Był styczeń 1999 roku. Rzeczny pchacz „Łoś" musiał zacumować przy nabrzeżu Wisły, bo silnik nagle stracił moc. Marynarz poszedł zbadać sytuację. Odkrycie było makabryczne – w śrubę wkręciła się ludzka skóra. Rozpoczęto poszukiwania – nieco dalej w rzece znaleziono obciętą w kolanie nogę. To były szczątki zaginionej dwa miesiące wcześniej Katarzyny Z., studentki z Krakowa.
Szybko ustalono, że morderca działał jak „Buffalo Bill" z „Milczenia owiec". Z precyzją chirurga obdarł ze skóry ciało ofiary. Uszył z niego płaszcz. Agenci FBI, z którymi konsultowali się krakowscy funkcjonariusze, byli wstrząśnięci. Bo co innego literacki i filmowy thriller, a co innego rzeczywistość. – Podobnej zbrodni nie było w całym cywilizowanym świecie – zapewniali polskich policjantów Amerykanie. Sprawcy jednak nie wykryto, szczątki pogrzebano.
Trzy lata temu krakowscy policjanci z sekcji nazwanej Archiwum X uznali, że rozwój techniki i postęp w dziedzinie badań kryminalistycznych jest tak zaawansowany, iż do sprawy krakowskiego „Buffalo Billa" można wrócić. Szczątki ekshumowano i poddano badaniom nowej generacji. Dzięki wizualizacji w technice 3D śledczy dowiedzieli się tego, czego 16 lat temu nie udało się ustalić. Wiadomo, że sprawca zadał ofierze rany kłute ostrym narzędziem w szyję, pachę i pachwinę. Wiadomo też, że potrafił biegle posługiwać się nożem lub skalpelem.
Kim jest? Rzeźnikiem, masarzem, chirurgiem? Śledczy nie ujawniają na razie swoich podejrzeń, ale mają już kilka hipotez, są bliżej psychopatycznego mordercy. – Nie mam wątpliwości, że było to zabójstwo na szeroko pojętym tle seksualnym. Zbrodnia z lubieżności – mówi Bogdan Michalec, szef Archiwum X w Krakowie.