Ten problem znaliśmy dotąd tylko z filmów. Sieć Skynet z „Terminatora" zyskała samoświadomość i wyrwała się spod kontroli człowieka, doprowadzając do zagłady nuklearnej i wojny ludzi z maszynami. W „Ja, robot" (luźno bazującym na wspaniałej prozie Isaaca Asimova) superkomputer V.I.K.I. uznaje, że chronić nas, ludzi, można tylko, odbierając wolność decydowania o sobie, i w rezultacie oddaje nas w opiekę terroryzujących wszystkich robotów.
Nic przyjemnego, ale to na szczęście tylko filmy science fiction. W dodatku niemające potwierdzenia w naukowej rzeczywistości. A przynajmniej tak nam się teraz wydaje
„Istnieje powszechna zgoda co do tego, że tempo rozwoju sztucznej inteligencji przyspiesza, a wpływ tej technologii na społeczeństwo zapewne będzie również rósł" – napisali właśnie naukowcy w otwartym liście, w którym nawołują do zwiększenie kontroli nad badaniami nad myślącymi maszynami. Pod listem podpisało się kilkudziesięciu wybitnych specjalistów, m.in. fizyk Stephen Hawking, noblista Frank Wilczek czy przedsiębiorca i miliarder Elon Musk. Stawiają sprawę jasno: „Musimy mieć pewność, że coraz doskonalsze systemy sztucznej inteligencji będą robić to, czego od nich chcemy".
Bełkot i głupoty
Bo systemy sztucznej inteligencji to nie przyszłość, ale już teraźniejszość. Określenie sztuczna inteligencja (Artificial Intelligence – AI) wydaje się nieco na wyrost, bo maszyny nie potrafią rozumować w sposób, w jaki my to czynimy. Ale uzyskują dokładnie ten sam końcowy rezultat, podejmując decyzje na podstawie analizy ogromnej ilości danych i w zgodzie z odpowiednimi algorytmami. I te decyzje są lepsze i szybsze niż nasze.
Systemy eksperckie w finansach, prawie, ubezpieczeniach, medycynie już działają. Doradzają ludziom przy podejmowaniu decyzji. Ale rozwój komputeryzacji sprawi, że coraz częściej z procesu decyzyjnego człowiek będzie eliminowany. Niemożliwe?
Jeszcze w 1933 roku Ernest Rutherford, najwybitniejszy fizyk swoich czasów, laureat Nagrody Nobla, uznawany za ojca fizyki jądrowej, odkrywca jądra atomowego, mówił: „Nie powinniśmy oczekiwać uzyskania energii z atomu. To bardzo nieefektywna metoda, a każdy, kto mówi o atomie jako źródle energii, gada głupoty".
Richard Woolley – wybitny brytyjski astronom – w tym samym czasie, gdy Rutherford krytykował pomysł energii atomowej, twierdził, że „cała procedura wystrzeliwania rakiet w kosmos prezentuje trudności tak fundamentalnej natury, że musimy cały koncept odrzucić jako niewykonalny". A dużo później w wywiadzie dla „Time'a" w 1956 roku doprecyzował: „Gadanie o podróżach kosmicznych to bełkot. Po co ktoś miałby łożyć na to pieniądze. Co by nam to dało".