Reklama
Rozwiń

Katolicy języka hebrajskiego

Są Żydami. W Jom Kippur poszczą, w święto Paschy jedzą macę. A równocześnie są katolikami. Gdy wchodzą do synagogi, muszą pamiętać, żeby przypadkiem nie uklęknąć i się nie przeżegnać

Publikacja: 23.06.2012 01:01

Katolicy języka hebrajskiego

Foto: ROL

Mały, skromny budynek w centrum Jerozolimy przy HaRav Kook, 200-metrowej uliczce między Jaffa Street i HaNevi'im, niedaleko Mea Shearim – dzielnicy ortodoksyjnych żydów. Brak na nim jakichkolwiek symboli religijnych, budynek bardziej przypomina biuro albo przedstawicielstwo dyplomatyczne. W środku szeroki przedpokój, schody prowadzące do części mieszkalnej, a na końcu korytarza drzwi i spore kwadratowe pomieszczenie praktycznie pozbawione ozdób. Na ścianie wisi mały drewniany krzyż, przy ołtarzu czterech księży w białych szatach, zgromadzenie około 30 wiernych uczestniczy we mszy świętej. Katolickiej.

Zbliża się moment udzielenia komunii świętej, uczestnicy liturgii wymieniają pozdrowienie „Shalom HaMashiach", prowadzący łamie macę na kawałki i najpierw dzieli się z innymi księżmi, następnie zwraca się do wiernych. Większość z nich podchodzi do ołtarza, przyjmuje sakrament w postaci macy i białego wina z kielicha.

W kościele św. Szymona i Anny w Jerozolimie codzienna - o 18.30 odbywa się po hebrajsku, ale nie jest to zgromadzenie mesjanistycznych „Żydów dla Jezusa" znanych zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych i bardzo, ale to bardzo nielubianych w Izraelu. Nie jest to też zwykły kościół rzymskokatolicki, jeden z wielu, które służą ponad 20 tysiącom chrześcijańskich Arabów zamieszkałym w Izraelu. Kościół przy HaRav Kook w Jerozolimie jest główną siedzibą i jednym z sześciu zgromadzeń Wikariatu św. Jakuba, czyli katolickiego Kościoła Języka Hebrajskiego. Podległe Łacińskiemu Patriarsze Jerozolimy stanowią coraz bardziej rozpoznawalną część rzymskokatolickiej wspólnoty w Izraelu. Tzw. hebrajscy katolicy oficjalnie funkcjonują od 1995 roku, wspólnota liczy około 500 członków, a jej zgromadzenia mieszczą się w Jerozolimie, Jaffie, Hajfie, Beerszebie, Tyberiadzie i w Nazarecie.

Oswald z Miru

Tej liturgii przy HaRav Kook nie byłoby, gdyby nie polski karmelita bosy Oswald Rufeisen. Urodzony koło Żywca w 1922 roku, ocalony z Zagłady przez polskie siostry zmartwychwstanki w miejscowości Mir na dzisiejszej Białorusi, podobnie jak wielu innych Żydów ukrywanych w klasztorach przyjął chrzest, choć on – w przeciwieństwie do większości swoich rodaków – wraz z chrztem faktycznie przyjął chrześcijaństwo. Po wojnie wstąpił do karmelitów i w 1949 roku złożył wieczyste śluby zakonne, a w 1952 został wyświęcony na księdza. W 1959 roku Oswald Rufeisen, ojciec Daniel, jak mówiono na niego w zakonie, wyjechał do Izraela, stając się bohaterem jednej z najbardziej znanych kontrowersji prawnych w historii kraju.

Ojciec Daniel zwrócił się do sądu o uznanie go za Żyda. Mimo że nikt nie podważał faktu jego pochodzenia, sprawę, która ostatecznie trafiła do Sądu Najwyższego, przegrał, bo według większości sędziów, stając się księdzem katolickim, przestał być Żydem. Sprawa Rufeisena stanowiła precedens prawny, który do dziś bywa podstawą odmowy przyznania narodowości i innych przywilejów wynikających z „prawa powrotu" Żydom, którzy stali się księżmi katolickimi. Według prawa Izraela każdy Żyd w momencie wylądowania na terytorium państwa żydowskiego ma prawo do uznania swojej żydowskiej narodowości oraz otrzymania automatycznie obywatelstwa izraelskiego. Może być niewierzący, może nienawidzić judaizmu i Izraela. Praktycznie może nawet być ochrzczonym katolikiem – setki Ocalonych po wojnie osiedlało się przecież po wojnie w Izraelu, a władze zakładały, że chrzest był wymuszony okolicznościami. Nie może tylko być księdzem katolickim, bo przyjęcie święceń oznacza porzucenie żydostwa.

Ojciec Rufeisen ostatecznie otrzymał obywatelstwo izraelskie, ale w myśl prawa tego kraju do śmierci w 1998 roku nie był Żydem. Odmowę sądu przyjął z pokorą i nigdy nie krytykował władz izraelskich za decyzję, która do dziś traktowana jest przez niektórych Żydów w Izraelu i wielu poza jego granicami jako krzywdząca. Jego sytuację w państwie żydowskim utrudniała również niechęć wielu Żydów do jakichkolwiek przejawów misjonarstwa w Izraelu, a w swojej niechęci do działalności ojca Rufeisena nie różnili się zbytnio od hierarchii przedsoborowego Kościoła. Dla katolickich przełożonych ojca Daniela najlepszym rozwiązaniem byłaby jego praca wśród Arabów: dla Izraelczyków podejrzewających go o chęć nawracania Żydów taka posługa też byłaby bezpiecznym rozwiązaniem.

Jednak Rufesein chciał czego innego. Zamieszkał w klasztorze Stella Maris w Hajfie i rozpoczął działalność wśród Żydów-chrześcijan przybyłych po wojnie z Europy. W latach 50. i 60. byli to głównie Polacy, jak również Czesi, Rumuni, Rosjanie, Francuzi i inne narodowości. Rodziny te osiadłe w Izraelu po 1948 roku nie przechodziły na judaizm, niektóre z ich dzieci również pozostawały przy chrześcijaństwie, a równocześnie uczyły się w hebrajskich szkołach. Nieliczni katolicy uczestniczyli w normalnym życiu Izraela, a ich wspólnym językiem był hebrajski. Stąd pojawiła się idea hebrajskiego Kościoła katolickiego. Na początku była to spora, co najmniej kilkutysięczna wspólnota.

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Ozzy Osbourne żegna się i wzywa Boga
Plus Minus
„Cel numer jeden”: Rozrywka czysta jak matematyka
Plus Minus
Tajemnicze mansardowe okna
Plus Minus
„Wednesday”: W świecie dziwolągów myśl inaczej niż zazwyczaj
Plus Minus
Piotr Szumlewicz: Donald Tusk i Rafał Trzaskowski to politycy sondażowi