Jego „Aladyn" to widowisko bajecznie kolorowe, rozśpiewane i niewątpliwie zrealizowane ze sporą wprawą. Tyle że mógłby je nakręcić każdy zdolny filmowiec. Ręki fachowca od „Porachunków", „Przekrętu" czy choćby „Sherlocka Holmesa" zupełnie tutaj nie czuć.
W jakimś stopniu to kwestia docelowego adresata opowieści. Nowy „Aladyn" nie jest bowiem dojrzałą wersją kreskówki z 1992 roku, tylko jej aktorskim remake'em przygotowanym na zlecenie koncernu Disneya. Obrazem przeznaczonym dla dzieci i siłą rzeczy niezbyt skomplikowanym.
Cierpiący na przerost ambicji zły wezyr planuje pozbyć się sułtana i samemu zasiąść na tronie. Potrzebuje do tego magicznej lampy z ukrytym w środku dżinem. Tę zdobywa dla niego Aladyn. I to Aladyn jako pierwszy uwalnia dżina. Dostaje od niego trzy życzenia, które zamierza wykorzystać do zdobycia serca pięknej córki sułtana. Tylko czy ubogi złodziej ma szansę u dobrze urodzonej i bardzo inteligentnej dziewczyny? I czy przypadkiem wezyr nie pokrzyżuje im szyków?
Film Ritchiego przypomina produkcje sprzed kilkudziesięciu lat. Malownicze pałace, soczyste kolory wszechobecnych dywanów, barwne stroje mieszkańców miasta, wreszcie nieprzebrane skarby to przecież składowe filmów przygodowych z czasów złotej ery Hollywoodu. Do tego dochodzi obowiązkowy humor (którego gwarantem jest wcielający się w dżina Will Smith), kilka wpadających w ucho piosenek oraz świetne efekty specjalne. Aladyn okazuje się doskonałym parkourowcem skaczącym po dachach budynków, a jego małpka podbije niejedno dziecięce serce.
Imponuje natomiast upór, z jakim koncern odżegnuje się od dawnych, uległych księżniczek. Tych, które do szczęścia potrzebowały królewicza albo przynajmniej księcia. Tymczasem już od dawna bohaterki animowanych filmów Disneya są niezależnymi, pewnymi siebie kobietami, które doskonale radzą sobie w życiu. Taka była Merida, Vaiana, Elsa czy wreszcie nieco zapomniana Mulan. Podobnie jest i tutaj. Przystojny złodziej, koniec końców, oczaruje Jasminę, ale nie odbierze jej stanowiska.