Rozmiar ma znaczenie?
Musiałby pan popytać koleżanek, żony.
Aktualizacja: 13.09.2013 01:00 Publikacja: 13.09.2013 01:01
Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik
Rozmiar ma znaczenie?
Musiałby pan popytać koleżanek, żony.
To pan się oburzał na sugestie, że natura nie obdarzyła pana najhojniej.
Młodzi ludzie po stresującej pracy czasem odpoczywają, bawiąc się, opowiadają sobie różne rzeczy.
Mierzą i pokazują...
Nikt niczego nie pokazywał. Tak się dzieje w całej Polsce, ale nową praktyką jest nagrywanie i upublicznianie prywatnych rozmów.
I za to będzie proces?
Ja nie mam pretensji, że tygodniki sięgają po brukowe chwyty, to ich sprawa.
To o co proces?
O ochronę dóbr osobistych.
Przecież pańskie zachowanie wszyscy widzieli na filmie.
Chodzi o kontekst, jaki się temu nadaje, kontekst molestowania seksualnego, czyli ciężkiego przestępstwa. A to już jest niesłychanie poważny zarzut dla polityka, partii i każdego porządnego człowieka. I dlatego muszę wystąpić z pozwem.
Kiedy?
Kiedy prawnik zdąży napisać. Powtórzę: gdyby zamieszczono film ze złośliwym komentarzem, tobym to przełknął. No trudno, widocznie polityk PiS nie ma prawa do prywatnego życia, ale tu chodzi o pomawianie mnie o popełnienie przestępstwa.
Bo to pan proponuje podwładnej, że mógłby jej pokazać członka, gdyby nie paparazzi. I pani z Fundacji Feminoteka uznała to nie za grube żarty, ale za molestowanie seksualne.
To jest właśnie manipulacja gazety, że o opinię na ten temat zwracają się do organizacji radykalnie feministycznej, która stoi z nami w jawnym i oczywistym konflikcie ideowym. Nic dziwnego, szukają każdej okazji, by mi dopiec.
Tym razem to okazja, czyli obsceniczny Hofman, szukała ich.
Dlatego niech oceny dokona sąd i jego ekspert, a nie pani z Feminoteki.
Daje pan okazje, to i media się tym interesują.
Więc musimy sobie zdać sprawę z tego, że jest wojna i nie ma czasu prywatnego. Skoro tak, to trzeba żyć w celibacie, skromnie i spać na podłodze, tak?
Pan dotychczas nie był znany ani z celibatu, ani z przesadnej skromności. Z podłogą nie wiem, nie znam pańskich upodobań.
To jest dobry moment, żeby obalić...
Nie piję przed ósmą rano.
Możemy za to obalić wmawiane nam przekonanie, iż politycy i wyborcy prawicowi muszą chodzić w gumofilcach, nie potrafią się bawić, opowiedzieć pikantnego żartu, a do basenu czy jacuzzi idą w garniturze.
Mariusz Błaszczak na pewno idzie w garniturze i niech pan nie podważa wiary Polaków w pana posła.
Po co te kpiny? Mariusz Błaszczak potrafi odpocząć bez garnituru, może go pan zobaczyć z synami na Legii.
Nie mogę, kibicuję Polonii.
To spotkacie się na derbach, gdy Polonia awansuje.
Albo Legia spadnie. A wracając do pana, to pytanie nie brzmi, czy polityk może się napić, tylko jak się potem zachowuje.
Jak pan widział – różnie, ale powtórzę, że nagrywanie polityków w prywatnych sytuacjach to zupełnie nowa jakość. Czy imprezy Donalda Tuska ktoś nagrywał? Kto by się odważył opublikować taki film? To się zaczęło po Rybniku. Tam skręciłem nogę na boisku...
Wina Tuska, źle zrobili Orliki.
(śmiech) Mea culpa, naprawdę nikogo o to nie oskarżam. W Elblągu próbowano ze mnie zrobić pijaka, ale znów wygraliśmy.
Jak to „próbowano zrobić pijaka"? Sikał pan na ulicy czy nie?
Sprawa Elbląga jest zamknięta. Wie pan, piąteczek...
Piąteczek?
