Można reklamować patriotyzm tak samo jak pastę do zębów i proszek do prania?
Paweł Kastory:
Aktualizacja: 28.04.2012 01:00 Publikacja: 28.04.2012 01:01
Paweł Kastory
Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski
Można reklamować patriotyzm tak samo jak pastę do zębów i proszek do prania?
Paweł Kastory:
Zasadniczej różnicy nie ma. W jednym i drugim przypadku musimy przekonać ludzi, że warto się czymś zainteresować, w czymś uczestniczyć. Wprawdzie w promowaniu wartości patriotycznych chodzi o ideę, a w przypadku pasty do zębów o sprzedaż towaru, ale zasady postępowania są takie same.
Sprzedaż pasty do zębów da się policzyć. Jeśli idzie lepiej, to znaczy, że kampania się udała. Jak zmierzyć wynik promowania patriotyzmu?
Celem krótkofalowym może być np. zwiększanie udziału w wyborach. Głosowanie też jest przecież aktem patriotyzmu. Jeśli więc zagłosuje więcej ludzi, to wynik został osiągnięty. Trudniej natomiast jest osiągnąć trwały wzrost poczucia przynależności do wspólnoty narodowej i chęci wspólnego działania. Tu nie wystarczy pojedyncza akcja.
Kto powinien zajmować się promowaniem patriotyzmu? To zadanie dla specjalistów od PR czy może po prostu dla szkoły?
Dla domu, szkoły, Kościoła przede wszystkim. Nawet kraje o bardzo silnej tożsamości wciąż starają się podtrzymywać uczucia patriotyczne. Stany Zjednoczone niemal nieustająco prowadzą wojny. Tam upowszechnianie patriotyzmu jest na porządku dziennym.
Jaki przekaz najlepiej trafiłby do Polaków?
Polska jest w specyficznym historycznie momencie. Komunizm nas z jednej strony zdezintegrował, osłabło poczucie wspólnoty. Z drugiej strony zjednoczył nas, bo mieliśmy wspólnego wroga: komunistów. Demokracja i brak oczywistego przeciwnika stworzyły nową sytuację. Sądzę, że Polacy potrzebują poczucia, iż wspólne działanie w jakimś kierunku zbuduje siłę kraju.
Czyli postawić nie na pielęgnowanie tradycji, lecz na wspólną pracę, która ma przynieść coś w przyszłości?
Obie te tradycje – romantyczna i pozytywistyczna – powinny być wykorzystywane. Są główne ośrodki umacniania patriotyzmu. Organy państwa, partie polityczne czy armia. W tej chwili mamy również organizacje pozarządowe. Kilkuset motocyklistów ze Stowarzyszenia Rajdu Katyńskiego przejeżdża co roku kilka tysięcy kilometrów, organizuje zloty. Strategia promowania patriotyzmu powinna obejmować wszystkie jego aspekty.
Na jaki przekaz by pan postawił?
Przede wszystkim należy wyznaczyć konkretny cel. To raczej zadanie dla polityków. Co ma się stać z naszym krajem w ciągu następnych piętnastu czy dwudziestu lat. Niedawno weszliśmy do UE i NATO. Jaki cel chcemy osiągnąć teraz? Chcemy należeć do G20? Chcemy wzmocnić swoją pozycję w Unii? Dopiero po określeniu celu można się zastanawiać, jak użyć patriotyzmu do osiągnięcia go.
Użyć patriotyzmu? To brzmi nieco cynicznie.
Być może, ale chodzi przecież o dojście do konkretnego celu. Kiedy już mielibyśmy cel, należałoby wokół niego zmobilizować Polaków. Myślę, że dziś, warto byłoby przypomnieć nurt pozytywistyczny z jego etosem pracy u podstaw, pochwałą bogacenia się i nauki. Na pewno trzeba by go uzupełnić o wątki historyczne, pokazujące choćby jak nasi przodkowie przedkładali interesy kraju i narodu polskiego nad swoje prywatne sprawy. Powołanie się na bohaterów – czasem mógłby to być Władysław Bartoszewski, a czasem „Ogień".
Rozumiem, że tego, co nieprzyjemne w naszej historii nie eksponujemy.
