Mamy więc szczęście, że powstające w Warszawie Muzeum Historii Żydów Polskich od zarania cieszące się przyjaźnią profesora przesiąknięte jest jego sposobem widzenia świata. Wywiad z profesorem wydrukowany w „Plusie Minusie" 24 września głęboko, bo z pozycji niekwestionowanego autorytetu, dotyka oczekiwań dotyczących społecznego funkcjonowania muzeum. Jako osoba od ponad dziesięciu lat pracująca nad jego programem chciałabym wykorzystać szansę, jaką daje dyskusja nad tym ważnym dla Polaków przedsięwzięciem, i dostarczyć paru szczegółów.
Nowoczesna wystawa historyczna to opowieść, nie wykład.
Instytucja, która przez refleksję nad tysiącletnią historią życia Żydów w Polsce ma się przyczynić do budowy nowoczesnych tożsamości młodych ludzi, powinna ze wszech miar wystrzegać się tonu ex cathedra.
Od początku prac nad wystawą wiedzieliśmy, że nie gotowe książki czy materiały, ale odautorsko, przez naukowców z różnych stron świata przedstawione zróżnicowanie punktów widzenia jest jedyną ofertą intelektualną zdolną zaangażować młodego odbiorcę w dialog z historią. Nad milenijną opowieścią o życiu Żydów polskich pracuje więc od 2006 roku parudziesięcioosobowy zespół interdyscyplinarny pod przewodnictwem prof. Barbary Kirshenblatt-Gimblett, która – będąc nowojorską intelektualistką i córką polskiego Żyda z Opatowa – symbolizuje złożoność polsko-żydowskich losów.
Historia polsko-żydowska budziła i budzi nadal ogromne emocje – to dobrze z punktu widzenia perspektyw pedagogicznych. Ale pracując nad przekazaniem historii, zobowiązani jesteśmy do stosowania metody szkiełka i oka, wspierając interaktywną narrację starannie wyselekcjonowanymi obiektami historycznymi, pełniącymi w wystawie mistyczną funkcję świadków przeszłości. Prezentacja złożoności procesów historycznych przez pryzmat samych obiektów lub panteonu sław byłaby ze szkodą dla wiarygodności – bo w wypadku historii nie może być mowy o obiektywizmie – przekazu. A więc naukowa rzetelność, informacja oparta na źródłach, minimum interpretacji.
Gdzież więc są niezbędne do twórczego oddziaływania emocje? Otóż jeśli zamierzenie się powiedzie, totalność doświadczenia, jakim będzie Muzeum Historii Żydów Polskich, wywoła emocje w sercach i głowach gości w stopniu zależnym od ich wykształcenia, pochodzenia czy wieku. Dopiero intelektualna inspiracja połączona z emocjami stanowić będzie początek osobistej podróży transformującej wewnętrznie każdego z odwiedzających.
A poruszona przez profesora kwestia proporcji między – symbolicznie mówiąc – liczbą Sprawiedliwych a szmalcowników? To zadanie najtrudniejsze i wymagające największego hartu ducha, a także przekonania o intelektualnej rzetelności przyjętych założeń: indywidualna i zbiorowa pamięć, kanony wykształcenia i gotowość przekraczania stereotypów są bardzo różne. Uzbrójmy się więc w cierpliwość: nic oprócz wiedzy, rozmowy i osobistego namysłu nie zmieni świata na lepszy.
Nowoczesne muzeum to nie katedra, lecz platforma działań społecznych.