Tarcza działa, Polska wciąż bezbronna

Publikacja: 25.05.2012 20:00

Andrzej Talaga

Andrzej Talaga

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompala

Na zakończonym niedawno szczycie w Chicago NATO ogłosiło zakończenie budowy pierwszego etapu tarczy antyrakietowej, która ma chronić także Polskę. Znajdziemy się pod tym parasolem dopiero w latach 2015 – 2020. Do tego czasu jesteśmy bezbronni wobec ataku rakietowego, o czym cicho nawet przy okazji analiz reformy wojska. Może w nas strzelać kto chce, byle tylko było go stać na pociski nowych generacji. Naszego potencjalnego przeciwnika, czyli Rosję, stać, owszem.

Najnowsze konflikty zbrojne – interwencje w Kosowie, Iraku, Afganistanie, Libii – zaczynały się od salwy rakietowej, która paraliżowała ośrodki dowodzenia i najważniejsze instalacje wroga, dopiero potem następowały naloty. Tymczasem polski system obrony powietrznej jest przestarzały i nie chroni przed atakiem. Podobnej salwie nie moglibyśmy się przeciwstawić, pociski wchodziłyby w nas jak w masło.

1

Polska obrona powietrzna dysponuje odziedziczonymi po ZSRR systemami bliskiego i średniego zasięgu, zdolnymi do sięgnięcia celów odległych o, odpowiednio, 7 i 40 kilometrów. Są one bezradne wobec rakiet balistycznych wystrzeliwanych w kosmos lub stratosferę, a następnie pędzących do celu z prędkością ponaddźwiękową oraz pocisków manewrujących. Szczególnie zaś wobec broni łączącej obie te cechy, w tym rosyjskich rakiet Iskander. W dodatku naszym systemom obrony kończy się przydatność do użycia. Polskie niebo wkrótce będzie stało otworem – w czasach, gdy nikt przytomny nie zakłada już prowadzenia wojny przy pomocy nawały wojsk pancernych i mas piechoty. To rakiety oraz lotnictwo rozstrzygają konflikty. Nasi sztabowcy dobrze o tym wiedzą, stąd zakup samolotów F-16 oraz przeciwokrętowych zestawów rakietowych koncernu Kronsberg. Polska armia, mimo utyskiwań, jest relatywnie nowoczesna i coraz lepiej wyposażona, niestety, mamy w liniach obrony wyrwę – to obrona przeciwrakietowa. Nawet goszczące u nas amerykańskie patrioty nic nie zmienią. Po pierwsze – są tu od czasu do czasu, po drugie – jest ich za mało, po trzecie – mają nieuzbrojone głowice, po czwarte – podlegają wyłącznie Amerykanom, Polacy nie decydują o ich użyciu.

2

Pierwotny projekt prezydenta Busha został zastąpiony przez koncepcję Obamy włączoną do systemu obrony NATO. Nową tarczę tworzy radar w Turcji i okręty z systemem Aegis na Morzu Śródziemnym. Kolejnym etapem mają być ruchome wyrzutnie antyrakiet SM-3 w Rumunii i Polsce.

Nawet kiedy już u nas staną, nie będziemy bezpieczni, pozostanie bowiem jeszcze modernizacja systemów krótkiego i średniego zasięgu. Zostaną one zintegrowane z obroną całego NATO, ale ciężar inwestycji musimy ponieść my. Istnieje już nawet propozycja polskiego konsorcjum Bumar zwana „Tarczą Polski", która łączy rozwiązania krajowe z francuską technologią rakietową. Mogłaby ona zapewnić skuteczną obronę średniego, bliskiego i bardzo bliskiego zasięgu i w zestawieniu z „Tarczą Obamy" zlikwidowałaby wyrwę w obronie.

3

Jest jednak jedno „ale" – koszty. Nieprawda, że polskiego państwa nie stać na taką modernizację. Musiałoby jednak zmienić priorytety budżetowe, uruchomić mechanizm finansowania obrony antyrakietowej z wykorzystaniem innych źródeł niż budżet MON, owego 1,95 proc. PKB przyznawanego co roku na wydatki wojskowe. Trzeba by namówić Polaków na narodowy wysiłek obronny. W czasie kryzysu to trudne zadanie, ale warto, bo licho nie śpi.

Minister obrony Rosji uznał przyszłe rozmieszczenie w Polsce antyrakiet SM-3 za zagrożenie i ponownie zapowiedział odwetowe rozlokowanie w enklawie Królewca rakiet Iskander: może to zresztą zrobić, kiedy zechce. Rosja już zbudowała tam stację radiolokacyjną, która docelowo ma śledzić 500 obiektów powietrznych z odległości 6 tys. kilometrów, oraz zainstalowała baterie najnowszych rakiet przechwytujących S-400. Kiedy dojdą do tego jeszcze iskandery, nasze niebo będzie nie tylko szczegółowo śledzone, a samoloty narażone na  strącenie nawet nad Polską, ale jeszcze znajdziemy się w zasięgu środków bojowych niemożliwych do zestrzelenia. Trudno będzie w takich warunkach uznać, że jesteśmy bezpieczni. Na polskim niebie straszy potężna wyrwa, trzeba ją zatkać.

Na zakończonym niedawno szczycie w Chicago NATO ogłosiło zakończenie budowy pierwszego etapu tarczy antyrakietowej, która ma chronić także Polskę. Znajdziemy się pod tym parasolem dopiero w latach 2015 – 2020. Do tego czasu jesteśmy bezbronni wobec ataku rakietowego, o czym cicho nawet przy okazji analiz reformy wojska. Może w nas strzelać kto chce, byle tylko było go stać na pociski nowych generacji. Naszego potencjalnego przeciwnika, czyli Rosję, stać, owszem.

Najnowsze konflikty zbrojne – interwencje w Kosowie, Iraku, Afganistanie, Libii – zaczynały się od salwy rakietowej, która paraliżowała ośrodki dowodzenia i najważniejsze instalacje wroga, dopiero potem następowały naloty. Tymczasem polski system obrony powietrznej jest przestarzały i nie chroni przed atakiem. Podobnej salwie nie moglibyśmy się przeciwstawić, pociski wchodziłyby w nas jak w masło.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy