Druciany płot w Ceucie ma około 6 m wysokości. Wieńczy go drut kolczasty z ostrymi jak brzytwa metalowymi żyletami. Pokonanie tej przeszkody nie jest proste i musi się skończyć mocnym pokaleczeniem. I tak nie gwarantuje to sukcesu, bo większość desperatów wyłapują hiszpańscy pogranicznicy. Mimo to prawie każdej księżycowej nocy kilkudziesięciu młodych Afrykanów koczujących po marokańskiej stronie granicy podejmuje ryzyko.
W ciągu pierwszych trzech miesięcy tego roku przedostać się na teren kontrolowanych przez Hiszpanię północnoafrykańskich enklaw (a więc na obszar upragnionej Unii Europejskiej) udało się ok. 1300 osobom. Ostatni masowy „szturm" przypuścili rankiem 1 maja. Na hiszpańską stronę przedarło się wtedy około 140 uciekinierów z krajów subsaharyjskiej Afryki. Prawie w tym samym czasie kilkunastu innych utonęło, próbując wpław pokonać graniczne umocnienia.
Kurtyny w Afryce
To samo dzieje się w Mellili, innej hiszpańskiej enklawie w Afryce Północnej. Tłumy potencjalnych migrantów koczują w lesie na przygranicznym wzgórzu Gourougou i co jakiś czas próbują szczęścia. – Prędzej czy później części z nich się udaje, bo po prostu nie mamy tylu funkcjonariuszy, by skutecznie strzegli granicy – mówi hiszpańskim dziennikarzom Miguel Marin, członek miejscowej rady miejskiej. Pod koniec kwietnia madrycki rząd na umocnienie granicznych zapór przeznaczył kolejne 2,1 mln euro, ale to i tak walka z wiatrakami. Z nastaniem wiosny napływają kolejne fale uchodźców.
Graniczne płoty w Ceucie i Mellili, choć w sumie mają ledwie kilkanaście kilometrów długości (11 km w Mellili i 8 km w Ceucie) zdobyły sobie złą sławę nowej, symbolicznej europejskiej żelaznej kurtyny. Ta ostatnia – system zasieków i umocnień granicznych oddzielających kontrolowaną przez komunistów Europę Wschodnią od świata zachodniego – runęła w 1989 r., spełniając proroctwo z pieśni Jacka Kaczmarskiego. Mało kto wie, że jej ostatni wstydliwy fragment – kilkusetmetrowy płot między włoską Gorizią a słoweńską Novą Goricą – został symbolicznie rozebrany dopiero w lutym tego roku.
Wraz z ufortyfikowanymi granicznymi zaporami od Bałtyku po Triest na początku lat 90. zniknął symboliczny podział Europy określony właśnie jako Iron Curtain przez Winstona Churchilla tuż po zakończeniu II wojny światowej (choć już wcześniej posługiwała się tym terminem hitlerowska propaganda). Tyle że wraz z upadkiem komunizmu w Europie wcale nie zakończyła się epoka murów, kurtyn, płotów i zasieków dzielących różne części świata.
Wręcz przeciwnie – jest ich dzisiaj bodaj najwięcej w całej politycznej historii ludzkości. Jedne – tak jak przed wiekami – mają bronić przed najazdem agresywnych sąsiadów. Inne, i to jest dzisiaj zjawisko znacznie powszechniejsze, dowodzą dramatycznie nierównomiernego rozwoju współczesnego, z pozoru zglobalizowanego świata i rosnącej ksenofobii. Tak jak w Ceucie i Mellili mają zatrzymać falę nędzarzy uciekających przed wojnami i nędzą (a często przed jednym i drugim jednocześnie) do lepszego świata.