Buldożerem po mistrzostwo

Po 11 latach Borussia może zrzucić Bayern Monachium z niemieckiego tronu. Wystarczy, że pokona Mainz.

Publikacja: 26.05.2023 03:00

Sebastien Haller (z lewej) wygrał walkę z nowotworem, a teraz może pomóc Borussii sięgnąć po tytuł

Sebastien Haller (z lewej) wygrał walkę z nowotworem, a teraz może pomóc Borussii sięgnąć po tytuł

Foto: Christof STACHE/AFP

Dekada to w futbolu naprawdę długo. Kiedy Borussia po raz ostatni sięgała po tytuł, do sukcesu prowadził ją tercet Łukasz Piszczek, Jakub Błaszczykowski, Robert Lewandowski. Mistrzem Francji zostało wówczas Montpellier, w Anglii dopiero rodziła się potęga Manchesteru City, a RB Lipsk grało jeszcze w czwartej lidze.

Klub sponsorowany przez Red Bulla namieszał w ostatnich latach w Bundeslidze i choć nie zdobył dotąd mistrzostwa, to może odegrać kluczową rolę w tegorocznym wyścigu. Tydzień temu zwyciężył 3:1 w Monachium, dając Borussii szansę awansu na pozycję lidera. Piłkarze z Dortmundu jej nie zmarnowali i pokonali 3:0 Augsburg, choć widać było, że ciężko radzą sobie z presją.

Czytaj więcej

Borussia wykorzystała potknięcie Bayernu, tytuł na wyciągnięcie ręki

Pokonał raka

Bohaterem został strzelec dwóch goli Sebastien Haller. Napastnik z Wybrzeża Kości Słoniowej przyszedł z Ajaksu Amsterdam po to, żeby wypełnić lukę po Erlingu Haalandzie, ale stracił pół sezonu.

Kiedy na jednym z treningów podczas zgrupowania w Szwajcarii gorzej się poczuł, klubowi medycy wysłali go na badania. Diagnoza była szokująca: rak jądra. Haller przeszedł dwie operacje i chemioterapię, leczył się przez pół roku, ale walkę z nowotworem wygrał. Gdy wrócił na boisko, przygotował nawet specjalne buty z napisem: "F*ck cancer" („pier… raka”).

Końcówka sezonu należy do niego. W ostatnich trzech meczach zdobył pięć bramek i miał trzy asysty. Jeśli w sobotę Borussia przypieczętuje pierwszy od 2012 roku tytuł, będzie miał on właśnie twarz Hallera. Iworyjczyka, który urodził się i wychował na przedmieściach Paryża.

Jego matka pochodzi z Wybrzeża Kości Słoniowej, ojciec jest Francuzem, więc Haller do 22. roku życia grał w koszulce Trójkolorowych. Później wybrał ojczyznę matki, bo w naszpikowanej gwiazdami drużynie Didiera Deschampsa byłoby mu znacznie trudniej przebić się do składu.

– Myślę, że nie chodzi tylko o to, gdzie się urodziłeś, ale także, jak się czujesz – tłumaczył w rozmowie z CNN. – Dla mnie oba kraje są ważne. To tak, jakbym musiał wybrać część siebie. Powinniśmy zdać sobie sprawę, że to tylko futbol, a ja byłem w momencie życia, gdy wybór Wybrzeża Kości Słoniowej wydawał mi się najbardziej odpowiedni.

Mało brakowało, a nie zostałby piłkarzem. Rodzice namawiali go na treningi judo, bo mieli dość rozbitych okien i wazonów, ale dali za wygraną. Kiedy miał dziesięć lat, zapisali go do lokalnego klubu.

– Pilnowali, żebym stąpał twardo po ziemi. Zrezygnowali z wielu rzeczy, abym poświęcał się pasji. Wozili mnie na mecze, a ojciec nagrywał mnie w każdy weekend, mimo że nie wiedział nic o futbolu – wspomina Haller.

Chciał być jak Thierry Henry, ale zrozumiał, że to niewykonalne, bo nie jest mistrzem sprintów i dryblingów. – Na ulicach, gdzie się wychowałem, było wielu chłopców z większym talentem. Ale to wybory, jakich dokonujesz, robią różnicę – twierdzi.

Rósł szybciej niż rówieśnicy, więc jako dziecko często wchodził do bramki. Zwłaszcza żeby bronić rzuty karne. Wolał jednak grać w ataku.

We Francji występował tylko w Auxerre, potem ruszył w podróż po Europie. Najpierw do Holandii (Utrecht), potem Niemiec (Eintracht Frankfurt), Anglii (West Ham) i znów do Holandii (Ajax). W Amsterdamie przez półtora roku strzelił 47 goli w 66 meczach. Błyszczał w Lidze Mistrzów, więc ustawiła się po niego kolejka chętnych.

Niko Kovac, który trenował Hallera w Eintrachcie, nazwał go buldożerem, przekonując, że nie przewróciłby go nawet spychacz. Zobaczymy, czy w sobotnie popołudnie powstrzymają go obrońcy Mainz.

Lewandowski trzyma kciuki za Bayern

Tak emocjonującego finiszu Bundesligi nie było od dawna. Zainteresowanych biletami na mecz w Dortmundzie było 300 tys. kibiców. Nikt nie chce przegapić momentu, który może przejść do historii klubu. Czekali na to od lat.

Między Dortmundem a Kolonią, gdzie zagra Bayern, będzie w sobotę gorąca linia. Piłkarze Koeln nie walczą już o nic, zajmują miejsce w środku tabeli, ale powinno im zależeć na dobrym wyniku. Jak informuje gazeta „Express”, mogą liczyć na sześciocyfrową premię, jeśli mistrzostwo zdobędzie Borussia. Taka klauzula znalazła się w kontrakcie Anthony’ego Modeste, który przed rokiem przeszedł z Kolonii do Dortmundu.

– Wiele osób mówi, że dla ligi byłoby lepiej, gdyby to Borussia wygrała. Ale ja zawsze będę trzymał kciuki za Bayern – zapowiada w rozmowie ze „Sport Bildem” Robert Lewandowski, który w Monachium zdobył osiem tytułów.

Rok po jego odejściu Bayern może przeżyć najbardziej rozczarowujący sezon od lat i zostać z pustymi rękami. To byłaby katastrofa. Lewandowski tymczasem w tym sezonie mistrzostwo już zdobył.

Borussia Dortmund – Mainz (sobota, 15.30, Viaplay)

FC Koeln – Bayern Monachium (sobota, 15.30, Viaplay)

Dekada to w futbolu naprawdę długo. Kiedy Borussia po raz ostatni sięgała po tytuł, do sukcesu prowadził ją tercet Łukasz Piszczek, Jakub Błaszczykowski, Robert Lewandowski. Mistrzem Francji zostało wówczas Montpellier, w Anglii dopiero rodziła się potęga Manchesteru City, a RB Lipsk grało jeszcze w czwartej lidze.

Klub sponsorowany przez Red Bulla namieszał w ostatnich latach w Bundeslidze i choć nie zdobył dotąd mistrzostwa, to może odegrać kluczową rolę w tegorocznym wyścigu. Tydzień temu zwyciężył 3:1 w Monachium, dając Borussii szansę awansu na pozycję lidera. Piłkarze z Dortmundu jej nie zmarnowali i pokonali 3:0 Augsburg, choć widać było, że ciężko radzą sobie z presją.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego