Tak wynika z [b]wyroku Sądu Najwyższego (sygn. akt III PK 15/09)[/b], jaki zapadł w sprawie Eugeniusza S., kierowcy ciężarówki, którego nieopatrzne zachowania obciążyły firmę nieprzewidzianymi wydatkami .
Do pierwszego zdarzenia doszło, gdy uszkodził naczepę wypożyczoną z innej firmy, za co pracodawca musiał zapłacić prawie 600 euro odszkodowania. Drugim razem angielskie służby imigracyjne wykryły trzech nielegalnych imigrantów w środku naczepy, z którą przejeżdżał przez granicę Zjednoczonego Królestwa. Władze nałożyły na kierowcę, jego firmę i właściciela naczepy po 300 funtów kary.
Pracownik nie zwrócił jednak tych pieniędzy pracodawcy, nie zapłacił też swojego mandatu. Dlatego też następnym razem, gdy ciężarówka wjeżdżała na wyspy (ale już z innym kierowcą), władze zatrzymały ją na parkingu, do czasu uregulowania mandatu nałożonego na kierowcę. Wywołało to dodatkowe koszty związane z wynajęciem prawnika i holowaniem pojazdu na parking – łącznie 1300 euro. Ostatnim przewinieniem kierowcy było to, że po zakończeniu trasy zostawił pojazd w innym niż umówione miejscu, zabrał ze sobą kluczyki i dokumenty wozu, co unieruchomiło firmowy pojazd na kilka dni.
Firma przewozowa wystąpiła więc do sądu o zwrot wszystkich tych pieniędzy do pracownika.
Gdy sprawa dotarła do Sądu Najwyższego ze skargą kasacyjną kierowcy (przegrał w obu instancjach), SN przyznał rację firmie transportowej. [b]Uznał, że wina pracownika nie budzi żadnych wątpliwości. W związku z czym może on zostać pociągnięty przez pracodawcę do odpowiedzialności.[/b]