[b]Możliwość sprawdzenia liczby punktów w ewidencji kierowców naruszających przepisy o ruchu drogowym nie zwalnia od samodzielnego ich kontrolowania. [/b]
[link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=602609968CD10BC19AD31AA6C6F34932?id=178080]Prawo o ruchu drogowym[/link], które przewiduje zatrzymanie prawa jazdy za przekroczenie 24 punktów, mówi o punktach przypisanych kierowcy a nie o wpisanych do ewidencji kierowców naruszających przepisy ruchu drogowego - [b]orzekł Naczelny Sąd Administracyjny (sygn. I OSK 1152/09)[/b].
Taką ewidencję prowadzi policja. I to właśnie od funkcjonariuszy policji Andrzej W. otrzymał dwukrotnie informację, że w ewidencji ma 14 punktów, które zresztą wkrótce zostaną usunięte. W rzeczywistości w ciągu roku dostał 25 punktów, za co zatrzymano mu prawo jazdy. Przyczyną błędnej informacji było wprowadzanie danych o liczbie punktów z opóźnieniem.
Punkty (w skali 0 10) usuwa się po roku. Można zmniejszyć ich liczbę, uczestnicząc dwukrotnie w ciągu roku w płatnym szkoleniu, za każdym razem o 6 pkt. Odwołując się od decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy, Andrzej W. argumentował, że gdyby znał faktyczną liczbę punktów, wziąłby udział w szkoleniu.
[b]Wojewódzki Sąd Administracyjny w Olsztynie [/b]oddalił jednak jego skargę. Wymóg zatrzymania prawa jazdy po przekroczeniu 24 punktów jest obligatoryjny; ustawodawca nie pozostawił tu żadnej swobody wyboru ze względu na takie czy inne okoliczności stwierdził sąd. Przypomniał, że funkcjonariusz nakładający mandat karny na kierowcę jest obowiązany poinformować go m.in. o liczbie punktów. Już w chwili otrzymania mandatów Andrzej W. wiedział więc, ile ich zebrał. I od jego decyzji zależało, czy będzie uczestniczył w szkoleniach czy zrezygnuje z kierowania samochodem aż do usunięcia punktów z ewidencji.