Przypomnijmy, że jako redaktor naczelny Jarosław Sroka odmówił publikacji sprostowania do tekstu "Śląskie stopy", opisującego prywatyzację huty Łaziska. W karnym procesie został za to skazany na 3 tys. zł grzywny, choć wyjaśniał, że nadesłane pismo nie spełniało wymogów sprostowania i zawierało informacje nieprawdziwe. Sądy karne dwóch instancji stwierdziły, że prawo prasowe umożliwia zainteresowanemu przedstawienie subiektywnej wersji wydarzeń.
Tymczasem w wyroku z 1 grudnia 2010 r. (sygn. K 41/07) Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepisy o karaniu przy sprostowaniu są niekonstytucyjne, gdyż nie określają dostatecznie kryteriów pozwalających na odmowę publikacji (czytaj: Sprostowanie niezgodne z konstytucją) TK nie zakwestionował jednak samego sięgania po prawo karne w sporach z prasą.
Dodajmy, że TK odroczył na 18 miesięcy utratę mocy wyroku, by dać parlamentowi czas na zmianę prawa prasowego. Nowy projekt tej ustawy przygotowuje Ministerstwo Kultury.
Tak czy inaczej, Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich, który zainicjował sprawę przed TK, wniósł też skargę kasacyjną w sprawie redaktora Sroki. Zarzucał w niej, że sądy karne nie zwróciły się do TK o zbadanie konstytucyjności przepisów, na podstawie których skazały redaktora.
Sędzia SN Eugeniusz Wildowicz powiedział w uzasadnieniu wczorajszego wyroku (2 marca 2011 r.), że sądy karne rozważały tę kwestię i nie ma żadnych podstaw do wzruszenia wyroku. Z chwilą gdy przepisy prawa prasowego utracą moc, redaktor Sroka będzie mógł wystąpić o wznowienie postępowania.
- To wymaga jednak czasu - powiedziała"Rz" Dominika Bychawska, koordynator projektu "Obserwatorium wolności mediów" w HFPC. Tymczasem wciąż mamy niejasne zasady publikowania sprostowania, zagrożone karnymi rygorami dodała.