Felieton Andrzeja Łapickiego

Bardzo warszawska rozrywka. Już Izabela Łęcka brała w niej udział z Wokulskim. Tor wyścigów od niepamiętnych czasów znajdował się na Polu Mokotowskim

Publikacja: 19.03.2011 00:01

Wejście było od dzisiejszego placu Politechniki. Pamiętam tłumy, które wylewały się na Polną. Przegrani darli bilety – jedyna zemsta za porażkę. Wyścigi były zawsze w kręgu zainteresowań ludzi teatru. Dziś chyba tylko Janek Englert pozostał im wierny. Trzeba przyznać, że zna się na koniach i ma szczęście. Mnie w świat wyścigów wprowadzał sam Józef Węgrzyn. Jeszcze w Łodzi zaproponował mi wspólną grę. „Jak to, Mistrzu, w Łodzi wyścigi?". Błysnął oczami: „Biegają w Warszawie, tu obstawiasz i przez telefon masz zaraz wynik".

Poszliśmy. Piotrkowska, łódzki Broadway. Wieczorem atrakcji co niemiara. Słynna knajpa Albatros obok starego poniemieckiego basenu, w którym nad ranem odbywały się wyścigi pływackie. W Albatrosie można było spotkać wszystkich – Kazio Rudzki wyrwał zza baru barmankę Walę i pojął ją za żonę. O dziwo, ja Zosię, moją pierwszą żonę, po raz pierwszy zobaczyłem też w Albatrosie. Przez ulicę był Hotel Grand z Salą Malinową, obok Savoy z Klubem Pickwicka. Wszystko historyczne miejsca, o których warto by wspomnieć, ale to wieczorem. Teraz jest popołudnie. Podwórko – pasaż przy Piotrkowskiej. Tam – buda z telefonem i mikrofon. „Gonitwa V, pierwszy Cezar, drugi Negus, porządek 3 – 4, wypłata 140 zł, a stawka 20 zł".

Muszę powiedzieć, że pomiędzy „poooszły" spikera a „wygrał Cezar" emocje były nie mniejsze niż na Służewcu wybudowanym tuż przed wojną, w czerwcu 1939 roku.

Istniała również moda wyścigowa. Panie na Derby obowiązkowo miały kapelusze z dużym rondem. U jednego z panów widziałem raz piaskowy cylinder – niewątpliwie był to wpływ naszego nowego sojusznika, Wielkiej Brytanii.

Przenieśliśmy się potem do Warszawy i już chodziliśmy, czyli Mistrz i ja, na Służewiec. Mistrz miał zawsze najlepsze typy. Raz nawet zgarnął pokaźną sumkę. „Tyle forsy – powiedział – to przed wojną wygrał Jurek Leszczyński. W ogóle się nie znał na koniach. Zalał się z radości. A graliśmy jakąś farsę w Letnim. Jurek coś tam bełkotał, wreszcie zobaczył stojący w rogu fortepian i między jedną kwestią a drugą pojechał do tego twojego rodzinnego miasta. I potem grał jak z nut".

Próbowałem obsadzić w tych rolach naszych współczesnych aktorów. Nie do pomyślenia. Jednak mamy dzisiaj trochę inny teatr albo obyczaje.

Co ciekawe – wyścigi trwały także w czasie okupacji, ale odbywały się w Lublinie. Budki totalizatora stały w Warszawie na ulicy Szczyglej. Tu się grało, tam biegali. „Gonitwa V o nagrodę generalnego gubernatora". Zbyt popularne to nie było. Coś w rodzaju Kasyna Gry na Szucha. Też było objęte bojkotem. Tam również nie bywałem, nie mówiąc już o Mistrzu.

Wejście było od dzisiejszego placu Politechniki. Pamiętam tłumy, które wylewały się na Polną. Przegrani darli bilety – jedyna zemsta za porażkę. Wyścigi były zawsze w kręgu zainteresowań ludzi teatru. Dziś chyba tylko Janek Englert pozostał im wierny. Trzeba przyznać, że zna się na koniach i ma szczęście. Mnie w świat wyścigów wprowadzał sam Józef Węgrzyn. Jeszcze w Łodzi zaproponował mi wspólną grę. „Jak to, Mistrzu, w Łodzi wyścigi?". Błysnął oczami: „Biegają w Warszawie, tu obstawiasz i przez telefon masz zaraz wynik".

Poszliśmy. Piotrkowska, łódzki Broadway. Wieczorem atrakcji co niemiara. Słynna knajpa Albatros obok starego poniemieckiego basenu, w którym nad ranem odbywały się wyścigi pływackie. W Albatrosie można było spotkać wszystkich – Kazio Rudzki wyrwał zza baru barmankę Walę i pojął ją za żonę. O dziwo, ja Zosię, moją pierwszą żonę, po raz pierwszy zobaczyłem też w Albatrosie. Przez ulicę był Hotel Grand z Salą Malinową, obok Savoy z Klubem Pickwicka. Wszystko historyczne miejsca, o których warto by wspomnieć, ale to wieczorem. Teraz jest popołudnie. Podwórko – pasaż przy Piotrkowskiej. Tam – buda z telefonem i mikrofon. „Gonitwa V, pierwszy Cezar, drugi Negus, porządek 3 – 4, wypłata 140 zł, a stawka 20 zł".

Plus Minus
Chińskie marzenie
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”