Książka „Dwór – polska tożsamość" jak mało co nadaje się na elegancki prezent. Maciej Rydel nie potrzebuje rekomendacji. Od kilkudziesięciu lat bada, dokumentuje i popularyzuje dzieje polskich dworów.
Autor pisze głównie o przeszłości, ale sygnalizuje też zmiany zapowiadające możliwą przyszłość. Na przykład Skotniki mają na wskroś polskie dzieje, związane są z historycznymi postaciami, urodził się tam generał Stanisław Grzmot-Skotnicki. To miejsce unikalne w najnowszej historii, ponieważ w 1997 roku uchwałą Rady Gminy i mieszkańców dwór z parkiem zwrócono synowi przedwojennego właściciela. Nie musiał procesować się lub, co nierzadkie, odkupywać swojej własności. Jednak od 2010 roku dwór w Skotnikach stoi pusty, niezamieszkały. Właściciele żyją sprawami zawodowymi. To szczególnie wyrazisty przykład, ponieważ majątek pozostaje w rękach rodziny od 1327 roku, z przerwą na PRL.
Przerwa ta pozostawiła trwałe skutki w mentalności. Właściciele odzyskanych gniazd rodzinnych nierzadko czują się bezradni. Jak żyć we dworze? Kiedyś to było gospodarstwo, źródło utrzymania. Dziś to zwykle rodzaj dekoracji, próba udawania dawnego stylu życia.
Pisałem kiedyś reportaż o ratowaniu dworu. Właściciele, którzy odkupili rodzinną ruinę i wyremontowali ją, zapytali mnie: „czy w salonie wypada postawić telewizor?". Zapytałem o to Romana Aftanazego, autora legendarnych „Dziejów rezydencji na Kresach". W styczniu 2003 r. w wywiadzie dla „Plusa–Minusa" odpowiedział twierdząco i uzasadnił.