Obowiązkiem sądu jest badanie z urzędu, kto jest spadkobiercą i czy np. świadkowie testamentu mogli nimi być. To kluczowa konkluzja z niedawnego postanowienia Sądu Najwyższego (sygnatura akt: I CSK 12/11).
W sprawie, którą zajmował się Sąd Najwyższy, świadkiem testamentu był szwagier jedynego spadkobiercy. Dopiero jednak na etapie postępowania kasacyjnego wnioskodawczyni Alicja Z., córka spadkodawcy, domagała się zmiany postanowienia o stwierdzeniu nabycia całego spadku po ojcu przez jej brata Stanisława Z. na mocy testamentu allograficznego. Podniosła, że jeden z jego świadków, szwagier Stanisława Z., nie mógł występować w tej roli . Gdyby udało się jej podważyć testament, dziedziczyłaby (z ustawy) razem z bratem po połowie.
Przypomnijmy, że warunkami formalnymi skuteczności testamentu allograficznego, nazywanego też urzędowym, jest obecność przy jego sporządzaniu osoby urzędowej (kodeks cywilny w art. 951 wymienia te osoby). W tym wypadku był to sekretarz gminy, ale też dwóch świadków. Chodzi jednak o to, że świadkiem testamentu nie może być osoba, dla której przewidziano w testamencie jakąś korzyść, ani krewny lub powinowaty takiej osoby do drugiego stopnia, a takim jest szwagier. W tej sprawie cały spadek przypadał powinowatemu wadliwego świadka. Zakwestionowanie świadka obalałoby więc testament w ogóle.
W niższych instancjach wnioskodawczyni koncentrowała się na chorobie ojca (alzheimer), ale biegli orzekli, że nie miała ona wpływu na świadomość testatora, w szczególności podpis spadkodawcy był autentyczny. Niezbyt wyraźnie Alicja Z. wskazywała natomiast na przypuszczalnie inną wadę testamentu, mianowicie brak zdolności bycia świadkiem testamentu przez Jana M., który sam zeznał przed sądem rejonowym, że jest szwagrem Stanisława Z.
Sąd rejonowy i okręgowy zignorowały te wypowiedzi.