Naprawdę uczony mówi ostrożniej: „Bardzo bym uważał z budowaniem pomników. Niektórzy „wyklęci" – jak „Bury" na Podlasiu czy „Ogień" na Podhalu – będą dzielić". Ale tytuł sugeruje generalną rozprawę z powojenną antykomunistyczną partyzantką.
„Niektórych nie można stawiać za wzór współczesnego patriotyzmu, bo pod dzisiejszą Polską by się nie podpisali" – to inna myśl historyka. W leadzie z „niektórych" robi się „wielu". Wnukowi ta myśl służy do rozróżnienia bardziej cywilizowanych członków WiN i niektórych innych oddziałów. Jednak myśl to zdradliwa.
Zostawmy już rycerzy spod Grunwaldu, ale czy wzorcami patriotyzmu mogą być Józef Piłsudski i jego towarzysze broni? Najpierw terroryści, potem twórcy dyktatury? A niedemokratyczny i antysemicki Roman Dmowski z jego wielkim ruchem, który odegrał tak wielką rolę w wojennym oporze? A czy wzorem patriotyzmu mogą być PPS-owcy, z których wielu uległo pokusie dziś anachronicznego marksizmu (choć nie komunizmu). Idąc tym tropem, powinniśmy się wyzbyć prawie wszystkich naszych bohaterów. Zwłaszcza, źe dzielą jak diabli.
Profesor Wnuk domaga się: aby dziś już nie być zakładnikiem historii. „Nie musimy w niej odnajdywać wyłącznie tego, co heroiczne i wspaniałe. Dziś możemy się zajmować historią krytyczną". Jestem za tym – nie kryjmy rzeczy wstydliwych. Ale historia krytyczna to także nieustająca pamięć o kontekście. On powinien przypominać i o różnicach w mentalności dawnej i obecnej, i o tym, że wojna jest zawsze okrutna i nie wyzwala tylko dobrych odruchów.
„Ogień", zabójca nie tylko komunistów, ale także na przykład Słowaków, nie jest postacią do końca sympatyczną. Lecz do fascynacji jego osobą przyznawał się liberalny ksiądz Józef Tischner. Myślę, że nie tylko dlatego, że jako kapłan szukał w każdym człowieku dobra. On rozumiał wagę mitu „Ognia" dla tożsamości ludzi Podhala.
Jest porządek indywidualnych badań i osądów. On bywa bezlitosny dla każdej strony dowolnego konfliktu. Nie należy tego cenzurować. I jest porządek wyboru historycznych wzorców, punktów odniesienia, który niekoniecznie musi oznaczać utożsamianie się z ludźmi i środowiskami bez skazy. Zakłada pewne uogólnienie, respekt dla postawy. I to jesteśmy żołnierzom wyklętym winni. I tym, którzy wybierali beznadziejną postawę oporu wykpioną już w „Popiele i diamencie" Andrzejewskiego. I wtedy, gdy byli tragicznymi grupami na opór skazanymi przez bezwzględność nowej władzy. W pierwszym przypadku mogą być wzorem poświęcenia, pryncypialnej odmowy. To się nieraz przydaje, także w obecnych pragmatycznych czasach. W tym drugim, winniśmy im współczucie.
Wnuk odrzuca wiele tez „Wyborczej". Nie godzi się na sztuczne przeciwstawienie: opór zbrojny kontra PSL-owska opozycja Mikołajczyka – woli mówić o uzupełnianiu się. Neguje pojęcie „wojna domowa" – jedna ze stron była uzależniona od obcego państwa. Tłumaczy nawet, że rachuby na trzecią wojnę światową jawią się jako bardziej racjonalne, niż mogłoby się wydawać.