Jako genealog specjalizujący się w historii spolszczonych rodów rycerskich niegdyś inflancko-kurlandzkich pragnę dopisać do ciekawego i b. dobrze napisanego artykułu Agnieszki Rybak o Manteufflach („Plus Minus" 23 – 25 kwietnia) następującą uwagę i w pewnym sensie niewielkie sprostowanie: Zdarzało się, iż rody rycerskie łączyły nazwiska i herby przez małżeństwo, zwłaszcza gdy jeden z nich był na wymarciu. Klasyczny przykład: hr. Plater-Zyberkowie powstali z mariażu Izabeli, ostatniej polsko-inflanckiej Zyberkówny (von Syberg) z hr. Michałem Platerem (von der Broel dictus Plater, krótko Broel-Plater). Ale znacznie częściej następowało powiązanie nazwisk lub herbów nieformalne, bez związku krwi, lecz po części z motywów prestiżowych. U szlachty polskiej polegało to m.in. na zmianie herbu przy tym samym nazwisku na herb jakby b. prominentnego rodu, vide np. metamorfozę litewskich Komorowskich z powiatu wiłkomierskiego h. Dołęga na takąż odnogę małopolskich h. Korczak.
Krzyżacka szlachta inflancka i kurlandzka z analogicznych zapewne mistycznych lub prestiżowych powodów tworzyła czasami człony dwunazwiskowe. Andrzej (Andreas) von Zoege rtm. JKM był nie tylko tym, który, jak pisze Agnieszka Rybak, utracił w 1621 r. ojcowskie dobra na rzecz Szwecji, ale także tym, który zupełnie dowolnie, bez żadnego powiązania historycznego z pomorskim rodem Manteufflów, zaczął się wzorem innego swego krewnego Everta pisać „von Szoege dictus Manteuffel", a kilka lat później w odwrotnej kolejności „von Manteuffel dictus Szoege", z czego po kilku pokoleniach zostało dzisiejsze Manteuffel-Szoege.
Reasumując: nie istniał i nie istnieje do dziś ród Manteufflów z dopiskiem Szoege, lecz jest to w istocie rzeczy ród Szoege z powstałym dowolnie na przełomie XVI i XVII w. dopiskiem „Manteuffel", który to dopisek stał się w międzyczasie podstawową formą lub częścią nazwiska. Co oczywiście w niczym nie umniejsza wybitnej roli tego inflanckiego rodu w historii nauki i kultury polskiej. A dwóch wymienionych w artykule Manteufflów – marszałek pruski i generał Wehrmachtu – to po prostu pomorscy Manteufflowie.
Inflanccy Manteufflowie-Szoege do niedawna nie chcieli przyjąć do wiadomości bezzasadności ich legendy rodzinnej i wykreowali w XIX w. dość awanturniczą teorię tłumaczącą zasadność członu Manteufflowskiego w nazwisku: w XIII w. jeden z pierwszych (rzekomych) rycerzy Manteufflów w Estonii miał problem, bo tubylcy nie mogli wymówić jego nazwiska. Toteż powiedział im, że Manteuffel ma dwa człony: „Man" (n) = mężczyzna i „Teuffel" = diabeł. Wobec tego nazywajcie mnie po prostu „Szoege" (po estońsku „diabeł"). Nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Ale i polska szlachta w dobie sarmatyzmu wywodziła swe pochodzenie ze starożytnego Rzymu, jak choćby na stronach „Potopu" Oleńka Billewiczówna.