Sprawa, rozpatrywana przez[b] Naczelny Sąd Administracyjny (sygn. II GSK 128/09)[/b], pokazuje takie właśnie dotkliwe finansowo konsekwencje. Tymczasem chętnych do korzystania z płatności na zalesianie gruntów wciąż przybywa.
[srodtytul]Pieniądze na papierze[/srodtytul]
Gabrieli M. w marcu 2006 r. przyznano płatność na zalesienie 19 ha, jeszcze według poprzedniego Planu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2004 – 2006. Uzyskała ona wszystkie trzy rodzaje płatności, a mianowicie: wsparcie na zalesianie (od 4 tys. do 6 tys. zł na hektar), premię pielęgnacyjną (od 1 tys. do 1,3 tys. zł rocznie na hektar przez pięć lat) oraz premię zalesieniową (ponad 1,5 tys. zł na 1 ha rocznie przez 15 lat). Łącznie daje to prawie 121 tys. zł, ale do tej pory, mimo upływu lat, pieniądze pozostają na papierze. A sama sprawa trwa ponad trzy lata i pewnie nie skończy się szybko.
Po kontroli w sierpniu 2006 r. dyrektor Łódzkiego Oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa zmniejszył przyznane dopłaty o przeszło 42 tys. zł, czyli do 77 tys. zł. Sankcję w wysokości 50 proc. kwoty wsparcia na zalesienie zastosował za zaniżenie o 0,20 ha rzeczywistej zalesionej powierzchni w stosunku do powierzchni deklarowanej oraz za nieudokumentowanie zakupu części sadzonek.
Zgodnie z planem zalesienia, Gabriela M. powinna zakupić 138 tys. sztuk sadzonek. Tymczasem przedstawiła faktury tylko na 84 tys. drzewek. Z mocy ustawy z 2001 r. o leśnym materiale rozmnożeniowym, korzystający z dopłat mogą go nabywać jedynie u producentów figurujących w rejestrach ministra środowiska. Gabriela M. wyjaśniła, że nie nadążają oni z realizacją zamówień, a las może być zakładany tylko w określonych warunkach przyrodniczych i dlatego wykorzystała do zalesienia sadzonki z własnego, 50-ha lasu. W jej przekonaniu nie jest wymagane jakiekolwiek zezwolenie na produkcję leśnego materiału rozmnożeniowego na własne potrzeby. Podważała również wyniki pomiarów areału gruntów pod zalesienie.