Piątkowy wieczór, impreza i tyle. Ale cieszę się, że prezydentem jest już Wilk.
Na Elbląg pod rządami Wilka by pan nie sikał?
Mam nadzieję, że za prezydentury Wilka toalety toi-toi na ulicy będą otwarte. A temu, co się stało, nie mogę zaprzeczyć, wszyscy widzieli zdjęcia. Powtórzę: piątek po pracy i po imprezie, wyszło, jak wyszło. Teraz przyszło Podkarpacie, wbrew pozorom najtrudniejsze wybory dotychczasowe. I co? Hofman molestant? A jak odwołamy Hannę Gronkiewicz-Waltz i wygramy w Warszawie, to będę pedofilem?
Jak pan zacznie w ciemnych miejscach nagabywać dzieci i się przy nich rozbierać, to tak.
A jak będę grał z synem w piłkę, to anonimowy ekspert na okładce uzna, że pokazywanie dziecku łydki w krótkich spodenkach i przybijanie piątki to pedofilia. Gwarantuję panu, że tacy eksperci się znajdą, gdy będzie trzeba przyłożyć PiS.
Pan w sprawie imprezy w Mielcu nie ma sobie nic do zarzucenia?
Jak każdy wyciągnąłem z tego wnioski i w tym znaczeniu mam sobie coś do zarzucenia. Od teraz rozumiem, że czas prywatny nie istnieje i w każdej sytuacji trzeba się zachowywać tak, jakby była publiczna.
Pan nie rozumie, czemu się panem media zajmują i tłumaczy to polityką?
A jak pan to tłumaczy?
To pytanie o tryb życia młodego człowieka, który całe życie pracował tylko w polityce. Tabloidy piszą o facecie, któremu zaszumiały pieniądze.
Czytałem o sobie najróżniejsze rzeczy, nie reagowałem, ale jedno muszę powiedzieć: Dlaczego polityk Platformy ma prawo chodzić porządnie ubrany i to w dodatku świadczy o nim dobrze, a poseł PiS musi paradować w zgrzebnym worze?
I dlatego pan paraduje w płaszczu Burberry za 6 tysięcy złotych.
Jeśli mnie na to stać i nie kradnę, to dlaczego nie?
25-latek wchodzi do Sejmu. Przez osiem lat zmienił pan osiem aut. To normalne?
Naprawdę nie chciałby pan nimi jeździć! Żaden nie był nowy, używane, naprawiane...
Czyżby? Ostatni to mercedes za 135 tysięcy złotych. Tym mógłbym pojeździć.
Wzięliśmy go w leasing z żoną, ma służyć dłużej niż rok.
Wcześniej były tak marne marki jak BMW, Volvo...
Jedno za 18 tys., drugie za 45 tys. złotych. Poseł drugiej czy trzeciej kadencji może sobie pozwolić na auto za 45 tys. złotych. Jeśli ktoś nie kradnie, nie oszukuje, to chyba nic w tym złego, prawda?
Ależ może pan jeździć za 45, a nawet za 135 tysięcy złotych.
Więc o co chodzi?
O tryb życia. Zna pan takie słowo „ostentacja"?
Pan znowu wraca do schematu, że skoro ktoś jest politykiem prawicy, to musi chodzić w gumofilcach i wytartych spodniach.
Bon mot zbyt często powtarzany nudzi.
Będę się upierał, że każdy, czy to z lewicy, czy z prawicy, ma prawo chodzić dobrze ubrany i jeździć porządnym samochodem, byle prowadził uczciwy tryb życia.
Trzydziestolatek, całe życie w polityce: drogie ciuchy, mercedes za 135 tysięcy, balety na wyjazdach służbowych – pan się dziwi, że tabloidy mają używanie?
Jeśli ktoś przyzwoicie zarabia, a przy tym uzna, że warto część oszczędności przeznaczyć na dobry płaszcz, to ma do tego prawo. I ja w tym żadnej ostentacji nie widzę. Za pierwszą sejmową wypłatę kupiłem sobie płaszcz – co w tym złego? Dziś bym tego nie zrobił, bo mam dwójkę dzieci, przedszkola, kredyt mieszkaniowy i mnie nie stać.
Nie mówimy o płaszczach, ale ostentacji, którą wytykają panu tabloidy.
Jakiej znowu ostentacji?!
Już mówiłem: bardzo drogie ubrania, luksusowe auta, knajpy – to wszystko naraz zainteresowało brukowce.
Pan to tak widzi, a ja wytłumaczę to inaczej. To miejsce, w którym jestem, czyli polityka, oraz skuteczność, czyli kolejne wygrywane kampanie, spowodowały, że się mną zajmują. Gdyby nie to, o czym pan mówi, toby mnie przyłapali, że wyrzuciłem śmieć na ulicę, potknąłem się, więc pewnie jestem chory, albo cokolwiek innego.
Nie z każdego pierwszoligowego posła PiS media robią sikającego na ulicach pijaczka czy prostaka przechwalającego się przyrodzeniem.
Nie z każdego, bo wiedzą, kto za kampanie Prawa i Sprawiedliwości odpowiada. Dlatego ja twierdzę, że to nie jest przypadek, że pojawia się to właśnie teraz i jest wymierzone właśnie w PiS i we mnie.
Oczywiście atakują pana z powodów politycznych?
Intencje „Wprost" są tu jednoznaczne.
To czemu nie zaatakują wyżej?
Atakują Jarosława Kaczyńskiego, nieustannie.
Nikt mu nie zrobił zdjęć, gdy sika na ulicy czy przechwala się rozmiarami członka.
Za to pan Łazarewicz nominowany do „Hieny Roku" napisał paszkwil na jego rodziców.
I to było obrzydliwe, ale kompromitujących zdjęć tam nie było.
Jak się chce polityka uderzyć, to się zawsze pretekst znajdzie.
Ale dlaczego tylko panem się zajmują? Nie Błaszczakiem, Kuchcińskim, Szydłą, ale panem?
Jeśli stawia pan tezę, że jestem najbardziej atakowanym posłem PiS, to przyjmuje ją ze zrozumieniem. Przeczytałem już o sobie wszystko. Teraz ja jestem na tapecie, ale przyjdzie kolej na kogoś innego. Takie życie. Zajmują się mną, bo prowadzimy kampanie wyborcze, w których biorę aktywny udział.
Nieprawda, zajmują się panem od kilku lat...
Używa pan kwantyfikatora „od kilku lat"...
To nie jest kwantyfikator.
Pan mówi, że zajmują się mną od kilku lat, ale zauważył pan, iż ostatnio częściej?
Bo ostatnio to pan chciał udowodnić koleżance...
Nie koleżance, bo tam było więcej ludzi, impreza, głupie żarty. Nie chcę się w kółko tłumaczyć, ale gdyby nagrać jakąkolwiek imprezę, choćby dziennikarzy, to czy tam nie znalazłyby się pikantne żarty?
Z pewnością.
Więc o co chodzi? Że żadna osoba publiczna nie ma prawa do prywatnego czasu?
Gdy pije za swoje, ma, ale jak PO robiła imprezy z sushi i tancerkami, to się oburzaliście.
My nie wydajemy setek tysięcy na wina, cygara i garnitury. Teraz w Mielcu, po wyjazdowym posiedzeniu klubu, był czas na prywatną, nieoficjalną imprezę. To było za swoje i to jest ta różnica. A ataki na nas mają wyraźny już nie podtekst, ale cel polityczny.
Pan wszystko sprowadzi do polityki, tak jak serial z żoną zatrudnioną w KGHM, a to pan, dzięki polityce, znalazł tam u pisowskiego wiceprezesa pracę dla małżonki.
Żona prowadziła kancelarię notarialną, dawała sobie radę i znalazła pracę w KGHM. Dziś by pewnie tego nie zrobiła, wiedząc, jak nas za to zaatakowano.
Nie za to, ale za to, że po zmianie ekipy przez dwa lata nie pojawiała się w pracy.
Bo miała kłopoty zdrowotne, a potem zaszła w ciążę i urodziła dziecko. Jak każdej kobiecie przysługiwał jej urlop i tyle. A z „Dziennikiem" żona wygrała proces, za to, że pisał, iż łamała prawo. Dziś żona pracuje w prywatnej, całkowicie apolitycznej firmie. I tyle.
Panie pośle, Solidarna Polska musi zniknąć?
