwem treści „Rzeczy Wspólnych”, ale trzeba odnotować choćby pojawiającą się w nich pogłębioną refleksję nad międzynarodowymi stosunkami zwłaszcza wewnątrz UE, katastrofalnym stanem polskiego państwa czy szkice Zbigniewa Stawrowskiego poświęcone klasycznej myśli politycznej.

„Rzeczy Wspólne” są odtrutką na zalewający nas „postpolityczny” bełkot. Współtworzą archipelag niszowych inicjatyw, które zaczynają stanowić alternatywę dla przerażającej nędzy dominującego polityczno-kulturalnego nurtu III RP.

„Rzeczy Wspólne” powstały po to, aby poważnie mówić o polityce na przekór niepoważnym czasom" – ogłaszał on we wstępie do pierwszego numeru i słowa dotrzymuje.

W pierwszym artykule „Na progu republikańskiego odrodzenia” Radziejewski formułuje kredo swojego środowiska, odwołując się do republikańskich tradycji naszego kraju, która ożywa w romantyzmie i we wszystkich wartościowych nurtach polskiej kultury.

Powrót do tej tradycji jest dziś szczególnie ważny: „Niezwykłe szyderstwo historii tkwi w fakcie, że najbliżej zerwania owej ciągłości znalazła się III RP. Solidarnościowa lewica laicka, gdy tylko objęła »rząd dusz», wypowiedziała wojnę polskiej tradycji republikańsko-romantycznej /…/ nowa elita ogłosiła, że dawnej tożsamości narodowej nie tylko nie należy odbudowywać, ale trzeba jej »demona« za wszelką cenę powstrzymać, gdyby sam zechciał podnieść swój łeb. Cnoty, dzięki którym liderzy »Solidarności« sięgnęli po najwyższe zaszczyty, ogłoszono zagrożeniami dla demokracji /…/Polacy mieli się przede wszystkim bogacić, aby doścignąć »cywilizacyjnie« ludzi Zachodu/…/ Ta rzekomo liberalna perspektywa pomijała jednak jeden istotny fakt, mianowicie, że zanim kraje zachodnie skupiły się na żądzy bogactwa, bardzo długo koncentrowały się na wartościach klasycznego liberalizmu politycznego, który – w przeciwieństwie do liberalizmu gospodarczego – nie był bardzo odległy od republikanizmu”.

Plus Minus
„Posłuchaj Plus Minus". Jędrzej Bielecki: Jak Donald Trump zmieni Europę.
Plus Minus
„Kubi”: Samuraje, których nie chcielibyście poznać
Plus Minus
„Szabla”: Psy i Pitbulle z Belgradu
Plus Minus
„Miasto skazane i inne utwory”: Skażeni złem
Plus Minus
„Sniper Elite: Resistance”: Strzelec we francuskiej winnicy