Kiedy kupował pan dyktafon, na który nagrywa pan naszą rozmowę, ani producent, ani sprzedawca nie informowali pana chyba o jego wadach. Stosujemy takie same zasady jak w każdej innej reklamie: nie kłamiemy, ale z drugiej strony nie mówimy całej prawdy.
Kilka lat temu ówczesny minister kultury Kazimierze Ujazdowski stworzył program „Patriotyzm jutra".
Nazwa i założenia tego programu były strzałem w dziesiątkę. Istotne były dwie sprawy. Po pierwsze podstawowe założenie programu było takie, że najważniejszą rolę miały do odegrania oddolne inicjatywy stowarzyszeń i projekty obywatelskie. Po drugie krzewienie wartości patriotycznych i wspólnotowych odbywało się za pomocą niekon- wencjonalnych sposobów, takich jak np. komiks o wydarzeniach poznańskiego Czerwca.
Program był jednak krytykowany przez część mediów, a minister Bogdan Zdrojewski go zlikwidował.
Zwyciężyły wtedy partykularne interesy. W przypadku patriotyzmu musimy znaleźć język, czy posługiwać się językami, które pozwolą nam dotrzeć do wszystkich obywateli, niezależnie od tego czy w danym momencie są oni bliżsi rządzącym czy opozycji.
Mamy ostatnio dużo muzyki patriotycznej. Po sukcesie Lao Che z płytą „Powstanie Warszawskie", o patriotyzmie zaczęło śpiewać wiele zespołów rockowych. To dobra promocja patriotyzmu?
Świetna. Raper O. S. T. R nagrał jakiś czas temu piosenkę „Kochana Polsko". Proszę zwrócić uwagę, jakie komentarze ludzie umieszczają w Internecie pod teledyskiem. To jest poruszające. „Mieszkam w UK i za każdym razem, jak słucham tego utworu, to czuję szacun dla Polski i dla wykonawców." Albo: „To jest o miłości, której nie zmierzysz w monetach. Jak tego słucham, to czuję się prawdziwym Polakiem". To są niezwykle silne emocje. Takie same jak te, które pojawiają się na przykład, kiedy w szkole czy w domu mowa jest o bohaterstwie rotmistrza Pileckiego.
Jednak nie ma u nas odpowiednika piosenki „Born in the USA" Bruce'a Springsteena, który deklarował miłość do USA, ale jednocześnie krytykował amerykańską rzeczywistość.
Przy wszechobecnym w USA patriotyzmie Springsteen mógł sobie na to pozwolić. W demokratycznym społeczeństwie różne grupy wymagają różnego przekazu. Skoro w Polsce mamy publiczność, do której trafiają jasne i klarowne treści, to trzeba się cieszyć, że to zapotrzebowanie jest zaspokajane.
Co pan sądzi o firmach, które używają symboli narodowych do reklamowania swoich towarów lub usług? Wypada używać hymnu, żeby zwiększyć sprzedaż piwa?
To kontrowersyjne, ale nie uważam, żeby polskie firmy szargały świętości narodowe. Ja sam brałem udział w projektowaniu biało-czerwonych flag na mundial w Niemczech w 2008 roku. Te flagi reklamowały piwo, ale ludzie nosili je ze sobą i wywieszali z okien ze względu na barwy narodowe. Dzięki temu rosło poczucie wspólnoty. Mistrzami w wykorzystywaniu uczuć patriotycznych do celów komercyjnych są Amerykanie. Jest taka reklama samochodu dodge challenger. Podczas wojny o niepodległość na oddział brytyjskich okupantów szarżuje amerykańska kawaleria. Żołnierze w strojach z epoki nie siedzą jednak na koniach, tylko za kierownicami challengerów. Przekaz jest jasny: Amerykanie znają się na dwóch rzeczach: wolności i samochodach.
Ze swoim patriotyzmem chętnie obnoszą się kibice piłkarscy.
Kibice zbyt często przejawiają agresję i szowinizm. Wbrew temu, co deklarują, o wiele bardziej jednoczy ich klub niż państwo. Naczelną wartością jest dla nich siła. Nie powinniśmy dopuszczać do tego, żeby takie grupy zawłaszczały patriotyzm, bo w ostatecznym rozrachunku może to być dla niego antyreklama.