To nie jest cel sam w sobie. Celem jest samodzielna większość.
I dlatego chwytamy za noże?
Przyznaję, że wojna z byłymi braćmi jest najkrwawsza i najboleśniejsza. Tylko że tutaj jest nieunikniona. Gdyby nie Solidarna Polska, mielibyśmy na Podkarpaciu 70 proc. i jeszcze bardziej okazały nokaut.
I Podkarpacie, i Elbląg pokazują, że jest grupa prawicowych wyborców, którzy nie trawią PiS.
Właśnie Elbląg pokazuje najlepiej, dlaczego nam tak zależy na tym, by na prawicy była jedna partia, by Solidarna Polska zniknęła. Nasz kandydat na prezydenta sobie poradził, ale tych kilkudziesięciu głosów w każdym okręgu zabrakło nam, by mieć samodzielną większość w radzie.
Na Podkarpaciu nie było rad, a walczyliście jeszcze ostrzej.
Tam Kazimierz Ziobro startował w tandemie ze Zbyszkiem, licząc, że zwycięży szyld „Ziobro", tymczasem ten szyld przegrał z Pupą. Dlaczego my się o to bijemy? Bo mój czarny sen to 4,95 proc. Solidarnej Polski w wyborach do Sejmu, w sytuacji gdy nam brakuje kilkunastu posłów do samodzielnej większości. To marnowanie prawicowych głosów w godzinie próby.
To już lepiej, żeby mieli 6 procent, prawda?
Szczerze mówiąc, wolałbym, by nie wystartowali, by do wyborów już nie było Solidarnej Polski. Dlatego te wybory są tak ostre, bo to jak bramki w slalomie. Wolałbym, by ziobryści ich nie przeszli.
Zdumiewająca szczerość.
Jestem szczery, ale nie mściwy. Nie kieruje mną chęć rewanżu na ziobrystach za to, że nas opuścili, ale obawa o marnowanie głosów.
I czysta, żywa nienawiść.
Ani trochę, na przykład Jacka Kurskiego, choć to łobuz, naprawdę lubię, bywa uroczy. Ale to, co on robi, to nie tylko marketing polityczny z lat 90., czyli wystawmy faceta o tym samym nazwisku co lider: w szerszej perspektywie to szkodzenie sprawie.
Pan bardzo surowo oceniał wszystkich, którzy odeszli, także PJN.
Bo oni żerowali na naszym elektoracie. To miał być PiS-bis. Wiem, bo przecież z nimi rozmawiałem.
A nawet był pan z nimi dogadany, ale potem poszedł do prezesa, by w PiS wytargować więcej.
Ach, według plotek to brałem udział w każdym rozłamie. Osobiście każdego z tych polityków doprowadziłem na skraj przepaści, popchnąłem, gdy się wahał i jeszcze machałem mu z góry, jak spadał.
Jest coś w tym.
To muszę być niezłym Machiavellim.
Jaki kraj, taki Machiavelli. Zaprzeczy pan, że był dogadany z PJN?
I z ziobrystami, i z PJN...
Mnie pan nie oszuka.
No dobrze, nie powiem „nie". Opowieści o moim porozumieniu z nimi wzięły się stąd, że współpracowaliśmy i chcieliśmy współpracować, ale w PiS, nigdy poza nim.
Uchodźcy z PiS mogą do was wrócić?
Są dwie drogi. Możemy wziąć wszystkich, stworzyć coś na kształt AWS-bis i zyskać od wyborców bonus za zjednoczenie prawicy. To ma też ten plus, że nie absorbuje naszych sił na walkę z konkurencją prawicową i możemy skupić się na rywalizacji z PO. Ale są i minusy.
Głównie ambicjonalne, bo jak tu dać dobre miejsca tym, którzy nas atakowali?
Nie, chodzi o spójność klubu. Jeżeli każdy, kto nas opuścił w trudnym czasie, może do nas wrócić, to jaki to jest sygnał dla tych, którzy zostali? Że teraz też będą sobie mogli na chwilę wyjść z PiS? Wtedy każdy to zrobi, bo będzie miał pod ręką paragraf „Powrót syna marnotrawnego". Tylko że w ten sposób nigdy nie zbuduje się solidnej partii.
