Historia dwudziestolecia III RP składa się na razie z dwóch wyrazistych epok, w przypadku gdy za kryterium przyjmiemy stan emocji szerokich mas wyborczych. Do roku 2005 obowiązywał prosty, bo naturalny wówczas, podział na komunę i solidaruchów. Całkowicie zdezaktualizował się po zwycięstwie wyborczym PiS i katastrofie SLD. A może nawet tuż przed wyborami 2005 r., gdy stratedzy PiS w ostatnim momencie zrezygnowali z hasła „Polska AK-owska vs. Polska postkomunistyczna" na rzecz „solidarna kontra liberalna".
Dla Platformy Obywatelskiej był to problem, bo ona też miała być beneficjentem resentymentu wobec postkomunizmu. I prawdopodobnie uschłaby, gdyby zaczęła udawać lepszy PiS. Nadzwyczaj skuteczne okazało się jednak odwołanie do kategorii estetycznych. To był ten moment, gdy obaj bracia Kaczyńscy, ku swemu zaskoczeniu, dowiedzieli się, że duża część społeczeństwa uważa ich za uosobienie obciachu. Pamiętajmy, że był to stereotyp ukuty dopiero po 2005 r. – gdy czytamy wcześniejsze zarzuty wobec Kaczyńskich, widzimy, że ich przeciwnicy przypisywali im zupełnie inne wady i cechy.
Kryterium estetyczne zadziałało. I nadal jest skuteczne. Był już moment – w czasie wyborów prezydenckich 2010 r. – kiedy się zdawało, że się kończy. Że się wypala „antypisowskie paliwo". Wewnątrz Platformy toczył się spór, czy tak jest. Wygrało zdanie szefa, czyli Donalda Tuska, i kampania 2011 r. pokazała, że nie ma innej silnej emocji niż ta, której osią jest spór PO – PiS. Nie wytworzył się np. nowy, skierowany przeciw partii rządzącej resentyment wynikający z kłopotów gospodarczych. Nikt inny poza PO nie mógł się pożywić na resentymencie antykaczystowskim. Na próżno np. Ryszard Kalisz w komisji w sprawie Barbary Blidy podejmował takie próby.
Właśnie nadszedł moment, że ktoś następny chce zacząć zupełnie nową grę według innych linii podziału i całkiem nowych wektorów. To Janusz Palikot, osoba przez wielu uważana za ekscentryka, czasem wariata, polityka nieodpowiedzialnego. On sam swoją osobowością wzmacnia to wrażenie. Maniera jego polemik w Sejmie i mediach przekracza swoją agresywnością ogólnie przyjętą normę. Stąd częste przekonanie, że Palikot taki jest, bo ma taki charakter. A jego pokrzykiwania to wyraz ekspresji nadambitnego ekscentryka.
Niewątpliwie w charakterze Janusza Palikota jest coś, co wpływa na jego polityczne akcje. To jednak oczywistość, która dotyczy działań wszystkich ludzi. Przede wszystkim Palikot realizuje swój niezmiernie ambitny plan. Jeśli mu się uda, to stanie do rozgrywek pierwszoligowych: o prezydenturę lub zwycięstwo w wyborach parlamentarnych.
Idzie oczywiście często na łatwiznę i atakuje PiS, jak za dawnych lat, gdy był twarzą PO. Prowadzi też swoje doraźne interesy z PO. Plącze się, gdy wychodzą na jaw kompromitujące historie z jego doraźnie dobranymi posłami. To zresztą może być powód powtórzenia losu Samoobrony, bo jest tu wiele analogii.
Może, ale nie musi. Obserwatorzy jego działań podejrzewają, że Palikot ze swoim Ruchem może być przystawką PO lub jej ekspozyturą na lewicy. Inni zakładają, iż Palikot stworzy bardziej hardcore'ową" wersję SLD. Czyli wszystko będzie się odbywało według kategorii, do których przywykliśmy w ostatnich latach.