Dziś nie mamy wątpliwości, że Niżyński był geniuszem. – Gdyby żył w dzisiejszych czasach, jestem przekonana, że nie zostałby skazany na tak długoletnie odosobnienie – dodała Tamara Nijinsky, gdy odwiedziła ojczyznę swoich dziadków.
Wacław Niżyński uchodził za tancerza rosyjskiego i nadal bywa tak często traktowany w świecie, zresztą za naszym przyzwoleniem, bo my nie upominaliśmy się o wybitnego rodaka. Dopiero w 1989 roku, przy okazji setnej rocznicy jego urodzin, zaczęliśmy głośno mówić, dostarczając różnych dowodów, że jest Polakiem. Niejedynym zresztą, który tańczył na scenie carskiego teatru w Petersburgu. Wielkim uznaniem cieszył się tam w XIX wieku Feliks Krzesiński, najdoskonalszy wykonawca mazura (lekcje tego tańca brała u niego arystokracja rosyjska). Córką Feliksa była Matylda Krzesińska – legendarna primabalerina o nieskazitelnej technice, a poza sceną kochanka przyszłego cara Mikołaja II, potem zaś żona Wielkiego Księcia Andrzeja Romanowa.
Z Warszawy do Rosji
Matka Niżyńskiego, Eleonora Bereda, urodziła się w rodzinie warszawskiego stolarza. Kiedy jej starsza siostra Stefania rozpoczęła edukację w szkole baletowej w warszawskim Teatrze Wielkim, młodsza Beredówna poszła w jej ślady. Obie były utalentowane, gdy w 1868 roku Stefania zdecydowała się pojechać do Opery w Kijowie, gdzie została pierwszą solistką, udało się jej wywalczyć miejsce w corps de ballet dla zaledwie 12-letniej Eleonory.
Ojciec Wacława, Tomasz Niżyński, także urodził się w Warszawie, w rodzinie konduktora kolei żelaznej, choć podobno miał szlacheckie pochodzenie. Tak jak jego przyszła żona rozpoczął naukę w szkole baletowej przy Teatrze Wielkim. Zadebiutował na warszawskiej scenie w 1880 roku, ale wkrótce potem wyjechał do Odessy. Tam poznał Eleonorę, pobrali się w 1884 roku w Baku. Wiedli życie wędrowne, w 1889 roku w Kijowie na świat przyszedł Wacław, a dwa lata później w Mińsku urodziła się Bronisława, która również miała stać się znaną tancerką i wybitną choreografką.
„Źle mówię po polsku, ponieważ w carskiej szkole nie pozwalano posługiwać się tym językiem" – napisał po latach w swoim „Dzienniku" Wacław Niżyński. Jeśli jednak wierzyć jego żonie Romoli, przez całe życie czuł się Polakiem. Po polsku zawsze rozmawiał i z matką, i z siostrą. Po polsku też podobno modlił się aż do ostatnich lat.
Małżeństwo Niżyńskich nie okazało się udane: kiedy jedna z partnerek scenicznych Tomasza zaszła z nim w ciążę, zdecydował się zostawić rodzinę. Eleonora z dziećmi przeniosła się wówczas do Petersburga, gdzie niebawem dzieci rozpoczęły naukę w szkole baletowej. Wacław został przyjęty w 1900 roku, a jego niezwykłe predyspozycje zostały szybko zauważone.