Czyli wariant drugi: żadnych powrotów.
On wymagałby od nas uporania się z konkurencją, czyli w tej chwili głównie Solidarną Polską, przed wyborami do Sejmu. Wybory na Podkarpaciu pokazały, że musimy rozstrzygnąć to wcześniej.
Trzeba ich wcześniej wykończyć?
No... to pan powiedział, ja powiedziałem rozstrzygnąć.
Jak pan chce to zrobić, skoro wcześniej są kluczowe dla nich wybory europejskie? Wystawią czterech Ziobrów?
To chyba żart?
Nie sądzę. Wezmą ich wszystkich, Kurskiego, Cymańskiego, Kempę, Dorna, Mularczyka i już.
Nie mają szans na kilkanaście procent, które są realnym progiem wyborczym, z jednego powodu. Dla Polaków to nie będą zwyczajne wybory do Parlamentu Europejskiego. To będzie plebiscyt za Tuskiem. Dlaczego referenda nie mają frekwencji kilkuprocentowej, jak dotychczas bywało? Bo to dla ludzi pierwsza okazja od dwóch lat, by powiedzieć „nie" Tuskowi.
Ziobro czy Kempa też się do tego nadają. Są w opozycji.
Bądźmy poważni, czterech Ziobrów czy sześć Kemp to jakaś zabawa, a nie głos protestu przeciw Platformie. Czerwoną kartką dla Tuska jest Kaczyński, nie Kempa, i to wszyscy wiedzą. Do tego nie trzeba robić żadnej kampanii wyborczej.
Dla nikogo nie ma szansy?
Jeśli poszczególni posłowie zdadzą sobie sprawę z tego, jaką rolę realnie odgrywają, i przestanie im to odpowiadać, to drzwi są dla nich otwarte.
AWS w 1997 czy PiS w 2005 roku wygrały nie tylko dzięki jedności, ale i różnorodności. To były szerokie formacje. Dziś nie ma w PiS takich ludzi jak Dorn, Zalewski, Ołdakowski...
Ta formuła była atrakcyjna, ale skończyła się wiecznymi negocjacjami i rozłamami.
Dlatego panu tych ludzi nie żal?
Żal, nawet bardzo, lecz nie mówimy o sentymentach, ale o decyzjach politycznych, które ktoś podejmuje, i cenie, jaką za to ponosi. Mnie może być tych ludzi żal, ale w polityce nie ma próżni. Dziś widać, że nawet bez nich jesteśmy w stanie wygrywać wybory i przodować w sondażach.
Może gdyby nie dożynki, które urządziliście, mielibyście dziś ponad 50 procent, jak Orban w połowie drugiej opozycyjnej kadencji?
Albo targani wewnętrznymi sporami mielibyśmy 25 procent i mówiono by nam, że natrafiliśmy na szklany sufit... Alternatywne scenariusze są ciekawe, ale nigdy nie wiemy czy prawdziwe.
Wie pan, że ta historia będzie się za panem ciągnąć?
Dlatego muszę pracować, by innych, pozytywnych wydarzeń było więcej. Wtedy nie będzie tak źle.
Na razie lubi pana na Facebooku 2611 osób...
Dziękuję bardzo, też ich lubię... (śmiech)
... A 8384 osoby zapisały się do grupy „Wk...a mnie Adam Hofman".
Pozdrawiam ich wszystkich serdecznie, może kiedyś zrobimy zlot?
Podenerwuje ich pan osobiście?
Może zyskam przy bliższym poznaniu? Choć już nie tak, jak mógłbym do niedawna, bo wiadomo, brak życia prywatnego... A na końcu ja mam do pana pytanie: kiedy pan sięgnie po Tuska?
Sięgnę?
Kiedy pan zrobi z nim wywiad?
Kiedy tylko się zgodzi. A może najpierw przekona pan Jarosława Kaczyńskiego?
Mam to potraktować jako oficjalną ofertę? Odkąd jestem rzecznikiem, nie starał się pan o wywiad.
Jarosław Kaczyński w 2006 roku skazał mnie na 10 lat, ale nie powiedział, czy z prawem czy bez prawa do korespondencji.
W takim razie już może się pan ubiegać o przedterminowe zwolnienie.
