Naczelny Sąd Administracyjny rozwiał wątpliwości pojawiające się wówczas, gdy pomiędzy wydaniem zezwolenia i określeniem wysokości opłaty zmieniły się zasady jej wyliczania.
Tak właśnie zdarzyło się w sprawie Ireneusza T., właściciela firmy Auto-Meter. Instaluje ona, naprawia i sprawdza tachografy samochodowe na podstawie zezwolenia udzielonego we wrześniu 2005 r. przez prezesa Głównego Urzędu Miar.
Zaległą opłatę z tego tytułu prezes GUM określił jednak dopiero dwa miesiące później. Powołał się na [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=D7D2D7487A493910E2F02CDE65B16DFA?id=175324]rozporządzenie ministra finansów z 2004 r. w sprawie opłat za czynności urzędowe,[/link] które przewiduje, że roczna opłata za wydanie zezwolenia na wykonywanie instalacji lub napraw oraz sprawdzanie przyrządów pomiarowych wynosi 12 tys. zł.
W 2008 r. Ireneusz T. zażądał stwierdzenia nieważności decyzji o opłacie, gdyż art. 24a ust. 4 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=87FF8C408531A0A70764003D802249F7?id=175599]ustawy – Prawo o miarach[/link] w brzmieniu obowiązującym w dacie wydawania zezwolenia przewidywał opłatę tylko od instalacji i napraw tachografów, ale nie za sprawdzanie. Opłatę ustalono natomiast na podstawie § 9 rozporządzenia z 2004 r., który został wydany bez upoważnienia ustawowego, a więc bez podstawy prawnej.
Prezes GUM odmówił i tak sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. A kiedy sąd ją oddalił, Ireneusz T. złożył skargę kasacyjną do NSA. Nie pojawił się jednak na rozprawie. Stanowiska prezesa GUM broniła jego przedstawicielka.