Dlaczego nadawcy tworzą nieprawdopodobne fake newsy? Do kogo takie komunikaty trafiają?
Nieprawdopodobieństwo wydaje mi się kategorią bardzo chwiejną, na granicy. Tak naprawdę mało wiemy o tym, co jest nieprawdopodobne. To zależy od kultury, od stopnia zaufania do władz. Coś nieprawdopodobnego, niejasnego jest czymś ogromnie ciekawym. Przez lata informowano nas np. o wielkich pszczołach azjatyckich, które przylecą do Europy. W istocie tych owadów nie było i to był fake news. Jednak pojawia się pytanie, skąd odbiorcy mogą o tym wiedzieć? W przypadku tej historii rzeczywiście po pół roku pojawiły się jakieś duże szerszenie, o czym mówią różne źródła naukowe. Zatem wynika z tego, że aby wiedzieć dokładnie, co jest prawdopodobne, a co nie, należałoby być ekspertem w każdej niemal dziedzinie, znać biologię, branżę IT itd.
Dlatego w rzeczywistości jesteśmy bezbronni. Odbiorcy nie wiedzą, komu ufać. Umberto Eco pisał, że trudno mu zaufać komuś, więc ufa niektórym instytucjom. Wierzył wydawnictwu Bompiani, a innym już nie. Twórca „Teorii semiotyki” stworzył listę instytucji, którym ufał, ponieważ nie miał możliwości, by sprawdzić każdą z nich. Trzeba wybierać. Chodzi o intencjonalność, o to, czy my jako odbiorcy wierzymy danemu nadawcy. Fake news jest problemem odbiorcy, tego, czy wierzy i komu wierzy. Byłem swego czasu na stypendium w Norwegii i w trakcie rozmów z Norwegami okazało się, że oni poważnie myślą o tym, by zastosować cenzurę wobec amerykańskiego serialu „Z Archiwum X”, a to przecież popularny i lubiany serial.
Okazało się, że Norwegowie chcą go wycofać z tego samego powodu, z jakiego Polacy go lubią, ponieważ pokazuje, w jaki sposób władza stosuje pewne kruczki i działa poza uwarunkowaniami prawnymi. Norwegowie uważają się za praworządny naród, wybrali władzę po to, by ich strzegła, nie życzą sobie, by podważano jej autorytet, ponieważ jej wierzą. Dlatego musi pojawić się ogólna mapa tego, w co wierzymy, a w co nie wierzymy, na jaki temat mamy wiedzę, a na jaki nie. Podobnie jest z zaufaniem do gazet i dziennikarzy, jednym odbiorcy wierzą, innym nie. Nasza wiedza jest postmodernistyczna, trochę przesadzamy, nie wierzymy wielu klasycznym instytucjom. Warto się zastanowić, czy taka wiara jest stopniowalna, czy w ogóle fake news jest stopniowalny, czy to jest podział zero-jedynkowy. Nie radzimy sobie z tym, ponieważ nie wiemy, komu wierzyć. Na pewno nie dziennikarzom wszystkim w ogóle. Ja wierzę dziennikarzom, ale gdy ktoś zrobi błąd, to następnym razem wyda mi się nieprawdopodobny.
Zdjęcia, filmy są źródłem, któremu można ufać bardziej niż tekstom?