Myli się pan. Dziesięć lat bez prawa do korespondencji było wyrokiem śmierci. Niech pan popyta prezesa o Stalina.
To może wstawię się z prośbą o łaskę.
—rozmawiał Robert Mazurek
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Plus Minus
Rozmiar ma znaczenie?
Musiałby pan popytać koleżanek, żony.
Gdy wokół hulają polityczne emocje związane z pierwszą rocznicą powołania rządu, z głośników w supermarketach sączą się już bożonarodzeniowe przeboje, a my w popłochu robimy ostatnie zakupy, warto pozwolić sobie na moment adwentowego zatrzymania. A nie ma lepszej drogi, by to zrobić, niż dobra lektura.
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej” Grażyny Bastek jest publikacją unikatową. Daje wiedzę i poczucie, że warto ją zgłębiać.
Dzięki „The Great Circle” słynny archeolog dostał nowe życie.
W debiucie reżyserskim Malcolma Washingtona, syna aktora Denzela, stare pianino jest jak kapsuła czasu.
Bank wspiera rozwój pasji, dlatego miał już w swojej ofercie konto gamingowe, atrakcyjne wizerunki kart płatniczych oraz skórek w aplikacji nawiązujących do gier. Teraz, chcąc dotrzeć do młodych, stworzył w ramach trybu kreatywnego swoją mapę symulacyjną w Fortnite, łącząc innowacyjną rozgrywkę z edukacją finansową i udostępniając graczom możliwość stworzenia w wirtualnym świecie własnego banku.
Jeszcze zima się dobrze nie zaczęła, a w Szczecinie już druga „Odwilż”.
Wicemarszałkini Senatu Magdalena Biejat będzie kandydatką Lewicy w wyborach prezydenckich. Decyzję przez aklamację podjęła Rada Krajowa Nowej Lewicy.
Dariusz Wieczorek, minister nauki jest w kolejnych politycznych kłopotach. W Warszawie pojawiają się nawet nazwiska jego potencjalnych następczyń. Czy jednak wniosek PiS o wotum nieufności paradoksalnie nie poprawi jego sytuacji?
Wszyscy już się przyzwyczailiśmy, że fatalnie długi jest czas oczekiwania na rozpatrzenie skargi kasacyjnej od wyroku WSA w sprawach podatkowych zwykłych obywateli, bo to prawie 3 lata(!). Taka sytuacja – gdy skarga podatnika finalnie okaże się zasadna, co nie jest zjawiskiem rzadkim - jest nie tylko krzywdząca dla obywateli ale również generująca zbędne koszty po stronie budżetu. Można odnieść wrażenie, że państwo z jakąś dziwną premedytacją nie pilnuje wpłacanych przez wszystkich obywateli podatków, bo przecież w budżecie innych pieniędzy nie ma.
„Jak zmieniła się Pana/Pani ocena Karola Nawrockiego po tym, jak został on kandydatem na prezydenta z poparciem Prawa i Sprawiedliwości?” - zapytaliśmy w sondażu SW Research dla rp.pl.
ABC News i jej czołowy prezenter George Stephanopoulos zawarli ugodę z Donaldem Trumpem w sprawie o zniesławienie. Stacja wpłaci 15 milionów dolarów na rzecz fundacji prezydenta-elekta oraz pokryje koszty jego prawników.
Czy prezes PiS Jarosław Kaczyński powinien zostać ukarany w związku z incydentem, do którego doszło podczas miesięcznicy smoleńskiej? Opublikowane wyniki sondażu na ten temat wskazują, że Polacy są w tej sprawie podzieleni.
Rada Naczelna Polskiego Stronnictwa Ludowego przez aklamację przyjęła uchwałę o poparciu kandydatury marszałka Sejmu Szymona Hołowni (Polska 2050) w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.
Tempo rozliczania rządów PiS staje się zarzewiem sporów w koalicji. Adrian Zandberg w mediach społecznościowych przypomniał jednak, że Polaków bardziej niż polityczne rozliczenia interesują rosnące ceny, kolejki do lekarzy i codzienne problemy, które bezpośrednio wpływają na ich życie. „Rozliczeniami człowiek się nie naje” – podkreślił.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas