Ale cóż, rozum mówi „nie", a grot myszki jakoś sam schodzi na dół i otwiera korek zbiornika ze szlamem ludzkich namiętności.
Coś takiego przeżyłem jakiś czas temu, kiedy pojawiły się informacje, że policja przeczesuje ponownie okolice nadmorskiego bulwaru w okolicy Sopotu i Gdańska, gdzie ponad trzy lata temu zaginęła Iwona Wieczorek. A ponieważ byłem jeszcze pod wrażeniem mojego niedawnego wywiadu dla TVP z jej dzielną mamą, niemal od razu zainteresowany sprawą kliknąłem najpierw sam artykuł, a potem, nieco bezwolnie, zerknąłem na nieszczęsne komentarze.
Było ich sporo, ale jeden szczególnie przykuł moją uwagę: autor (oczywiście, niepodpisany) miał pretensję do policji (czyli tak naprawdę do państwa polskiego), że jego podatki idą na takie bezsensowne poszukiwania. Bo policja jest od łapania bandytów, a nie od szukania przez trzy lata zaginionych...Pomyj, jakie się potem wylały na autora tej opinii, cytować nie będę. Ale też tamten wpis fatalnie świadczy o jego autorze i nie najlepiej o nas samych. Jakim trzeba być egoistą, człowiekiem bez wrażliwości i osobnikiem niedostosowanym do życia w jakiejkolwiek grupie, by napisać coś takiego? To postawa, którą często możemy obserwować w ostatnim czasie: potęgowana chamstwem, nasila się, ilekroć stajemy w obliczu trudnych i wymagających wrażliwości spraw.
Jeszcze gorzej było kilka dni później, kiedy Sejm głosował nad obywatelskim projektem zakazującym usuwanie ciąży, gdy występuje duże prawdopodobieństwo upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby.
To, co działo się w sieci – niby-dyskusja internautów – było taplaniną w szambie, dla opisu której szkoda szacownych łamów. Niestety, na sali sejmowej nie było dużo lepiej. Głosowanie nad wnioskiem dotyczącym projektu zakazującego aborcji eugenicznej przerodziło się w regularną awanturę. Media podchwyciły to jako łakomy kąsek – wiadomo, niewiele rzeczy przyciąga widzów czy słuchaczy tak mocno jak mordobicie. Co prawda tym razem do boksowania nie doszło, ale poziom inwektyw wskazuje, że niewiele brakowało.