Ale ci sami kibice organizują również pokojowe akcje patriotyczne. Upamiętniają na przykład powstania warszawskie czy wielkopolskie.
To problem wiarygodności. Jeśli producent komputerów zacznie wytwarzać pod swoją marką napoje gazowane, to nie jest skazany na klęskę, ale trzeba by bardzo wiele zachodu, żeby przekonać ludzi o jakości takiego produktu. Używając kategorii marketingowych, marka „polscy kibice" nie kojarzy się z pozytywnym spojrzeniem na historię. Kojarzy się za to z agresją. Mechanizm może być więc taki, że z agresją zacznie kojarzyć się również patriotyzm.
Czy Polska jest silną marką?
Jest coraz silniejsza, ale wzmacnia się sama z siebie. Nie mamy długofalowej strategii budowania tej marki. Nie wykorzystujemy szans na poprawę wizerunku. Obcokrajowcy nadal mało o nas wiedzą. Od jakiegoś czasu dużo ludzi za granicą zaczęło kojarzyć nasz kraj ze wzrostem PKB i prężną gospodarką. Aż się prosi, żeby zorganizować kampanię, która wzmocniłaby i utrwaliła tę opinię. To się może przełożyć na lepszą opinię o polskich produktach i na inwestycje. Ale nie ma też spójnej opowieści o Polsce, skierowanej do Polaków. Specjaliści od marketingu mogą zająć się kampaniami, ale to politycy rozstrzygają, dokąd zmierzamy. Musimy to wiedzieć. Dopiero potem można zacząć myśleć, jak przekonać Polaków.
Paweł Kastory jest prezesem Zarządu Corporate Profiles DDB Group, skupiającej firmy zajmujące się reklamą i marketingiem
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Rzeczpospolita
Można reklamować patriotyzm tak samo jak pastę do zębów i proszek do prania?
Paweł Kastory:
Czy Europa uczestniczy w rewolucji AI? W jaki sposób Stary Kontynent może skorzystać na rozwiązaniach opartych o sztuczną inteligencję? Czy unijne prawodawstwo sprzyja wdrażaniu innowacji?
„Psy gończe” Joanny Ufnalskiej miały wszystko, aby stać się hitem. Dlaczego tak się nie stało?
W „Miastach marzeń” gracze rozbudowują metropolię… trudem robotniczych rąk.
Spektakl „Kochany, najukochańszy” powstał z miłości do twórczości Wiesława Myśliwskiego.
Bank zachęca rodziców do wprowadzenia swoich dzieci w świat finansów. W prezencie można otrzymać 200 zł dla dziecka oraz voucher na 100 zł dla siebie.
Choć nie znamy jego prawdziwej skali, występuje wszędzie i dotyka wszystkich.
Czy prawo do wypowiedzi jest współcześnie nadużywane, czy skuteczniej tłumione?
Z naszą demokracją jest trochę jak z reprezentacją w piłkę nożną – ciągle w defensywie, a my powtarzamy: „nic się nie stało”.
Trudno uniknąć wrażenia, że kwalifikacja prawna zdarzeń z udziałem funkcjonariuszy policji może zależeć od tego, czy występują oni po stronie potencjalnych sprawców, czy też pokrzywdzonych feralnym postrzeleniem.
Niektóre pomysły na usprawnienie sądownictwa mogą prowadzić do kuriozalnych wręcz skutków.
Hasło „Ja-ro-sław! Polskę zbaw!” dobrze ilustruje kłopot części wyborców z rozróżnieniem wyborów politycznych i religijnych.
Ugody frankowe jawią się jako szalupa ratunkowa w czasie fali spraw, przytłaczają nie tylko sądy cywilne, ale chyba też wielu uczestników tych sporów.
Współcześnie SLAPP przybierają coraz bardziej agresywne, a jednocześnie zawoalowane formy. Tym większe znacznie ma więc właściwe zakresowo wdrożenie unijnej dyrektywy w tej sprawie.
To, co niszczy demokrację, to nie wielość i różnorodność opinii, w tym niedorzecznych, ale ujednolicanie opinii publicznej. Proponowane przez Radę Ministrów karanie za „myślozbrodnie” to znak rozpoznawczy rozwiązań antydemokratycznych.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas