Wejście było od dzisiejszego placu Politechniki. Pamiętam tłumy, które wylewały się na Polną. Przegrani darli bilety – jedyna zemsta za porażkę. Wyścigi były zawsze w kręgu zainteresowań ludzi teatru. Dziś chyba tylko Janek Englert pozostał im wierny. Trzeba przyznać, że zna się na koniach i ma szczęście. Mnie w świat wyścigów wprowadzał sam Józef Węgrzyn. Jeszcze w Łodzi zaproponował mi wspólną grę. „Jak to, Mistrzu, w Łodzi wyścigi?". Błysnął oczami: „Biegają w Warszawie, tu obstawiasz i przez telefon masz zaraz wynik".
Poszliśmy. Piotrkowska, łódzki Broadway. Wieczorem atrakcji co niemiara. Słynna knajpa Albatros obok starego poniemieckiego basenu, w którym nad ranem odbywały się wyścigi pływackie. W Albatrosie można było spotkać wszystkich – Kazio Rudzki wyrwał zza baru barmankę Walę i pojął ją za żonę. O dziwo, ja Zosię, moją pierwszą żonę, po raz pierwszy zobaczyłem też w Albatrosie. Przez ulicę był Hotel Grand z Salą Malinową, obok Savoy z Klubem Pickwicka. Wszystko historyczne miejsca, o których warto by wspomnieć, ale to wieczorem. Teraz jest popołudnie. Podwórko – pasaż przy Piotrkowskiej. Tam – buda z telefonem i mikrofon. „Gonitwa V, pierwszy Cezar, drugi Negus, porządek 3 – 4, wypłata 140 zł, a stawka 20 zł".
Muszę powiedzieć, że pomiędzy „poooszły" spikera a „wygrał Cezar" emocje były nie mniejsze niż na Służewcu wybudowanym tuż przed wojną, w czerwcu 1939 roku.
Istniała również moda wyścigowa. Panie na Derby obowiązkowo miały kapelusze z dużym rondem. U jednego z panów widziałem raz piaskowy cylinder – niewątpliwie był to wpływ naszego nowego sojusznika, Wielkiej Brytanii.
Przenieśliśmy się potem do Warszawy i już chodziliśmy, czyli Mistrz i ja, na Służewiec. Mistrz miał zawsze najlepsze typy. Raz nawet zgarnął pokaźną sumkę. „Tyle forsy – powiedział – to przed wojną wygrał Jurek Leszczyński. W ogóle się nie znał na koniach. Zalał się z radości. A graliśmy jakąś farsę w Letnim. Jurek coś tam bełkotał, wreszcie zobaczył stojący w rogu fortepian i między jedną kwestią a drugą pojechał do tego twojego rodzinnego miasta. I potem grał jak z nut".
Próbowałem obsadzić w tych rolach naszych współczesnych aktorów. Nie do pomyślenia. Jednak mamy dzisiaj trochę inny teatr albo obyczaje.