Pięć lat temu, w 20. rocznicę 4 czerwca, zostałam zaproszona do Sejmu jako osoba, która powiedziała w TVP zdanie „Proszę państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm". W obecności rządu, byłych prezydentów, ówczesnego prezydenta, wszystkich posłów i tłumu zagranicznych dziennikarzy wygłosiłam od siebie kilka zdań. Wobec całego Sejmu naprawdę wzruszona i przejęta szczerze i z serca mówiłam o tym, że dziennikarze często pytają mnie o to, czy „o taką Polskę walczyliśmy". – Tak, o taką! – powiedziałam uroczyście.
Stan zagrożenia
A dzisiaj? Przed 25. rocznicą dziennikarze mnie pytają: „Jak się pani czuje dziś, po tych 25 latach?". Jak się czuję? Jak się mogę czuć, kiedy czytam: „Rusza plebiscyt »Ludzie Wolności«, organizowany przez TVN i »Gazetę Wyborczą« z okazji 25-lecia odrodzenia wolnej Polski". Jak się mogę czuć, kiedy już wiem, aż za dobrze, jakimi metodami te media sterują polem wolności?
Czytam, że nagrodzeni będą „ludzie, którzy zamiast brnąć w utarte schematy, idą pod prąd – z dobrym skutkiem. [...] Którzy w wolnej Polsce byli i są dla nas autorytetem i wzorem, służyli i będą służyć naszemu krajowi". Tak piszą w tekście rozpoczynającym plebiscyt Adam Michnik, redaktor naczelny „Gazety Wyborczej", oraz Markus Tellenbach, prezes zarządu grupy TVN.
No więc jak mogę się czuć, czytając coś takiego? Ja, „zamiast brnąć w utarte schematy, idę pod prąd" całe 25 lat. A „dobry skutek"? Wystarczyło jedno niewygodne określenie „pod prąd", żeby i TVN, i „Gazeta Wyborcza" skojarzyły mnie z Holokaustem, nazizmem i komorami gazowymi.
Jak mogę się czuć, jeśli 25 lat po odzyskaniu wolności zwykły honor każe mi złożyć pozew sądowy przeciw TVN o naruszenie godności osobistej. Jak mogę się czuć? Chyba najlepiej określił to jedyny dziennikarz TVN, który zachował się na miarę sytuacji. Marcin Prokop w programie „Dzień dobry TVN" określił prowadzoną wobec mnie nagonkę jako „operację na żywym organizmie".