Takie stanowisko potwierdził Naczelny Sąd Administracyjny (sygn.akt II FSK 959/11) w sprawie rozliczenia podatku spółki w upadłości za 2006 r.
Kłopoty spółki zaczęły się w 2009 r. Po kontroli organy podatkowe zarzuciły jej, że zaniżyła przychody ze sprzedaży i zawyżyła koszty uzyskania przychodów. Spółka prowadziła działalność handlową polegającą na sprzedaży wyrobów rehabilitacyjnych, przede wszystkim kołder, poduszek oraz podkładów (95 proc.). Sprzedawała je wyłącznie osobom nieprowadzącym działalności gospodarczej w trakcie pokazów organizowanych w salach wynajmowanych na terenie całego kraju.
Kwestią sporną okazała się wielkość przychodu. Zdaniem organów podatkowych spółka nie ewidencjonowała w księgach całego swojego przychodu z tego tytułu. W kontrolowanym okresie posiadała tylko jedną kasę fiskalną, która znajdowała się w siedzibie spółki, a tam nie prowadzono sprzedaży. Zdaniem fiskusa, ponieważ spółka posiadała tylko jedną kasę, to dokonując sprzedaży towarów, nie wydawała klientom paragonów fiskalnych.
W skardze do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gdańsku syndyk masy upadłości zarzucał, że organy podatkowe popełniły liczne błędy w prowadzonym postępowaniu. Wskazywał m.in., że organy obu instancji nie uwzględniły wniosków dowodowych strony o przesłuchanie z udziałem tłumacza przysięgłego języka niemieckiego prezesa jej zarządu.
Zdaniem syndyka za ich odrzuceniem nie może przemawiać to, że na poprzednie przesłuchania niemiecki prezes przybywał osobiście bez tłumacza. Niezapewnienie tłumacza przysięgłego w takiej sytuacji oznacza pogwałcenie nie tylko przepisów postępowania podatkowego, ale także konstytucji.